II Pozytywny Bieg Przełajowy w Szarlejce - powrót do kijów
-
DST
25.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pierwszy start na kijach po kontuzji nogi. Jest dobrze.
Wspólna fotka klubowiczów (Zabiegani Częstochowa). Większość biegła na 10 km. Ja z Konradem NW-5km.
Dystans - 5 km
Czas - 33:07
Vśr - 9,06 km/godz
miejsce w open - 10 na 39
Przez rezerwat Pazurek do Olkusza
-
DST
82.00km
-
Teren
15.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Planuję wkrótce powrócić do startów w zawodach.
Tę niedzielę jeszcze turystycznie i pod dyktando
anwi.
Z mojej strony padło tylko nieśmiało kilka drobnych, o dziwo przyjętych sugestii:
- wyjechać pociągiem o 5:28,
- zaliczyć piwko przed obiadem w Rabsztynie,
- odszukać źródełko Miłości w Rodakach, które daje początek rzece Minóżka,
- zdążyć przed burzą na powrotny pociąg w Zawierciu.
No to po kolei.
Pani w kasie kolei kasuje po 17 zł i o 6:08 wysiadamy w Zawierciu. Do Olkusza - docelowego miejsca wycieczki początkowo asfaltem a od Jaroszowca lasami przez rezerwat Pazurek.
Zwabiły nas tu piękne formy skalne: Zubowe Skały, Jastrząbek, Cisowa Skała i Januszkowa Góra (po za rezerwatem).
Przy każdej z nich jaskinie i schroniska. Trzymamy się zielonego szlaku. Spokój, cisza. Zero turystów. Przemyka dwóch na góralach. Dużo łażenia po skałkach.
Zubowe Skały
Zubowe Skały
Przez Zubowe Skały
Cisowa Skała
Cisowa Skała - skalny wąwóz
Otwór jaskini Januszkowa Szczelina
Januszkowa SzczelinaDruga pod względem głębokości na Jurze.
Przy otworze jaskini Januszkowa Szczelina
Bukowe lasy cudownie chronią nas od dzisiejszych upałów (34 w cieniu). Jednak dalsze kręcenie od Rabsztyna to już rozgrzany asfalt.
Olkuski rynek w nowej szacie - widok na Bazylikę.
Olkuski rynek - widok od strony Bazyliki
Olkusz - Bazylika św. Andrzeja Apostoła
Górnicze marki z Nikiszowca
-
DST
100.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
O jak się cieszę, jak się cieszę.
Wycieczka zaproponowana przez Macieja (macieejlw) na Częstochowskim Forum Rowerowym. W czwórkę wyruszamy z Częstochowy do Nikiszowca - górniczego osiedla dzisiaj dzielnicy Katowic, zaprojektowanego przez architektów Georga i Emila Zillmannów a wybudowanego w latach 1911-1915 i 1920-1924. Osiedle składające się z dwu i trzypiętrowych, ceglanych familoków, gmachu poczty, neobarokowego kościoła, szkoły, łaźni, placu zabaw... wspaniale zachowane, uznane zostało rozporządzeniem Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej w 2011r za pomnik historii. Nazwa pochodzi od szybu "Nickische" wybudowanego w 1906 r. Że też ja tu wcześniej nie byłem. Magiczne miejsce.
Do pokonania mamy prawie 100 km. Po drodze zaliczamy:
Siewierz - był chłodnik w restauracji Jędrusiowa Izba na rynku
Jezioro Przeczycko-Siewierskie - były lody gratis dla pierwszych pięćdziesięciu gości na otwarciu przystani Siewierz Jeziorna
Meandrując dziesiątkami śląskich ulic docieramy do celu.
Nikiszowiec - na dzień dobry piwko w Barze Riksza
A oto pamiątka z Nikiszowca, zakupiona w Barze Riksza, który jest również nietypowym antykwariatem z górniczymi precjozami.
Górnicze marki z Nikiszowca przy kneflu z górniczego munduru ojca.
Każdy górnik miał taką markę ze swoim numerem. Kawałek, najczęściej emaliowanej, kolorowej blaszki, którą pobierał z cechowni przed zjazdem pod ziemię i obowiązkowo zostawiał po szychcie. Taki nieśmiertelnik. Gdy nie było marki na tablicy w cechowni to znaczyło, że górnik jest nadal na dole.
Kopalnia Wieczorek w Nikiszowcu
Do centrum Nikiszowca
Ulica Nikiszowca
Kościół św. Anny w Nikiszowcu
Budynek poczty w Nikiszowcu
Fasada familoka w centrum Nikiszowca
Nikiszowiec
Górniczy Nikiszowiec
Nikiszowiec
Bo jestem synem górnika
Przy piwku z Maćkiem, pomysłodawcą wycieczki w Barze Riksza w Nikiszowcu
Straszny niedosyt. Raz, że za mało czasu na zwiedzanie a dwa, że trafiliśmy na uliczne jarmarki i tłumy turystów.
Czyli powtórka konieczna ale w spokojniejszej porze.
O jak się cieszę, jak się cieszę Maćku.
PS
wpis anwi
Decathlon Orbita - więcej niż planowałem.
-
DST
416.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wyruszyliśmy (35 osób) w sobotę z Częstochowy o 22:00 na trasę Decathlon Orbity liczącą 503 km. Na metę, również w Częstochowie, dotarłem w niedzielę o 22:16 z 421 na liczniku. Jechałem 367 km wg trasy DO, aż do bufetu z obiadem w Brynku. Dalej zjazd promieniem do Czewki przez Koszęcin. Kontrolowałem powrót na 22:00 ale zabłądziłem po ciemku na końcówce (roboty drogowe - objazd). Zanotowałem dystans dobowy - 416 km Niedoleczona kostka odezwała się na 300 kiilometrze. Tego obawiałem się deklarując 250+. Popełniłem błąd! W dniu startu kupiłem kliki i SPDy. Nie było czasu na właściwe ustawienie siły wypinania. Wypinały się trudno. Kostka obrywała za każdym razem przy wypinaniu. Jako uczestnik jestem bardzo zadowolony ze swojego wyniku mając na uwadze upał i nóżkę. Fotorelacja jako uczestnika i organizatora na Częstochowskim Forum Rowerowym. Banerek DO (Decathlon Orbity) na czołowej stronie mojego bloga przekierowuje na temat DO założony i uaktualniany na forum od 2 maja.
Docieramy w trójkę na bufet (282 km) w Zawadzie Pikickiej (8 - Andrzej, 23 - Piotrek, 4 - krzara)
Na dwie setki z elektrykami
-
DST
200.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tomek i Krzysiek na ciężkich elektrykach. Ważą po 36 kg.
Elektryk © krzara
Ja crossem brata. W takim układzie jeszcze nie kręciłem. Planowane dwie setki mają pokazać kto je zrobi i jak.
Startujemy o szóstej rano.
.........
Tu małe wyjaśnienie bo widzę już komentarze a wpis w lesie.
Jak co niektórym wiadomo rusza w tym roku Decathlon Orbita czyli 500 w dobę. Zaczynamy kręcić na niej już za tydzień. W ramach treningu i poznania odcinków trasy wymyśliłem sobie ten wyjazd zapraszając chętnych do wspólnej jazdy. Jakież było moje wielkie zdziwienie gdy rano na umówionym miejscu zastałem dwóch elektryków. Nigdy mnie ta bajka nie interesowała. Na orbity też ich nie zapraszam. Nie bardzo wiedziałem jak to będzie. Nie znałem ich możliwości, z jakimi prędkościami jeżdżą, jakie mają zasięgi, jakie dają zmiany itd. Cóż było robić. Pożyjemy, zobaczymy. Pocieszałem się tym, że Tomka znam chociaż z widzenia a Krzysiek na dzień dobry zrobił dobre wrażenie.
A teraz pójdę na skróty.
Rowery elektryczne nie dały ani jednej zmiany. Dostosowywały się do mojej jazdy. Człapałem się pod górkę to one też powolutku za mną. Cisnąłem 30, 40 czy 50 to one też dawały po garach ale tuż za mną.
Na szczęście nie smrodziły i nie warczały.
Tomek strzelił pięćdziesiątkę (do Brynku) i pożegnał się bo szacował swoje ("roweru") możliwości zasięgu na setkę więc drugą pięćdziesiątkę zarezerwował na powrót.
Krzysiek z dwa razy mocniejszymi bateriami podjął wezwanie pokonania dwusetki.
Na niebie lampa, trochę wiaterku i z każdą kolejną pięćdziesiątką zauważamy wyraźnie postępujący proces wyczerpywania. Krzysiek ma te procenty wyświetlane na komputerze: jeszcze 41%, 35%, 28%, 18%, 7%...
Widzę, że w obawie wyczerpania baterii coraz częściej wspomaga kręceniem. Ja takich procentów, które określałyby zakumulowaną, pozostającą we mnie moc nie widzę. Ale jako stricte rowerzysta mam ewidentną przewagę nad elektrykiem. Doładuje mnie baton, banan, ciastko... i dociągnę. Elektryk pada i żąda ładowarki. Ta ciężka, wielokilogramowa czeka w domu. Samo gniazdko z prądem po drodze nie wystarczy. I dymasz pedałami niczym pagajami na żaglówce ze spuszczonymi żaglami gdy nie ma wiatru.
Optymizm nie opuszczał Krzyśka. Chyba, że udawał. Dokręcał i dokręcał. Na rogatkach Czewki Krzychowi wyje alarm. Jedno z kilkudziesięciu ogniw padło. Powolutku, chodniczkiem toczy się do domu.
Tomku i Krzyśku podziwiam Was. Chociaż to nie jest jak wspomniałem moja bajka, to to co robicie zasługuje na szacum. Sami budujecie swoje elektryki, ulepszacie, macie specjalistyczną wiedzę, nie wchodzicie nikomu w drogę. A to, jak daleko postrzega się Wasze cacka od czysto nożnych rowerów jest odczuciem subiektywnym.
Ważne jest kto siedzi na siodełku a nie bryka siodełka.
Wspaniałe doświadczenie. Dzięki.
Nocna jazda po po promieniu DO do Krzepic
-
DST
72.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rekonesans - odcinek Decathlon Orbity Szczerców -Przedbórz
-
DST
232.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zostały trzy tygodnie do Decathlon Orbity.
Dzisiaj intensywna rehabilitacja połączona z szukaniem punktu na nocną herbatę i objeżdżaniem nowego odcinka Bełchatów - Przedbórz.
Rekonesans - promieniem Decathlon Orbity, Częstochowa - Praszka
-
DST
169.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po raz pierwszy po gipsie wskakuję w SPDy. Bryka dostanie dodatkowego kopa. Dzisiejszy plan to przymiarka do 160 km po asfalcie, w większości promieniem tegorocznej orbity. Są nowe odcinki, które muszę sprawdzić.
Sześćdziesięcio kilometrowy promień orbity kończy się w Praszce. Tu jeszcze nie byłem.
Na prędce kilka fotek z Praszki ku pamięci.
Praszka - tablica upamiętniająca 500 lecie nadania praw miejskich © krzara
Praszka - na rynku © krzara
Praszka - kościół Wniebowzięcia NMP © krzara
Uważajcie na różne przeszkody
Poboczem © krzara
Chłop swoje a Baba swoje
-
DST
99.00km
-
Teren
19.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
A najważniejsze, że dało się to pogodzić.
Jak jeszcze nie wiecie organizuję w tym roku szóstą edycję Częstochowskich Orbit Rowerowych. Można więc wnioskować, że jest spora grupka, może kilkudziesięciu bikerów zainteresowanych takimi jazdami. Działając w tej materii aż prosi się pojechać tu i tam, obadać trasę, coś zmienić, przed czymś ostrzec, coś zaproponować, znaleźć i dogadać miejsca na bufety itd... Do opracowania 500 km orbity. Cel jeden. Ułatwić uczestnikom dłuuugą jazdę. Moja nóżka choć posłusznie zdrowieje nie pozwala jeszcze mocniej depnąć na pedała. Jej stan na chwilę obecną jest na tyle zadowalający, że pomalutku wykręciłem dzisiaj prawie setkę. Oczywiście z Aniołem Stróżem, w którego wcieliła się ponownie anwi. Zamiast dłuższej jazdy na siodełku musiał być pociąg a pit stopy i częstsze, i dłuższe. Do tego na dzień dobry mieliśmy różne wizje celu i trasy wycieczki. Ja jechałbym dopracować pewne odcinki orbity, anwi zaś w nowe miejsca atrakcyjne turystycznie. Na moich kierunkach wyraźnie brakowało tych atrakcji. Na dodatek przeważał ruch samochodów i zapach spalin. Ale...
Propozycja anwi uderzenia na Wierbkę z ruinami pałacyku i młynem na Pilicy była na tyle ciekawa, że dawała szansę i to całkiem niezłą do realizacji również moich celów. Wierbka leży 20 kilometrów od Szczekocin a więc niedaleko odcinka tegorocznej Orbity gdzie planowałem poszukać miejsca na zorganizowanie bufetu dla uczestników. Od dawna nosiłem się też z zamiarem odwiedzenia miejsca gdzie wywróciłem się na ubiegłorocznej orbicie by ostrzec tegorocznych orbitowiczów. Krótko pisząc, z obu stron trochę prywaty ale i dużo współdziałania. Wyszło kapitalnie nawet więcej niż zakładaliśmy. Późnym popołudniem słońce zaczęło przebijać się zza chmur by podkreślić naszą rowerową radość.
A teraz będą zdjęcia.
Obraz Matki Bożej Skarżyckiej © krzara
Skarżyce - Sanktuarium MB Skarżyckiej © krzara
Sanktuarium Matki Boskiej Skarżyckiej © krzara
Sanktuarium Matki Boskiej Skarżyckiej © krzara>
Wojskowa garkuchnia - zajazd "Venite" w Zawadzie Pileckiej k/Szczekocin © krzara
Pradła - precyzja wykonania drogowców © krzara
Tu, na wjeździe na mostek zaliczyłem kierę na ubiegłorocznej orbicie.
Wierbka - młyn © krzara
Dworek szlachecki w Gieble © krzara
Giebło - staw przy dworku © krzara
Zapraszam do obejrzenia zdjęć
anwi
Zawody inaczej - IX Bieg Leśnych Ludków
-
DST
60.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
W tej roli jeszcze nie występowałem. Wiedząc o mojej startowej niedyspozycji, przyjaciele, gospodarze imprezy, czyli członkowie Klubu Sportowego Leśne Ludki Żarki Letnisko powierzyli mi zadanie sędziego na zawodach organizowanych w ramach dorocznego święta klubu. W ubiegłym roku startowałem u nich a w tym roku miała być powtórka z rozrywki. Wyszło zupełnie inaczej i przynajmniej dla mnie proporcje sportu do rozrywki odwróciły się.
od prawej: Kasia, Grzesiek, Włodek, autor z nabitym kałachem, Jarek
Słit focie na starcie.
No cóż, żeby nie zanudzać bo a nuż ktoś będzie chciał przeczytać wpis, powiem krótko: zaproszenie i zawody potraktowałem poważnie. Podczas tygodniowych przygotowań do zawodów skupiłem się przede wszystkim nad doborem repertuaru do śpiewnika, który opracowałem na tę okoliczność. Odbyłem wiele kilkugodzinnych treningów i prób śpiewania i gry na gitarze nowych piosenek. Nie bez znaczenia był dobór tonacji. Na wszelki wypadek po dwie dla każdej piosenki bo jak nie jeden imprezowicz wie jeśli impreza udaje się to po pewnym czasie zachodzi potrzeba sięgnięcia po inną tonację. Jazdę na rowerze z gitarą mam już w zasadzie opanowaną więc z teleportacją do Żarek Letnisko nie było większych problemów poza tym, że słabsza jedna nóżka i coś za często gryf walił mi o tył kasku. Muszę jeszcze popracować nad długością szelek pokrowca.
Dalej, mówiąc krótko, sędziowanie udało się.
Nie przeoczyłem żadnego z zawodników mijających metę choć nie dysponowałem zdobyczami współczesnej techniki. A zadanie nie było łatwe. Jednocześnie trwały dwie konkurencje: biegacze robili 4 pętle po 1,5 km a ci na duathlonie dwie o kijach i dwie biegiem. Czasy z dokładnością jednej no może góra trzech sekund. Protestów nie było.
No i na koniec już bardzo króciutko. Popatrzcie co się tam potem działo!
nauka stonogi
Ups! Ta próba niestety nie powiodła się.
O! Pięknie!
Z gospodarzami.
PS.
Leśne Ludki, dziękuję za zaproszenie na Wasze sportowe święto. I tak bym Was odwiedził bo podoba mi się to co robicie i jak to robicie. Ta impreza była wytłuszczona w moim kalendarzyku na 2014. Wiedziałem, że czas spędzony wśród Was będę mile wspominał.