krzara prowadzi tutaj blog rowerowy

krzara

Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2013

Dystans całkowity:240.00 km (w terenie 23.00 km; 9.58%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:34.29 km
Więcej statystyk

Nocne morsowanie.

Wtorek, 26 lutego 2013 | dodano: 26.02.2013

.
Rozgrzewka przy zumbie i dwa wejścia do przerębli. Lekki plus. Uczta Baltazara przy ognisku. Morsowało się ze trzydzieści osób.



Poniedziałkowo

Poniedziałek, 18 lutego 2013 | dodano: 26.02.2013

.
Sala.



Od sceptycyzmu po pewność.

Niedziela, 17 lutego 2013 | dodano: 18.02.2013

.
Gdy anwi rzuca propozycję setki przyjmuję to sceptycznie. Może za wcześnie?
Połowa lutego to i krótki dzień, i króluje zima. Może nie taka sroga bo temp ma trzymać się zera ale wychładza przy dłuższym kręceniu. Obawiam się też oblodzonych chodników i jezdni. Prognozy mówią o szarej niedzieli więc i radocha z kręcenia mniejsza.
Decyzja miała zapaść rano.

Zupa z liści laurowych.
(w większych ilościach liść laurowy jest toksyczny)

Gdy nazajutrz rano zobaczyłem za oknem , że coś leci z nieba a ludzie chodzą pod parasolami przesunęliśmy o godzinę wyjazd. Po godzinie o następne pół godziny. Wreszcie nie wytrzymaliśmy i przed południem wyrzuciło nas z domów. Plany setki prysły jak bańka mydlana. Pozostało przewietrzyć się trochę, no może zaliczyć żurek w Olsztynie co dawało tylko 40 kilometrów.

Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, główne drogi były czarne, idealne jak na tę porę roku. Nie było wiatru, nie zatrzymywaliśmy się na fotki więc na liczniku szybko przybywało kilometrów.


Nasza rowerowa, częstochowska mantra.

Udało mi się przekonać Iwonę na wydłużenie jazdy po Janów. To dawało już razem z powrotem 70 kilosów. Dystans nie powalał ale robiło się bardziej rowerowo. Ciepły pizzastop w Janowie z rozgrzewającą zupą na liściach bobkowych (to nie są afrodyzjaki) serwowaną w pizzerii koło rynku przywrócił wiarę w wykręcenie setki. Trochę przekonywania i bajerowania, i była zgoda anwi na dalszą drogę do Żarek. Od tej chwili byłem pewien, że setka pęknie. Mnie, chłopu trochę szybciej się kręciło więc to odjeżdżałem, to cofałem się i tak nabijałem dodatkowe kilometry. Najważniejsze, że 100 pojawiła się w zasięgu pomysłodawczyni, anwi.

Żarki i szybkie curig tą samą drogą tak, żeby za widoku dotrzeć do domków.

Spod kościoła w Żarkach.



Poniedziałkowo

Poniedziałek, 11 lutego 2013 | dodano: 18.02.2013

Zajęcia na sali: ogólnorozwojówka i siatkówka.



W poszukiwaniu Marysiek

Niedziela, 10 lutego 2013 | dodano: 18.02.2013

.
Mała Maryśka i Duża Maryśka to wzgórza z wapiennymi ostańcami ukryte w podczęstochowskich lasach.


Mała Maryśka


Widok na Srocko z Dużej Maryśki.


Przeprośna Górka z Sanktuarium Ojca Pio.



41 Koenig Ludwig Lauf - pogodowa ruletka z happy endem.

Środa, 6 lutego 2013 | dodano: 06.02.2013

.
Takim trafnym tytułem opatrzono w lokalnej, niemieckiej gazecie artykuł o tegorocznym, słynnym biegu Koenig Ludwig Lauf zaliczanym do 16 biegów Worldloppet.


41 Koenig Ludwig Lauf zaliczony!

No cóż, apetyt rośnie w miarę jedzenia. Mając za sobą 5 startów w Biegu Piastów na dystansie 50km klasykiem i zaliczoną w ubiegłym roku Marcialongę (70km CL) we Włoszech zamarzył nam się kolejny start w biegu o randze Worldloppet. Nam, to znaczy kumplom Tadkowi, Pawłowi i mnie. Wybór padł na Koenig Ludwig Lauf rozgrywany w Niemczech ze startem w Ettal a metą w Oberammergau. Dostępne wpisowe (40 EUR), koszty transportu rozłożone na trzech oraz przymiarka do skromnego wiktu pozwoliły myśleć o tygodniowym, zimowym wyjeździe. Drugim autem wyruszyła z Częstochowy kolejna czwórka z naszego klubu Ratrak: Jurek, Danusia, Andrzej i Magda. Dołączyli również do nas zaprzyjaźnieni łodzianie Pawros z Gosią. Herman, gospodarz przytulnego pensjonatu Edelweiss w Oberau miał więc wśród swoich pensjonariuszy wesołą, trzymającą się razem dziewięcio osobową grupkę Polaków. W ramach zakwaterowania mieliśmy obfite śniadania natomiast obiadokolacje robiliśmy we własnym zakresie. Na nich królowały oczywiście codziennie makarony z różnymi sosami i dodatkami. Do szczęścia potrzebowaliśmy tylko śniegu. Niestety śnieg czyli to co wydaje się oczywistą oczywistością zimą w górach z dnia na dzień znikał w oczach. Albo topiły go plusowe temperatury dochodzące w środę nawet do 14 stopni albo spłukiwał go padający przez dwie doby deszcz. Bardzo wysoka, światowa ranga biegu ściągnęła czołówkę biegaczy na czele z Norwegami braćmi Aukland, Szwedem Ahrlin'em i Czechem Rezacem. Niestety na biegówkach nie da się wprowadzić klauzuli "zawody odbędą się bez względu na pogodę" i ona też mocno zamieszała. Można trenować w deszczu, na oblodzonych trasach, omijać poletka wody, po torach zasypanych szyszkami, liśćmi i gałązkami ale na zawody potrzebna wymagana, minimalna warstwa śniegu żeby założyć tory i przygotować trasę.


Nasza meta - Pensjonat Edelweiss w Oberau.

Do Oberau (60km za Monachium a 7km przed Garmisch- Parten-Kirchen) gdzie będziemy przebywać docieramy pod wieczór po przejechaniu 1000km. Jestem wyraźnie nie w sosie. Zmęczony podróżą, zimny pokój, zakaz korzystania z kuchni w pensjonacie. Po męskiej rozmowie z gospodarzem udaje mi się jednak wywalczyć zgodę na codzienne gotowanie makaronu. Dostaję też dodatkowy koc. Na szczęście te problemy znikną już po pierwszym wieczorku przy bawarskim piwku i Herman zadba o nas.

Wtorek - wizyta w biurze zawodów w Oberammergau. Dowiadujemy się, że organizatorzy wykreślili kilkanaście kilometrów trasy z braku wystarczającej ilości śniegu i poprowadzą bieg po płaskiej pętli pokonywanej dwa razy. Tym samym skrócili dystans do 42km. Wypadły najtrudniejsze odcinki. Z jednej strony cieszy bo daleko nam do zawodowców z drugiej pierwsze rozczarowanie. Jedziemy w rejon startu i robimy jakieś 25km. Śnieg lepki, tępy.


Nasza paczka na punkcie informacji o biegu.


Nasz pierwszy trening.


Oznakowanie tras biegowych.

Środa - Tadek i Paweł są znacznie lepsi ode mnie na biegówkach. Niech razem trenują. Na trening jadę więc z Pawrosem tym bardziej, że jest miłośnikiem geocachingu i obiecał mi wspólne szukanie w drodze powrotnej mojego pierwszego geocache'a.


Rozgrzewka.

W nocy lekki mróz zmroził tory. Przysłowiowa szklanka w torach i poza torami. Ciężko wbić kijki w oblodzony śnieg. Na zjazdach bijemy rekordy prędkości. Strach pomyśleć co byłoby w trakcie zawodów gdy będzie startować razem prawie 2500 zawodników. Prognozy zapowiadają dalsze ocieplenie.

Kolejne 25 kilometrów treningu a w drodze powrotnej szukanie geocache'a.


Jest! Odnalazłem w lesie mój pierwszy geocache.


A to moje potwierdzenie odnalezienia geocache'a - wpis do notesu chowanego razem z giftami w pudełku.
Wieczorem trochę turystyki czyli wyjazd do Garmisch-Parten-Kirchen


Ratusz w GAPA.

i

jak co dzień po obiadokolacji nocne Polaków rozmowy.

Czwartek - Wiosenna, słoneczna pogoda. Mam ochotę porobić trochę zdjęć w ciekawszych miejscach na trasach.


Opactwo Benedyktynów z XIV - Klasztor w Ettal.


Kapliczka w Graswang.


Polana startowa w Ettal.

Piątek - Pada. W planie wyjazd do Oberammergau aby pobrać numery i pakiety startowe a potem krótki trening.


Wspólne śniadania.


Z pakietami startowymi.



Sobota - Deszcz padał przez całą noc i pada dalej. Z internetu dowiadujemy się, że odwołano dzisiejszy bieg na 50 km łyżwą. Martwimy się o nasz jutrzejszy start. Co chwila spoglądamy przez okno wypatrując zmiany pogody.


Czapeczki przygotowane.

Wreszcie w południe spada temperatura do zera a potem do minus dwóch stopni i krople deszczu zamieniają się w płatki śnieg. Wraca zimowa sceneria. Jedziemy do Ettalu obejrzeć przygotowania na polanie startowej i na metę do Oberammergau.


Klasztor w Ettal w zimowej scenerii.


Stadion w Oberammergau z metą biegu.


Jutro tu będziemy finiszować.

Wieczorem ostatnie przygotowania:

Ślizgi parafiną CH8 (1st/-4st), pod stopą na trzymanie 7 warstw V45 (świeży śnieg, 0st/-3st).


Pawros i Jurek przyszywają flagi na czapeczki.


Niedziela
Jest bardzo dobrze! Trzy na minusie i dopadało 20 cm śniegu. Czyli smary trafione a trasy powinny być przygotowane. Godzinę przed startem, który przewidziano na 9:00 jesteśmy na polanie startowej w Ettal. Większość torów zajęta nartami zawodników. Zawodnicy oddają na bagaż duże, czerwone worki z ubraniami do przebrania na mecie.


Z Pawrosem na starcie.

Po dużych perypetiach (Tadek zostawił chip w worku bagażowym a ja etykietą startową w hotelu) na jeden gwizdek rusza jednocześnie z polany 2500 osób.



Istna bitwa pod Grunwaldem. Pierwsi pechowcy rozkraczeni leżą w torach i blokują jazdę. Połamane i pogubione kijki. Ciżba i pokrzykiwania gdy jeden na drugiego najeżdża. Tu organizatorzy dali ciała. Starty przy tak dużej ilości zawodników powinny odbywać się falowo z sektorów co kilka minut. Tym bardziej, że kilkadziesiąt torów na polanie szybko zwęża się do kilku a potem do trzech, a nawet miejscami do dwóch.
Wystartowałem z końca stawki (musiałem wyrobić tuż przed startem duplikat brakującej etykiety startowej) i to niestety przekreśliło szansę na lepszy wynik. O wyprzedzaniu można było myśleć dopiero po kilku kilometrach gdy pojawiały się luki między zawodnikami w torach. Początek to walka o to aby nie władować się na zawodnika jadącego przed tobą lub tego co się przewrócił i zajmuje trzy tory. Szczęśliwie unikam sytuacji kolizyjnych. Na częstych bufetach sięgam tylko w biegu po picie i żelki. Dużą niedogodnością są fatalnie rozjeżdżone tory, które prowadzą narty we wszystkie strony. Trasa w większości płaska więc dużo idzie na pchaniu. Po prawie 3,5 godzinach napierania ostatnia prosta przed metą. A jednak nam się udało! Kapryśna pogoda w ostatniej chwili zaskoczyła! Pogodowa ruletka z happy endem.


Andrzej na mecie.


Z Piotrem mieszkającym w Norwegii. Zaprasza na bieg Birkebeiner (54 CT) rozgrywany w ramach Worldloppet w Norwegii.


Na sali po biegu.


Po odebraniu nart zbiorowa fotka Częstochowian z Ratraka.

Koenig Ludwig Lauf zaliczony!

------
Dystans: 42 km
Miejsce: 1407 w open na 2170
Czas: 3:27:44



V Bieg Narciarski o Puchar Sokolich Gór

Wtorek, 5 lutego 2013 | dodano: 06.02.2013

.
Zawody odbyły się w niedzielę 27 stycznia na naszych trasach w Biskupicach. Dzięki wielkiemu zaangażowaniu Grzesia szefa Narciarskiego Klubu Ratrak, kilku zapaleńcom i wyjątkowo kapryśnej ale sprzyjającej w tym dniu zimowej pogodzie mieliśmy wreszcie po dwóch latach przerwy kolejne zawody o Puchar Sokolich Gór na dystansach 5km i 10km. Miło zanotować, że organizatorzy profesjonalnie przygotowali 10 kilometrową, urozmaiconą trasę biegnącą jurajskimi lasami. Zadbali również o oprawę medialną, internetowe zapisy, elektroniczny pomiar czasu, posiłek po zawodach, medale, puchary i nagrody. Dla bezpieczeństwa wyłączono najtrudniejszy 400 metrowy odcinek ze zjazdem.


Tu prowadzę grupkę ale czołówka daleko w przodzie.

Dobra frekwencja (65 osób na 10km i 33 osoby na 5km) świadczy o dużym zainteresowaniu biegówkami i dobrej ocenie zawodów.

---------
Dystans: 10km
Miejsce: 16 na 65
czas: 0:48:33
strata do zwycięzcy: 0:13:46