krzara prowadzi tutaj blog rowerowy

krzara

Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2015

Dystans całkowity:111.00 km (w terenie 35.00 km; 31.53%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:55.50 km
Więcej statystyk

Radość od bezimiennych

  • DST 21.00km
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 24 stycznia 2015 | dodano: 25.01.2015



"Dana, powiedz dzieciakom, że wiozę z targów psiaka... Tak, tak, dobrze słyszysz, będziemy mieli psa." - tak w rozmowie telefonicznej informowałem żonę gdy wracałem z targów w Norymberdze. Aby zrobić większe wrażenie na domownikach stawiam u nogi przed drzwiami, cudownego, dużego, groźnego wilczura z uśmiechniętą mordą i dzwonię do drzwi... Reakcja córki, syna i żony, ich miny i okrzyki przerażenia niesamowite. A to była tylko pluszowa zabawka, do złudzenia przypominająca prawdziwego dużego psa. Pies robi wrażenie na człowieku.
Wczoraj po dwudziestu latach od tamtego, wesołego wydarzenia w rodzinie a po przeszło sześćdziesięciu nie imania żadnego zwierzaka, nawet rybki w akwarium, zafundowałem sobie dwugodzinną przygodę z prawdziwymi psami. Chojrakiem to ja nie jestem zwłaszcza , że i ja i siostra byliśmy pogryzieni w dzieciństwie przez psa dziadka. Siostrze pozostawił szramę na policzku a mnie pogryzł palca. 
Dlatego z rezerwą i dużą, przynajmniej na początku ostrożnością podszedłem do kontaktu z przydzielonymi psami. Na szczęście jak zauważyłem to nie wyprowadzający jest obiektem zainteresowania mieszkańca schroniska dla bezdomnych i bezimiennych. Pies węszy okazję by wyrwać się z klatki, by poczuć przestrzeń przed sobą, biec, znaczyć teren, czuć się wolnym i robić to co chce.
Haski, pierwszy wyprowadzony przeze mnie pies z białą tęczówką prawego oka i brązową lewego od razu dawał sygnały, że nie interesuje go spacer a tylko bieganie.

Biegamy z psami ze schroniska - haski

Kilka razy miałem okazję oglądać zimą na Polanie Jakuszyckiej zaprzęgi sań. Podziwiałem jak psy haskie rwą się do biegu, jak są w swoim żywiole gdy ciągną sanie. Widziałem również hodowlę haskich w Biskupicach pod Częstochową.
Tak więc chcąc umożliwić chociaż namiastkę aktywności mojej sportowej psinie zaliczałem biegiem ścieżki wokół pierwszego jeziorka koło schroniska. O spacerze nie było mowy a haski nadal nie zauważał mojej obecności. Tylko napięta cały czas smycz mogła przypominać mu, że nie do końca jest wolny. Ale i tak zawsze był górą i on nadawał tempo biegu. Dzięki Robertowi, który też wybrał biegacza i czuwał nade mną gdy biegliśmy razem uniknąłem kilku błędów np:
- pozwolić psu napić się trochę wody ale tak by nie zamoczył łap
- izolować psa od psów z innych boksów
Zadowolony z pierwszego wybiegania mimo zerowej wdzięczności ze strony mojego haskiego podszedłem do wyboru kolejnego bezimiennego. Z dziesiątego boksu, w którym wolontariuszka fachowo szykowała sześć psiaków do wydania zaczepiając smycze do obroży, największy, do tego chyba najbardziej skaczący i szalejący przypadł akurat mnie. Chwila nieuwagi i mój stalowo-czarny zwierzak tuż po uchyleniu boksu rzucił się do ucieczki i wyrwał smycz z mojej dłoni. Przeraziłem się. Na szczęście teren schroniska był zamknięty a wolontariusze pomogli schwytać gagatka.
Zabieram psiaka ze schroniska na bieganie
Wiedziałem, że ten to dopiero da mi popalić. Tym razem na bieg wyruszyłem z Bogdanem. Bogdan dużo lepiej biega ode mnie i do tego na smyczy miał kolejnego haskiego. Przyznam się, że gdyby nie mój drugi bezimienny, który cały czas ciągnął mnie wokół dwóch jeziorek czyli jakieś trzy kilometry to ja bym tak szybko tych jeziorek nie obiegł. Pomogła mi w tym również inna, charakterystyczna cecha mojego czteronożnego biegacza. Nie miał cech przodownika. Gdy doganiał a następnie wyprzedzał haskiego Bogdana to natychmiast zwalniał. Nie chciał prowadzić. Ponownie więc prowadził haski a mój gonił go. Świetny trening interwałów dla biegacza. Chyba nie należę do osób bezinteresownych bo myślę sobie, że biegane z bezimiennymi to czerpanie korzyści przede wszystkim dla siebie. Radość, towarzystwo, trening. Trafiłem na dwa psy o bardzo dobrej kondycji, lepszej niż moja. Chyba więcej brałem od nich niż im dawałem.

PS
Od kilku miesięcy nasz klub Zabiegani Częstochowa propaguje i uczestniczy w wyprowadzaniu psów ze schroniska na spacery i bieganie.
temat na forum Zabieganych
Dzisiaj wyprowadziliśmy 51 psów. Każdy z nich chociaż przez pół godziny poczuł wolność i swobodę.



A w myślach Juramarathon 2007

  • DST 90.00km
  • Teren 35.00km
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 3 stycznia 2015 | dodano: 07.01.2015


Pierwszy, konkretny wypad w nowym roku. W kochaną Jurę, na pierwsze odcinki trasy Juramarathonu, który w 2007 roku zapoczątkował moją przygodę z rowerem górskim. Czuję wielki sentyment do tych zawodów. To były moje pierwsze rowerowe zawody w życiu. Kilka miesięcy przygotowań. Objeżdżanie trasy z  anwi. Plecak, bukłak, SPDy - same nowości! Do tego startowałem z synem (drugi w kat. M20). Bardziej się bałem o niego niż o siebie. Na trasie 15 punktów kontrolnych. Dwa bufety: na 60 km w Podlesicach i na 120 w Rabsztynie. Groźna kiera na 180 km, po której pozbierałem się (okulary wbiły się między oczy) i z rozwalonym dziobem wywalczyłem trzecie miejsce w kat. M50. Chcę sobie przypomnieć tamte chwile. Gna mnie również ciekawość na ile zmieniły się drogi i ścieżki tamtej trasy.

Opuszczam Olsztyn i czerwonym rowerowym na Zrębice
Opuszczam Olsztyn i czerwonym rowerowym na Zrębice © krzara
Tu, na 22 kilometrze był pierwszy punkt kontrolny.

30 czerwca 2007 roku przejechałem w 10 godz 13 min cały czerwony szlak rowerowy od Częstochowy do Krakowa nie rozglądając się na boki. Poza zamkami nie widziałem żadnych ostańców. Dzisiaj wypatrzyłem piękny w Suliszowicach. Nie wiem jak go nazywają.

Ostaniec na Jurze w Suliszowicach
Ostaniec na Jurze w Suliszowicach © krzara

W zagłębieniach skałek trochę tak bardzo brakującego o tej porze koloru.

Skalniaki - rojniki na jurajskich skałkach
Skalniaki - rojniki na jurajskich skałkach © krzara

Przed Ostrężnikiem kilka długich odcinków leśnych wysypanych grubym żużlem. Totalna profanacja jurajskich szlaków rowerowych.

Docieram do Ostrężnika
Docieram do Ostrężnika © krzara


Powrót asfaltem ale myśli kierują się ku dalszym odcinkom Juramarathonu.