Kwiecień, 2010
Dystans całkowity: | 933.00 km (w terenie 174.00 km; 18.65%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 14 |
Średnio na aktywność: | 66.64 km |
Więcej statystyk |
Bo w życiu trzeba mieć gest.
-
DST
37.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Bak nadal pusty więc DPD rowerkiem a wieczorem królowała jubileuszowa 50 Częstochowska Masa Krytyczna.
Ponad trzysta osób to już robi wrażenie.
Przejazd dłuższy niż zwykle, sporo znajomych. Ja w koszulce KLA Zabiegani Częstochowa.
Na koniec sprzedaż okolicznościowych szprychówek po 2zł i losowanie.
I nie ważne czy byłem przy forsie. Kupiłem dwie, dla siebie i dla anwi.
Kurcze pieczone, obie o Nr 102 i 103 wygrały.
Jubileuszowe szprychówki
Moja wygrana
W trosce o własny tyłek.
-
DST
20.00km
-
Teren
1.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Przyznam się że podchodziłem do tego poważniej niż do wszystkich dotychczasowych spraw rowerowych. Oglądałem w kilku sklepach , pytałem kumpli, syna. Możliwości było wiele. Oczywiście wiadomo dlaczego odpadły te z górnej półki. Odpadły też te z dziurą, te bardzo twarde i te ciężkie. I tak nie wiedziałem w które wejść.
Na pomoc przyszła nieoceniona Anwi. Widząc moje poprzecierane siodełko, i nieudolne próby zmiany, wręczyła mi jakieś swoje zapasowe. Nawet spodobało mi się mimo że kolorem pasowało tylko do tylnej czerwonej lampki. I właśnie dzisiaj, na krótkich, miejskich dystansach postanowiłem je sprawdzić. Co ona na to. Czy je zaakceptuje. Czy nie będzie boleć.
Iwonko - rewelacja! Kupuję! Ile chcesz za nie?
Pusty bak.
-
DST
17.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
No to rowerem.
I załatwione.
W myśl zasady "połączyć przyjemne z pożytecznym"
Niedziela o zapachu magnolii
-
DST
209.00km
-
Teren
25.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rozczarują się pewnie Ci wszyscy, którzy spodziewają się fotek pięknych magnolii na wpisie. Powiem więcej, sam jestem zaskoczony ich brakiem. Przecież to one były głównym celem naszego wyjazdu. Po prostu, nieopatrznie przegadałem pół godziny z cieciem sprzedającym bilety do parku w Pławniowicach, następnie pooglądałem pałac z żabiej perspektywy, pobawiłem się z napotkanym wilczurem, który nie chciał podać mi łapy i czas przeznaczony na magnolie się skończył. Tak zawyrokowała anwi. Zdążyłem jedynie szybko powciągać zniewalający zapach ich pięknego kwiecia i dalej w drogę. Była jeszcze jedna możliwość powrotu ale solo na sesję zdjęciową. Górę wzięły inne, przyziemne względy. Zamiast wrócić i fotografować magnolie obżeraliśmy się wielkimi , pysznymi, cieplutkimi, treściwymi gyrosami w pobliskim zajeździe greckim i popijaliśmy browcem. Pół kilo spaghetti z tuńczykiem wszamane rano przed wyjazdem spaliłem na 90 kilometrach ostrej jazdy i zaświeciła się rezerwa paliwa. Anwi też jechała na rezerwie.
Jeden z ładniejszych "bloków" w gminie - pałac XVIII w. w Tworogu
Liściasta apretura - zamek w Toszku (XV w.)
Oczami żaby - pałac Ballestremów w Pławniowicach (z boku)
Oczami żaby - pałac Ballestremów w Pławniowicach (z tyłu)
Po rewelacyjnym gyrosie, który pikantnym, czosnkowym sosem zabił całkowicie zapach magnolii wymyśliłem Brynek. Pałac równie piękny a w dodatku też szczycący się kilkoma a co najmniej dwoma magnoliami. Co by ta kwietniowa niedziela znowu zapachniała nam słodkimi magnoliami.
Jadąc na prawo i na lewo jak w dziecięcej grze planszowej „grzybobranie” zbieraliśmy prawki i muchomory w postaci różnych pałacyków. Niestety muchomorów było sporo. Zaniedbane, opuszczone, do remontu, do rozbiórki (patrz wpis anwi).
Mój GPS co jakiś czas fiksował i podpowiadał mi okrężne, terenowe drogi. Niby dla mnie to rybka ale anwi cały czas walczyła z obcierającym butem. Podziwiam, nie marudziła. Trochę obawiałem się że przedobrzę ale jakoś szybko o tym zapominałem. Symbole pałacyków i zamków na mapie kusiły i zapraszały do szukania i zwiedzania. A jest ich w tych okolicach sporo. Gdyby tak wszystkie odrestaurować jak Pławniowice byłoby co podziwiać.
Cisza nad Kanałem Gliwickim
Brynek, odwiedzany przez nas któryś raz z kolei wciąż przyciąga. Ponownie głęboko zaciągam się zniewalającym zapachem magnolii i ponownie podziwiam pałac z żabiej perspektywy. Pewnikiem hrabia Donnersmarck przewraca się w grobie widząc mizerne efekty ukwiecenia parku i ogrodu pałacowego. Człowiek zachwyca się każdym kwiatkiem, stokrotką a nawet mleczem. Tu akurat chciałby podziwiać efekty pracy ogrodnika hrabiego lub jego spadkobierców. Cienizna.
Trawnik bez kwiecia - pałac Donnersmarck'ów w Brynku
Do domu pozostało jeszcze kilkadziesiąt kmów. Trochę błądzenia po lasach, ściganie z dwoma młodymi szosowcami, dojadanie ostatnich kanapek, uzupełnianie płynów. Będą miłe wspomnienia
Jadą wozy kolorowe - na nasze utrapienie.
Drugi dzień pielgrzymki
-
DST
128.00km
-
Teren
40.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
To się dopiero u mnie rodzi. Gdzie, kiedy budowane, kto fundatorem, czym urzekają, pod jakim wezwaniem… Na razie wiem, jeśli wiem, że na moich rowerowych szlakach stoją i są okrasą danej okolicy. Ale żeby coś więcej?
Przeglądając wpisy na blogach niradhary czy kajmana czuję się jakbym sięgał po przewodnik rowerowy gdzie ,,co i gdzie” jest pięknie opisane i zilustrowane. Czasami wydaje mi się że więcej zwiedzają (i to jak wnikliwie) niż jeżdżą. A jeżdżą całkiem sporo.
Nie żeby im dorównać, choć czemu nie, ale dla zwykłej normalności należy się jakaś wiedza o tych miejscach.
Żałobny weekend był okazją do poświęcenia sakralnym miejscom więcej niż zwykle rowerowych chwil. Przejeżdżając w wyciszonym nastroju przez miejsca, które nie maja żadnego symbolu chrześcijaństwa czułem jakiś niedosyt. I jak tu pogodzić to odczucie ze zrozumieniem, że nie o to chodzi aby każda wioska miała swój kościół. Chyba tylko tak, by oddać szacunek i podziw często anonimowym twórcom, którzy tworzą ku swojej i innym potrzebie skromną ale niepowtarzalną kapliczkę na rozstaju dróg, na skraju wsi, nad strumykiem, na wzgórzu.
Tam pyszny, murowany kościół, tam okazała katedra z wieżami, tam potężne sanktuarium, tam monumentalna, nowoczesna forma kościoła a tu… mały drewniany kościółek albo prześliczna kapliczka gdzie modlitwie towarzyszy szum otaczających drzew, szmer strumyka i śpiew ptaków.
Dzisiaj bez względu na rangę czy inne przymioty, wszystkie one mają u mnie na blogu swoje pięć minut.
Mam pewne wyrzuty sumienia w stosunku do tych, które pominąłem mimo że mijałem je wczoraj i dzisiaj na swojej trasie (na rynku w Żarkach, w centrum Małus Wielkich…). No cóż, nie emanowały ani duchowością ani pięknem. A może jak to bywa na rowerowym szlaku było za mało czasu na dokładniejsze zwiedzanie, refleksje i wydobywanie tego co urzeka.
Wdzięczny jestem Kajmanowi, że podsunął mi nazwę ,,pielgrzymka” mojej dwudniowej wycieczki.
Częstochowa-Raków kościół pw. Św.Józefa Rzemieślnika (tu brałem ślub)
Przybynów - kościół pw. Św. Mikołaja
Leśniów k/Żarek - Klasztor, Sanktuarium NMP Lesniowskiej
Pustelnia w Czatachowej - kościółek pw. Ducha Św.
Zrębice - Kościół pw. Św. Idziego (tu zatrzymałem się o 16 na mszę)
Małusy Wielkie - przydrożna kapliczka
Wancerzów - Klasztor Sanktuarium MB Mstowskiej Miłosierdzia
Przeprośna Górka pod Częstochowa - ostatni etap pielgrzymek.
Sanktuarium Ojca Pio
Jako rodowity Częstochowianin przywykłem do niezliczonych pielgrzymek ludzi z całej Polski i całego świata. Tu, pod szczyt Jasnej Góry. Piesze, biegowe, rowerowe, motocyklowe… Gdy je spotykam, macham na powitanie i witam uśmiechem. Sam nie uczestniczyłem dotąd w żadnej bo mam Ją Tu, na miejscu. Nie mogłem Jej pominąć na szlaku pielgrzymki. To Tu, u Jej stóp, już po zachodzie słońca kończyłem razem z Anwi kolejny, rowerowy dzień.
Podjechałem pod szczyt Klasztoru Jasnogórskiego tylko na dziękczynną zdrowaśkę. Miało być krótko i bez fotek. Ona, Królowa, upomniała się jednak na swój, oryginalny sposób by stanąć na blogu w równym szeregu z fotkami odwiedzanych miejsc sakralnych.
Nad Jasnogórską wieżą wisiał jasny rogal księżyca.
Półksiężyc -symbol maryjny
Postanowiłem to uwiecznić. Znalazłem miejsce, z którego widać było jak rogal łączy się z krzyżem. Cyknąłem dwa zdjęcia. Niestety, krzyż był prawie niewidoczny. Na dodatek nie miałem statywu niezbędnego przy maksymalnym zoomie i wyszły rozmyte. Ale walczyłem dalej. Położyłem się na trawie i zrobiłem statyw z kasku. Poprawiła się ostrość. Dalej nie było krzyża. Aż tu nagle... Krzyż zaświecił się i stał się tak samo jasny jak księżyc nad nim. Przypadek? Jej odpowiedź?
PS
Na pielgrzymce jak to na pielgrzymce, nie musi być cały czas w zadumie.
W Jaroszowie, małej jurajskiej wiosce pytamy o drogę i przyjmujemy zaproszenie na wspaniałe wypieki. Nie odmówiliśmy potrzebnej rowerzyście porcji kalorii.
Ciasto z rodzynkiem.
W smutku.
-
DST
133.00km
-
Teren
60.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Stara kapliczka przy ul. Bialskiej (Alei Brzozowej) / Częstochowa
Sanktuarium Krwi Chrystusa (w budowie) / Częstochowa
Nowicjat Towarzystwa Salezjańskiego (Kopiec k/Cz-wy)
w Kamyku
w Kłobucku
w Truskolasach
w Zborowskich
w Pawełkach
w Konopiskach
Non stop deszcz
-
DST
72.00km
-
Teren
1.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Olsztyn - Ciecierzyn - Zrębice - Biskupice - Olsztyn - Srocko - dom
Trening na trasie 2 Biegu Częstochowskiego
-
DST
23.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
10 rowerem i 10 z buta.
Lekkie poddenerwowanie.
-
DST
23.00km
-
Teren
2.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Syn Paveu pojechał dzisiaj na Maraton MTB w Dolsku. To będzie jego chrzest bojowy na Giga w drużynie BikeBoardu. Solidnie trenował od dłuższego czasu. A tata się martwi.
Trąbka
-
DST
37.00km
-
Teren
3.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Skoro mam robić za pilota na Biegu Częstochowskim to coś mnie musi wyróżniać, czymś muszę sygnalizować nadbiegającą czołówkę, czymś muszę ostrzegać przypadkowych przechodniów i osoby, które znajdą się na drodze biegnących. Zakupiłem w rowerowym sklepie metalową trąbkę z gumową gruszką. Niby zabawka a jaka pożyteczna. Wypróbowałem ją dzisiaj prowadząc czołówkę zabieganych podczas treningu po trasie biegu. Robi sporo fajnego chałasu. Trudno na jej odgłos nie zareagować.
Założyłem też semislicki tak aby ułatwić sobie kręcenie i skupić się maksymalnie na obserwowaniu przedpola oraz napierających z tyłu biegaczy.
Wyszło całkiem nieżle.
Moje narzędzie pracy.