Niedziela o zapachu magnolii
-
DST
209.00km
-
Teren
25.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rozczarują się pewnie Ci wszyscy, którzy spodziewają się fotek pięknych magnolii na wpisie. Powiem więcej, sam jestem zaskoczony ich brakiem. Przecież to one były głównym celem naszego wyjazdu. Po prostu, nieopatrznie przegadałem pół godziny z cieciem sprzedającym bilety do parku w Pławniowicach, następnie pooglądałem pałac z żabiej perspektywy, pobawiłem się z napotkanym wilczurem, który nie chciał podać mi łapy i czas przeznaczony na magnolie się skończył. Tak zawyrokowała anwi. Zdążyłem jedynie szybko powciągać zniewalający zapach ich pięknego kwiecia i dalej w drogę. Była jeszcze jedna możliwość powrotu ale solo na sesję zdjęciową. Górę wzięły inne, przyziemne względy. Zamiast wrócić i fotografować magnolie obżeraliśmy się wielkimi , pysznymi, cieplutkimi, treściwymi gyrosami w pobliskim zajeździe greckim i popijaliśmy browcem. Pół kilo spaghetti z tuńczykiem wszamane rano przed wyjazdem spaliłem na 90 kilometrach ostrej jazdy i zaświeciła się rezerwa paliwa. Anwi też jechała na rezerwie.
Jeden z ładniejszych "bloków" w gminie - pałac XVIII w. w Tworogu
Liściasta apretura - zamek w Toszku (XV w.)
Oczami żaby - pałac Ballestremów w Pławniowicach (z boku)
Oczami żaby - pałac Ballestremów w Pławniowicach (z tyłu)
Po rewelacyjnym gyrosie, który pikantnym, czosnkowym sosem zabił całkowicie zapach magnolii wymyśliłem Brynek. Pałac równie piękny a w dodatku też szczycący się kilkoma a co najmniej dwoma magnoliami. Co by ta kwietniowa niedziela znowu zapachniała nam słodkimi magnoliami.
Jadąc na prawo i na lewo jak w dziecięcej grze planszowej „grzybobranie” zbieraliśmy prawki i muchomory w postaci różnych pałacyków. Niestety muchomorów było sporo. Zaniedbane, opuszczone, do remontu, do rozbiórki (patrz wpis anwi).
Mój GPS co jakiś czas fiksował i podpowiadał mi okrężne, terenowe drogi. Niby dla mnie to rybka ale anwi cały czas walczyła z obcierającym butem. Podziwiam, nie marudziła. Trochę obawiałem się że przedobrzę ale jakoś szybko o tym zapominałem. Symbole pałacyków i zamków na mapie kusiły i zapraszały do szukania i zwiedzania. A jest ich w tych okolicach sporo. Gdyby tak wszystkie odrestaurować jak Pławniowice byłoby co podziwiać.
Cisza nad Kanałem Gliwickim
Brynek, odwiedzany przez nas któryś raz z kolei wciąż przyciąga. Ponownie głęboko zaciągam się zniewalającym zapachem magnolii i ponownie podziwiam pałac z żabiej perspektywy. Pewnikiem hrabia Donnersmarck przewraca się w grobie widząc mizerne efekty ukwiecenia parku i ogrodu pałacowego. Człowiek zachwyca się każdym kwiatkiem, stokrotką a nawet mleczem. Tu akurat chciałby podziwiać efekty pracy ogrodnika hrabiego lub jego spadkobierców. Cienizna.
Trawnik bez kwiecia - pałac Donnersmarck'ów w Brynku
Do domu pozostało jeszcze kilkadziesiąt kmów. Trochę błądzenia po lasach, ściganie z dwoma młodymi szosowcami, dojadanie ostatnich kanapek, uzupełnianie płynów. Będą miłe wspomnienia
Jadą wozy kolorowe - na nasze utrapienie.
komentarze
Gratuluje dwusetki:)
Patrzę na te Wasze dystanse i za każdym razem oczy mi się duże robią...
Piękną wycieczkę mieliście. No i zdjęcia fajne, i poczytać jest co... :)
I im dłużej czytam Wasze blogi, tym bardziej z nich bije taka wiosenna radość (niezależnie od aktualnie nam panującej pory roku); i widać, że to, co napisałeś na moim blogu, to prawda :)
A ja się kuruję, coby z tej wszechstronnej, wielowymiarowej wiosny jak najwięcej korzystać :)
"Choć się Kajman bardzo stara
znowu go przegania Krzara!
Hej!"