krzara prowadzi tutaj blog rowerowy

krzara

Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2010

Dystans całkowity:619.00 km (w terenie 26.00 km; 4.20%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:47.62 km
Więcej statystyk

Baner

Środa, 31 marca 2010 | dodano: 31.03.2010

Zgłosiłem się na ochotnika do pomocy przy wieszaniu banera w centrum Częstochowy.
Nocka, zimno, mokro, wietrznie. I brzydko powiesiliśmy. Jak bone dydy nie z mojej winy.
Jaja kobyły a i obecny konstruktor (a czemu nie) wietrzę w tym wadę konstrukcyjną banera.
I to byłoby tyle na tera. Idę spać bo zaczyna działać herbatka z rumem.
Wszystkim bs-owiczom mówię dobranoc.

PS
Zapomniałem doda ć, że herbatkę potraktowałem nie tylko rumem ale i miodem.
Cytryny nie miałem więc nie musiałem się zastanawiać czy ją też doda ć czy nie.



Trasa fitnes.

Wtorek, 30 marca 2010 | dodano: 30.03.2010

Mam kilka opcji.
Najkrótsza, zwana przeze mnie trasą śpiocha ma 4,5km
Nienajkrótsza, zwana trasą fitnes ma 6,5km
Nienajdłuższa, zwana trasą mam czas ma 9km
Najdłuższa, zwana trasą gdzie mnie oczy poniosą ma 20km

Jak się na pewno domyślacie mowa o drodze do, albo z pracy.

Jak zaśpię to startuje opcja pierwsza.
Jak chcę myknąć rankiem przez lasek, dokładam 2km i uruchamiam opcję drugą.
Jak obiad może poczekać to wracam wg trzeciej opcji.
Jak odpalić opcję czwartą nie wiem bo jeszcze mi nie odbiło.



VI LO (16) - ostatnie

Poniedziałek, 29 marca 2010 | dodano: 29.03.2010

Będzie mi brakować tej coponiedziałkowej zaprawy wsadzającej mnie na rower. Coś trzeba na to miejsce wymyśleć. Ale co?



Cel - zamek w Siewierzu

Niedziela, 28 marca 2010 | dodano: 28.03.2010


W samo południe docieramy do celu.


No nie. Nawet o nas (rowerzystach) pomyśleli.


było en face a teraz z profilu.


Dalej dwie kopalnie dolomitów koło Siewierza


Jeszcze dalej ładny w Pińczycach


Sorry ale pod tym zdjęciem muszę się rozpisać.
anwi daleko w przodzie. Spotykam Rufusa (jeden z lepszych wymiataczy w Czewce).
Wskakuję mu na koło i 35 nie schodzi z licznka. Po 8km pościgu Anwi cyka nam pamiątkowe zdjęcie.

PS
Yacek, czy na tej drodze nas spotkałeś?

Klinkier to już rzadkość.



49 CMK

Piątek, 26 marca 2010 | dodano: 26.03.2010

Za miesiąc jubileuszowa, 50 Częstochowska Masa Krytyczna. Dzisiaj peleton liczył 150 osób. Wciąż mało jak na duże miasto. Przejazd niestety tymi samymi , głównymi ulicami Częstochowy. Może jubileusz ożywi imprezę tak potrzebną dla rowerowego światka. Miła pogawędka z Lukasem (fotograf masy) i Sławkiem (rolkarz przede wszystkim). Lukas wspomina zeszłoroczną, wspaniałą, wspólną Mega Orbitę (220km wokół Cz-wy) i potwierdza gotowość do tegorocznej Giga Orbity (300km).
Po masie Rowerowy trening z Iwoną na trasie Biegu Częstochowskiego. Tym razem jestem pacemakerem dla Iwony (18km/h na podjazdach, 22 na płaskim, 30 na zjazdach).
Trzeba to powtórzyć w dzień.



VI LO (15) przedostatnie

Poniedziałek, 22 marca 2010 | dodano: 22.03.2010

Pół zardzewiałej szpilki w oponie. Znowu kicha po wyjściu z treningu. Wymiana dętki o północy w blasku księżyca. Czyż nie romantycznie?



Wrzucam na luz

Niedziela, 21 marca 2010 | dodano: 21.03.2010

Aspiryna Bayera na noc pomogła. Skurcze ustąpiły. Sięgam po nią profilaktycznie raz w miesiącu jeśli nie wiem co mi jest. Pomaga. Kiedyś na wszystko pomagała mi Eukardina. Podobno wycofali ją bo nie miała żadnych właściwości leczniczych. Mnie zawsze ratowa w różnych dolegliwościach i przypadłościach. Jesli dołożymy do tego magnez MgB6 oto cała moja apteka. Generalnie nie znam się na lekach. Parę lat temu gdy poskręcany skurczami nóg i rąk stawiłem się w przychodni kochana pani doktór zaaplikowała mi przez trzy dni, trzy razy dziennie po dziesięć tabletek magnezu (sic!). Zdębiałem. Podobno byłem całkowicie rozmagnezowany. Czym? Co wtorek i piątek fundowałem sobie blok wysokiego pocenia: dwie godz stadionu, następnie godzinę siłowni i dwie godziny sauny. Od 18:00 do 23:00. Noc po była koszmarem. Nie wiedziałem jak uwolnić się od skurczów. W lato dodatkowo pociło słońce.
Wyczuwając przyjacielskie rady niradhary dzisiaj wrzuciłem na luz.
Żadnych rannych pobódek - wyjazd po obiedzie godz 11:00.
Żadnego ścigania - chyba że z wiatrem.
Żadnego niepewnego posiłku - salseson ozorkowy.
Żadnego świństwa do picia - tylko coca cola do bidonu.
No i trasa mniej ambitna - bo płasko.
Jezioro w Jeziorze bo tam pojechałem razem z anwi, położone wśród lasów miało pokazać nam wszystkie oblicza wmówionej nam wiosny. Nic z tego. Zima ma się tam całkiem dobrze. Jezioro całe skute grubym lodem, żadnego ptactwa. Syberia.



Dojście do pomostów zdradliwe. Przez bagna przerzucone są kładki zrobione z potrójnych, cienkich belek. Na miejsce kontemplacji w sam raz.


autor

A za tydzień niedziela palmowa.



Zbyt ostro

Sobota, 20 marca 2010 | dodano: 20.03.2010

Pyszny, gęsty krupnik czekał na mnie po powrocie z wycieczki. Sam go rano wysmerfowałem.
Krupnik i ogórkowa to moja specjalność. Dają duże pole do popisu. Np. taka ogórkowa: w pon. z ryżem, we wtorek z ziemniakami, w środę z makaronem. Ilość możliwych podań to 3! (silnia) czyli 1x2x3=6. Przez 6 tygodni masz inną kolejność serwowania. Z krupnikiem podobnie a nawet jeszcze więcej bo to można i na żeberkach, i na kurczaku, nóżkach, golonce... Do tego na kaszy jęczmiennej, na ryżu, pęczaku... Mięsko pokrojone,włoszczyzna pokrojona, szklanka kaszy i wychodzi pychotka aż łycha staje w zupie.
No cóż, brakowało mi tego krupniku od pierwszych kilometrów. Znowu zaczynamy od Olsztyna. Celem inny zamek na Jurze - zamek w Mirowie. Miło popatrzeć na uwolnioną ze śniegów oziminę. Żegnaj zimo.



W brzuchu burczy. Było jabłko ale to pierdoła. Był snickers, coś tam dał ale na krótko. Tuńczyk z puszki do czterech pajd chleba zaliczony w połowie wycieczki jakoś był nietrafiony. A tu górka za górką. Wszystko przez tą dziewczynę z wiadrami wody. anwi miała mnie z nią zapoznać. Mieszka na czterdziestym km naszej trasy w Złotym Potoku, koło kościoła. Podjeżdżamy. Faktycznie niesie wodę w dwóch konwiach. Całkiem ładna , więc nie wypinając się z SPDów zatrzymuję się i niby o drogę pytam. Na Niegową.



I to był wyrok na dzisiejszą wycieczkę. Poniosło nas po górkach. Światek częstochowskich bikerów wie, że tereny Niegowej dają w kość. Żal mi było Anwi bo to miała być wycieczka na luzie. Planowała wypatrzeć i sfotografować wszystkie, pierwsze wiosenne kwiatki. Jakoś całkiem niechcący pokrzyżowałem jej plany. No bo jak tu odpuścić możliwość poprawienia życiówki. Wspinamy się pod ambitną, długaśną górkę za Gorzkowem. Wiatr w twarz, więc myślę gdyby tak z tej górki, i z wiatrem? Może choć trochę zbliżę się do życiówki kajmana (240km/h). U mnie jak coś zaświta to nie walczę już z tym. Strata czasu. Działam. Anwi zmaga się z górą a ja już mknę z powrotem. Trudno coś za coś. Przyjdzie wdrapywać się jeszcze raz. I wyszło



No dobra a co z wiosną?
Była. Była na targu. Toż to najwyższa pora zaopatrzyć się w nasiona.



Jedziemy do Mirowa ale jakoś tak wyszło od d.. strony, przez Bobolice. Po drodze w Niegowej



Jest i zamek w Bobolicach



Jest i zamek w Mirowie



Kasa notabli i programy unijne robią swoje. Unia dofinansowuje nie tylko rewitalizacje zamków ale i mniejsze przybytki co widać po niebieskich, eleganckich napisach na wiejskich Toaletach.



I tak zwiedziwszy kilka odnowionych obiektów, zawarwszy nowe a ciepłe znajomości, przemierzywszy dotąd nie znane dukty, w dobrych, bo już wiosennych nastrojach wracamy przez kochany Olsztyn do domu. Aż tu nagle...Może z siedem km od domu, zaczęło uchodzić ze mnie powietrze. Anwi wyszła na czoło a ja odpadam i konam. Totalna słabość, skurcze obu ud, dreszcze. Przywodziciele sztywnieją, mroczki w oczach. Wyszło zbyt ostre, wiosenne tańczenie po górkach. Za wcześnie, za wcześnie kwiatuszku jak mawiała moja kochana mama. Trzeba poważniej podejść do początku sezonu. Zajrzeć do literatury, poczytać. Budować bazę itp, itd.
Pisząc to o północy dalej walczę ze skurczami. Od dwóch lat brałem codziennie magnez. Działało. Od trzech tygodni przestałem. Błąd.



Pacemarker

Czwartek, 18 marca 2010 | dodano: 18.03.2010

Mój klub Zabiegani wytypował mnie do roli pacemarkera prowadzącego rowerkiem czołówkę 2 Biegu Częstochowskiego (10km). Zdrowo namieszali mi w głowie. Spadło to na mnie jak grom z jasnego nieba. Odebrałem propozycję jako wielkie wyróżnienie więc nie mogłem odmówić. Bieg ma się odbyć 17 kwietnia na dwóch pięciokilometrowych pętlach wokół klasztoru Jasnogórskiego. Znam trasę bo startowałem rok temu w pierwszej edycji. Niewiadomą jest wcielenie się w nową dla mnie rolę pacemarkera. Mam prowadzić czołówkę, jadąc 20-30m przed nią. Zważywszy, że elita (w ubiegłym roku dwóch Kenijczyków) napiera z prędkością średnią 20km/h, (zwycięzca miał 30:51) to zadanie to nie jest takie proste. Trasa ma trzy długie podbiegi i sporo bruku.
Dzisiaj, przywdziawszy żółtą, odblaskową kamizelkę postanowiłem zmierzyć się z czekającym mnie wyzwaniem. Kumple od paru tygodni, co czwartek o godz 20:00 trenują na trasie biegu. Śnieg znika więc mogłem dołączyć do nich i wczuć się w rolę tego jak mu tam...
Pierwsza przymiarka wypadła zadawalająco. Trenowałem spoglądanie za siebie i kontrolowanie stałej odległości od czołówki. Nie było to zbyt trudne bo wolne tempo biegu na treningu 12-16km/h ułatwiało mi zadanie. Co będzie jak trzeba się będzie zmierzyć z tempem 15-25km/h a może większym?



VI LO (14)

Poniedziałek, 15 marca 2010 | dodano: 16.03.2010

Kolejny, oby ostatni zimowy wyjazd na salę.
Ślisko.