krzara prowadzi tutaj blog rowerowy

krzara

Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2011

Dystans całkowity:343.00 km (w terenie 34.00 km; 9.91%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:42.88 km
Więcej statystyk

Zabawa w speleologów - Jaskinie Olsztyńska i Komarowa

Niedziela, 30 stycznia 2011 | dodano: 31.01.2011

W Sokole Góry. W plecaku czołówka, kurtka i rękawiczki do chodzenia po jaskiniach.
Dziesiątki razy przejeżdżaliśmy szlakami rowerowymi i pieszymi przez Sokole. Nigdy jednak nie zatrzymaliśmy się dla jaskiń. Jakież ich tu bogactwo. Na szczęście są i te łatwiejsze, poziome, dla takich leszczy jak my, ogólnodostępne chociaż ukryte w gąszczu skał. Można je zwiedzać bez specjalistycznego sprzętu.

Perspektywa przebywania wkrótce w cieplejszych pomieszczeniach (mam na myśli jaskinie) zamiast na mroźnym powietrzu, na siodełku, w dodatku smagany z zewnątrz wiatrem a oblewany wewnątrz potem wyciskanym z pokonywania wszędobylskich górek pcha do przodu. Po ponad godzinnym kręceniu docieramy z anwi do podnóża Gór Sokolich. W ich wnętrzu kryją się zawiłe systemy korytarzy i tuneli przeróżnych jaskiń. Góry te porośnięte w większości bukami, zimą odsłaniają swoje skarby. Liczne, wapienne ostańce wyłaniają się spoza bezlistnych konarów drzew. Biało-kremowa barwa skał wyraźnie odcina się od śnieżnej szaty. Na leśnych rozdrożach sporo tablic informacyjnych i drogowskazów. Na drzewach różnokolorowe znaki szlaków pieszych i rowerowych. Nawet do nordic-walking`u. Brak jednak informacji o tym jak dotrzeć do poszczególnych jaskiń. Myślę, że to i dobrze, że dzięki temu chroni się te cudeńka przed inwazją przypadkowych turystów. Szukanie wejścia do jaskini staje się więc dodatkową atrakcją. Przy odrobinie szczęścia można spotkać przy jaskiniach prawdziwych grotołazów, zobaczyć ich w akcji. Pełni szacunku do naszych rowerowych pasji i vice versa zawsze chętnie podzielą się wiedzą na temat danego miejsca.
„Na nosa” ale i z duża podpowiedzią spotkanego turysty docieramy nad prawie trzydziestometrową studnię Jaskini Koralowej położoną na zboczu Pustelnicy.


Przy Jaskini Koralowej


Wejście do Jaskini Koralowej

Tu wymagane są techniki taternictwa jaskiniowego. Oczywiście zadowalamy się tylko poznaniem miejsca zjazdu do jaskini i rozmową z dwoma grotołazami. Nam, lamerom szukać jaskiń poziomych, co najwyżej pochyłych więc dostajemy namiar na Olsztyńską leżącą po przeciwnej stronie góry. To właśnie ona, niegdyś jedna z piękniejszych w Polsce jest głównym celem naszego dzisiejszego wyjazdu.
Zostawiamy na górze Pustelnicy szczepione rowery



i wyruszamy na poszukiwanie Jaskini Olsztyńskiej
Idąc trawersem wzdłuż zbocza zaglądamy pod każdy ostaniec wypatrując otworu do jaskini. Po drodze zaliczamy dwa duże schroniska skalne. Jest i J. Olsztyńska.



Wejście do Jaskini Olsztyńskiej

Podziwiamy jak zima bezskutecznie próbuje wedrzeć się do jaskini. Tworzy w jej przedsionku niezliczone ilości sopli i lodowe stalagmity przypominające bańki na ciele chorego.


W przedsionku Jaskini Olsztyńskiej

Przed penetracją jaskini sięgamy do naszych plecaków po małe co nieco. Wcinamy bułki z golonką, popijamy gorącą herbatą z cytryną i miodem a w międzyczasie szukamy ciekawych ujęć na fotki. Przyznam się po raz pierwszy na blogu, że od dawna toczę ostrą walkę z anwi na fotki. Robi to świetnie wyłapując co ciekawsze kąski. Czasami musimy zaklepywać dla siebie jakieś ujęcie, jakiś pomysł. Do rękoczynów między nami chyba nie dojdzie bo tematów ci u nas pod dostatkiem. Ruszamy w głąb jaskini.


100% wilgotności


Nacieki

Bogatsi o wiedzę na temat jaskini zaczerpniętą z internetu i historię młodego grotołaza, który rok temu utknął w zacisku próbując przejść wąskim tunelem z J. Olsztyńskiej do Jaskini Wszystkich Świętych podziwiamy wysokie korytarze, kominy,rynny i nacieki, półki… Oj przydałoby się lepsze oświetlenie. Przy tak dużych i wysokich korytarzach nie jesteśmy w stanie zrobić nawet marnych zdjęć. Czołówkę kupiłem w Praktikerze za 20zł (sic!) więc nie mogę żądać za wiele. Ogrom, różnorodność ścian, wnęk, nacieków robi wrażenie. Niewyobrażalne jak tu było jeszcze bajeczniej kiedyś, przed urobkiem szpatu. Ale nawet to co pozostało wystarcza do podziwiania.



Widok z Jaskini Olsztyńskiej

I ta jaskinia przywoła mnie jeszcze nie raz. Choćby po to aby namierzyć gdzieś nad półką w komorze jaskini wejście do maleńkiego tunelu prowadzącego do J. Wszystkich Świętych. Teraz już wiem gdzie go szukać.

Przed nami jeszcze trochę czasu. Można pokusić się o poszukanie kolejnej jaskini. Z mapy wynika, że wejście do niej leży w odległości około kilometra. Wracamy do rowerów. I tu konsternacja. Nie mogę znaleźć kluczyka od linki zabezpieczającej rowery. Robi się nieciekawie. Zaczynam kombinować jak wracać z połączonymi rowerami. Nigdy tego nie robiłem. Jak to u mnie bywa w takich sytuacjach liczę na pomoc mojego osobistego anioła stróża. Trudno, nie dałem mu dzisiaj wolnego, może czuwa. I tak też było.


Jest zguba

W promieniu dwóch metrów od rowerów błysnął w słońcu wdeptany w śnieg, przysłonięty uschłym listkiem maleńki kluczyk. Uf, jak tu na Ciebie nie liczyć kochany aniołku. Taki żem gapowaty. Uradowani sprowadzamy rowery z góry na ścieżkę i jedziemy w kierunku gdzie być może znajdziemy Komarową. Jest sporo spacerowiczów bo i niedziela piękna. Zimowych rowerzystów, dziwaków, nie uświadczysz. Sorry, był jeden chłopak. Mając po prawej stronie pasmo górskie wypatrujemy na zboczach wśród skał jakichś otworów. Na darmo. Znowu nos podpowiada by odbić ze szlaku w prawo nieuczęszczaną ścieżką. Strzał w dziesiątkę. Po kilkuset metrach jest góra, wysoko na zboczu ostańce, są ślady dwóch osób, jest wejście do jaskini. Ale do jakiej? I tym razem mamy dużo szczęścia. Przy wejściu do jaskini, która idealnie sprzyja biwakowaniu bo skały tworzą zadaszenie z boku jaskini, trójka włóczęgów szykuje ognisko.


Stali bywalcy imprez pod J. Komarową

Napotkani, dobrze zorientowani jaskiniowcy potwierdzają że znajdujemy się przy Jaskini Komarowej. Tym razem nie bawię się w elegancika i daję się trochę wyciorać zaglądając w różne dziury jaskini.


Im głębiej tym ciekawiej


Jeszcze jedna komora - sypialnia

Jaskinia świetna na biwakowanie i spanie. Czy i mnie kiedyś będzie to dane?



Żegnamy Jaskinię Komarową



Zabawa w speleologów - Jaskinia pod Zieloną Górą

Sobota, 29 stycznia 2011 | dodano: 29.01.2011

Jako adepci "speleolodzy" zaglądamy tylko do jaskiń poziomych. Dzisiaj na rozkładzie jedyna w swoim rodzaju jaskinia z lasem kamiennych kolumn, Jaskinia pod Zielona Górą. Zaledwie 15km od domu.











Autofotka




W głębi otwór do najniższej komory.




anwi czeka na górze


Pierwszy wchodzę i ostatni wychodzę




Kolejna jaskinia zdobyta


Pod górą jaskinia a na górze skałki. Najciekawsza to Diabelskie kowadło, nieopodal wejścia do jaskini.



59 Częstochowska Masa

Piątek, 28 stycznia 2011 | dodano: 29.01.2011

Tylko 20 osób. Lekki mrozik. Przejazd bez obstawy policji.



Zabawa w speleologów - Jaskinie Towarna i Niedźwiedzia

Niedziela, 23 stycznia 2011 | dodano: 23.01.2011

Jaskinie: Towarna, Niedźwiedzia i Dzwonnica



Kujmy żelazo póki gorące. Zeszłotygodniowy pomysł spenetrowania trzech, połączonych ze sobą (?) jaskiń w Górach Towarnych wcielamy w życie. Z krótkich informacji zamieszczonych w internecie o jaskiniach: Towarnej, Niedźwiedziej i Dzwonnicy wynikało, że należą do jaskiń o małym stopniu trudności. Nie czyniliśmy więc z anwi specjalnych przygotowań. Ograniczyliśmy się do zabezpieczenia czołówek, podręcznej mapy i w miarę odpowiednich ubrań.
Wywiad przeprowadzony wśród znajomych kumpli, którzy chodzili trochę po jaskiniach nie dał odpowiedzi czy możliwe jest przejście między Towarną a Dzwonnicą. Nie robili tego. Oczywiście fajnie byłoby go zrobić tak aby za jednym wejściem obskoczyć trzy jaskinie. Decydujemy się wejść od Towarnej i jeśli to jest możliwe wyjść Dzwonnicą.
Przed nami ponad 180 m nieznanych korytarzy.
Świadomość, że po kilku, kilkunastu czy nawet kilkudziesięciu metrach możesz czołgając się dotrzeć do komory, odreagować i podziwiać ją, ładuje akumulatory. Jak będzie tutaj?
Rozmyślając o penetracji jaskiń pamiętałem aby na drugi plan nie zeszły dwie inne, ważne, niedzielne sprawy związane z wyjazdem. A mianowicie zrobienie zdjęcia zagadki na forum rowerowe oraz kilkugodzinna praca przy torach biegówkowych w Biskupicach.. Krótki dzień utrudnia swobodne ułożenia planu dnia, nie mniej, nie rezygnuję z niczego.
Przed Olsztynem a dokładnie w Kusiętach robimy zdjęcie „kamiennego orła”. To on będzie zagadką z tego wyjazdu.



Prześmieszny, z czujnym, czerwonym oczkiem i drucianym pióropuszem stoi sobie na skałce przy drodze i zaprasza turystów.
Anwi zakłada swoją bazę wypadową w Olsztynie.
Ja ostro do Biskupic. Ekipa dziewięciu chłopa przystępuje do równania ścieżek pod tory i wbijania kilkudziesięciu pali na nowe oznakowanie trasy. Trzy bite godziny.
Mam godzinny poślizg. Kumpel częściowo ratuje mnie od dłuższej wpadki i podwozi po skończonej pracy pod Góry Towarne.
Wszystko w biegu. Doganiam anwi. Podchodzimy pod Jaskinię Towarną.



Za chwilę wkroczymy w inny wymiar czaso-przestrzenny. Póki co czujemy późne, zimowe popołudnie. Tam, w jaskiniach, czas, pora dnia, pora roku, różnice temperatur nie istnieją. Jest to cholernie wygodne. Nie musisz tak jak na powierzchni co rusz dostosowywać się do zmieniającego się otoczenia. Constans.



Zostawiamy rowery na początku jaskini i...



ruszamy w głąb korytarza. Po kilkunastu metrach od wejścia odbija na prawo wąski, wysoki korytarz prowadzący do J. Towarnej. Wzdłuż korytarza bardzo zróżnicowane sklepienie i ściany o różnych formach skalnych. Po obu stronach korytarza obniżenia poziomów. Na końcu po prawej pionowy otwór prowadzący do najniższej komnaty. Zwiedzanie. Wracamy do głównego korytarza i kierujemy się na J Niedźwiedzią. Podziwiamy po obu stronach niezliczone jamy, zagłębienia, otwory i nacieki. Szeroki zakręt w prawo stanowi rodzaj komnaty a na jej końcu znajdują się: na wprost mały otwór, który pozwala na czworaka przedostać się do J. Niedźwiedziej a na lewo mała dziura kusząca do dalszej penetracji. Czyżby to było tajemnicze przejście do Dzwonnicy? Trochę mało prawdopodobne. Tam się nie da wejść. Zagadkę tą zostawiamy na później i na czworaka próbujemy przedostać się do Niedźwiedziej.



Rowerowy kask to nie najlepsze rozwiązanie . Tu przydałby się zwykły, mały, gładki garnek bez dziur. Bez przerwy stukam nim o sufit. Niby chroni.
W Niedźwiedziej przerwa w podróży.



Dla urozmaicenia surrealistyczna fotka martwej natury. Ostra czerwień jabłek ożywia skalne kolory.



Wracamy pod tajemniczy otwór przed Niedźwiedzią. Chyba trochę późno na sprawdzania jednak chociaż częściowo muszę rozwiązać zagadkę. Czy w ogóle da się tam wcisnąć? A jeśli tak to jak daleko?. Analizujemy szkic mapy.



Wszystko wskazuje na to że jest to poszukiwane przejście do Dzwonnicy. Iwona zostaje u wejścia a ja...



Trochę mam pietra czy się nie zakleszczę. A co będzie z cofaniem tyłem. Suwając się zrobiłem kilka metrów. Podłoże raczej płaskie z utwardzonej gliny. Nad głową w miarę gładko. Zdejmuję kask bo nie mieszczę się z nim. Popycham go przed sobą. Liczę na to, że jak głowa i ramiona wciskają się to reszta za nimi przejdzie. Kolejne metry i zakręt w prawo. Nie mam już kontaktu z Iwoną. O odwróceniu nie ma mowy. Kolejne metry i nagle czuję powiew świeżego, zimnego powietrza w twarz. Czyli to może być powiew od wejścia do Dzwonnicy. Za wcześnie uwierzyłem w sukces. Przede mną w świetle latarki błyszczy metrowa kałuża. Perspektywa przejechania brzuchem po wodzie szokuje ale i nakazuje odwrót. Wykorzystuję miejscowe boczne wgłębienia i cudem obracam się. Nie wiem jak to było możliwe w takim przejściu. Pełzając metr po metrze wracam szczęśliwie do punktu wejścia.



Nie rozwiązałem do końca zagadki ale wiele zostało wyjaśnione. Czeka nas kolejne podejście.

PS
Przyznam się, że nijak się ma np. łażenie po olbrzymiej Grocie Łokietka czy Jaskini Raj i to w dodatku z przewodnikiem w stosunku do penetracji kilkudziesięciu metrów nieznanych korytarzy czy czołgania i pełzania się wąskimi tunelami. Do całej otoczki „och i ach jak tu cudnie” dochodzi element zdobywania.



Sami swoi

Niedziela, 16 stycznia 2011 | dodano: 16.01.2011

Miało być w gronie biegówkarzy a wyszło w gronie rowerowym. Z powodu deszczu odwołano akcję poprawiania i znakowania torów w Biskupicach. Na akcję jechaliśmy rowerami, tzn ja i anwi. Na szczęście przez Bar Leśny w Olsztynie. Tu nastąpiła zmiana planów. Dołączyliśmy do kręcących się po tych okolicach znajomych bikerów. Dobrze mieć jakieś drugie czy piąte, równie wciągające hobby i tym żyć. Wtedy i przytrafiające się od czasu do czasu kontuzje uniemożliwiające jedno ale dopuszczające drugie czy piąte można jakoś przetrwać. Chyba domyślacie się co autor chciał powiedzieć. Dokładnie to to, że z pękniętym żebrem nie można jednego ale można drugie czy piąte.


(od lewej) PRZEMO2, krzara, Jurczyk, markon, STI,

Dzisiejszy wypad to jakby rowerowy tryptyk.
Pierwsza część to jazda do roboty w kierunku Baru Leśnego.
Druga to czas spędzony w barze i na siodełku w towarzystwie samych swoich.
Trzecia to trailer „Jaskinia Towarna, Jaskinia Niedźwiedzia i Jaskinia Dzwonnica”

Żeby pełniej poczuć uroki Jury trzeba wjechać w teren, zapomnieć o asfalcie, o autach, o budynkach. Różnorodność form skalnych i roślinnych powala. Chłoniesz to wszystko z detalami i nie tak łatwo zmusić się do odjazdu.


Teren kusi


Pod Jaskinią Towarną

plan jaskiń


z Towarnej
To jest przymiarka i zapowiedź spenetrowania i sfocenia tych trzech jaskiń.

-------------------------------------------------------------
PS
Polecam, tu warto zaglądać.
blog rowerowy Niradhary
Dużo jeździ na rowerze, pięknie i ciekawie pisze, robi śliczne zdjęcia.
Miła, sympatyczna, dowcipna, otoczona rzeszą przyjaciół na BS. Nazwałem Ją kiedyś Królową Bikestatsu. Wraz z mężem Piotrkiem pasjonaci wycieczek rowerowych, cudownie integrują to środowisko.
Elu, robisz to wspaniale. Głosuję na Twój blog.



Krok trzeci, podwójny kapeć

Niedziela, 9 stycznia 2011 | dodano: 09.01.2011

Kręcimy razem z Anwi i Zbyszkiem (napotkanym, sympatycznym szosowcem) głównymi drogami w kierunku Złotego Potoku.


Ta sama kategoria wiekowa.

Przed Janowem zatrzymujemy się na popas w nowym gościńcu. Niestety zamknięty na trzy spusty.



Zamknięty również Park Miniatur Zamków Jurajskich. Coś tu nie gra. Oba obiekty miały wielu gości. Teraz są wielkimi atrapami Czyżby po wyborach coś zazgrzytało?
Atrapą jest również zegar na płocie przy kasie parku.



Ochrona daje mi do zrozumienia, że jestem persona non grata.
Spadam.

Janów - tu sprawdzona, schludna knajpa. Żurek przy kominku i gadu-gadu z właścicielką. Czas wracać.

I szkoda się rozwodzić nad podwójnym kapciem, nad urwanym przewodem od licznika, nad tym że ostatnie 2km były z buta. Ważniejsze miłe wrażenia i zdjęcia nieocenionego, niezastąpionego, niezniszczalnego zamku w Olsztynie.







Krok kolejny - koleiny

Sobota, 8 stycznia 2011 | dodano: 08.01.2011

Wycieczka to to nie była. Nawet nie wyjechałem za rogatki miasta. Po prostu jakoś nie ciągnie mnie za okrągłą kierownicę. Wolę tą prostą i to co trza a nawet, i to co nie trza załatwiałem dziś rwerem. Mimo zdradzieckich, oblodzonych kolein, które kuszą bo wyłania się w nich asfalt gleby nie było.

PS
Ale ileż podpórek!



Krok w Rok

Czwartek, 6 stycznia 2011 | dodano: 06.01.2011

Co jest ważniejsze? Wsiąść zimą na rower czy bić kilometry? Postawiłem na to pierwsze. W południe zaliczyłem 35 km na biegówkach. Wieczorem rowerkiem na saunę z tarzaniem się w śniegu i noworocznym szampanem. Nie ma co się łudzić. Nie ma co obiecywać sobie lepszych wyników w nowym roku. Poprzedni był mocny. Oby nowy też cieszył.

Biegówkowa brać