krzara prowadzi tutaj blog rowerowy

krzara

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2013

Dystans całkowity:590.00 km (w terenie 8.00 km; 1.36%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:73.75 km
Więcej statystyk

Wariant zastępczy - Kochcice z magnoliami.

Niedziela, 28 kwietnia 2013 | dodano: 29.04.2013

.
Czasami nie głupio jest zmienić decyzję. Miały być okolice Koniecpola. Muszą poczekać. Deszcz pokrzyżował plany na dłuższą wycieczkę. Szybka podmianka na krótszą do Kochcic. Co innego jest oglądać magnolie w otoczeniu pałacowym a co innego za płotem u sąsiada.


Magnolie przy pałacu Ballestrema w Kochcicach.


Od frontu.


Stulone zawilce w parku na tyłach pałacu.

My też zmarzliśmy chodząc po parku. Niestety kawiarenka w pałacyku zamknięta z powodu remontu. Kręcimy więc na coś ciepłego 17 km do Koszęcina. Okazja odwiedzić przemiłą Panią Basię, byłą członkinię Zespołu Pieśni i Tańca "Śląsk" a obecnie gospodynię herbaciarni w Domu Pracy Twórczej przy siedzibie Zespołu. Lokal otwarty choć na razie trudno dostępny bo wokół prace budowlane. Iwonka wybiera kawę, ja strogonowa i herbatkę.
Mile upływa czas na wspominaniu ostatniego spotkania i wysłuchaniu newsów o zespole. Jesteśmy zaproszeni na Dni Śląska w ostatni weekend czerwca. Do tego czasu mają być zakończone uciążliwe dla wszystkich roboty przy siedziby zespołu.
Zwijamy się.


Mam zgodę na fotkę z Panią Basieńką.



1 Przełaj "BAŁTYK" Częstochowski Marsz Nordic Walking

Sobota, 27 kwietnia 2013 | dodano: 28.04.2013

.
Miejsce: wokół zbiorników Bałtyk i Adriatyk
Dystans: 7 km
Miejsce open: 7 na 106
Miejsce w kat M60: 1 na 6
Czas 47:02
Vśr: 8,93 km/h



Czołówka.


58


Masaż po biegu. Rewelacja!

cdn



Kolejny zamek zdobyty!

Niedziela, 21 kwietnia 2013 | dodano: 23.04.2013

.
Bardzo słabo znam Górny Śląsk. Podstawowe skojarzenie to oczywiście krajobraz z wieżami wyciągowymi szybów kopalń węgla kamiennego. Kolejne skojarzenie, to typowe dla Śląska urzekające pięknem, koronkowe budowle z cegły klinkierowej. Dzisiaj miałem to na trasie przecinając Śląsk od Tarnowskich Gór przez Zabrze do Chudowa. Po drodze przypadkowo wyskoczył ciekawy temat Niemieckiej Pozycji Górnośląskiej (schron w Stolarzowicach) z czasów II wojny światowej. Zaś sam Chudów to cofnięcie się z historią Śląska w XVI wiek.


Częściowo odbudowany zamek w Chudowie.


Karczma przy zamku w Chudowie.


Wieża szybu kopalni Guido w Zabrzu.


Schron przy wjeździe na teren kopalni Guido w Zabrzu.


Z górniczymi odznakami (młotek i żelazko).


Niemiecki schron Regelbau 116b w Stolarzowicach (koło Bytomia).
Schron przeznaczony dla armaty p.panc i 3 ckm'ów oraz 12 żołnierzy załogi.

A tak opisała wycieczkę anwi na swoim blogu.



III Puchar Jurajski NW - (2 etap z 8) Poraj

Niedziela, 14 kwietnia 2013 | dodano: 20.04.2013

.
Kije dla mnie to napieranie w czubie. Gdy cały czas widzisz czołówkę, to masz dodatkową motywację. Każdy etap to walka o pudło w kategorii i walka o pierwszą dziesiątkę w open. Dzisiaj plan wykonany.
Dystans: 5 km
Miejsce w open: 8 na 101
Miejsce w kat.: 1 na 7


Z rodzinką Przemka.


Z rodzinką Jarka.



Zawody to tylko pretekst do konkretnej, rowerowej wycieczki. Naszym docelowym miejscem było "Źródełko spod brzozy" w Żarkach. Potwierdza to wpis anwi.



Pacemaker 5 Biegu Częstochowskiego

Sobota, 13 kwietnia 2013 | dodano: 17.04.2013

.
Dystans - 10 km (dwie pętle wokół Jasnej Góry)
Ilość startujących - 999
Czas zwycięzcy Kenijczyka Samuela Kemboi Rutto: 30:13
Limit czasu: 1:20:00.

To był wspaniały, sportowy dzień! Perfekcyjnie przygotowane rączkami wszystkich Zabieganych zawody. A dla mnie to to , co tygrysy lubią najbardziej czyli połączenie kilku dyscyplin.
Osoby wtajemniczone wiedziały, że cel, który i tym razem sobie postawiłem przed startem będąc jednocześnie pacemakerem oraz jednym z uczestników biegu to bezpieczne doprowadzenie czołówki do mety a potem walka z buta przez te same 10 km o zmieszczenie się w limicie czasu czyli w 1 godz. i 20 min. Słyszałem, że na linii startu pojawi się Radosław Kłeczek – zwycięzca trzeciej edycji Biegu Częstochowskiego, oraz trzech jak zwykle mocnych Kenijczyków więc szykowałem się na konkretną harówę. Spośród nich upatrywałem również zwycięzcy z wynikiem na poziomie rekordu trasy. Oczywiście utrzymanie średniej prędkości na rowerze przez 10 km w granicach 20 km/godz. nie stanowi dużej trudności, jednak gdy do tego dochodzą takie sprawy jak bezustanne oglądanie się za siebie, śledzenie czołówki, ostrzeganie przypadkowych przechodniów i to najgorsze, czyli torowanie drogi wśród dublowanych zawodników, to robi się momentami gorąco.
A dzień był wymarzony jeśli chodzi o pogodę dla biegaczy. Można powiedzieć pierwszy dzień wiosny. Orzeźwieni krótkim deszczykiem tuż przed startem i po wspólnym odliczaniu od dziesięciu, szturmuję na czele wraz z prawie tysięczną armią biegaczy szczyt jasnogórski. Tym razem nikomu nie udaje się rozerwać kolorowego, pękatego peletonu.

Czoło biegu pod szczytem jasnogórskim. (Fot. Pszania)

Wśród prowadzących od samego początku Kenijczyk Rutto i Polak Radosław Kłeczek. Tuż przy nich pozostali wielcy tego biegu. Wreszcie koniec podbiegu między parkami, skręt w prawo i wypłaszczenie. Świadomość, że za chwilę dłuższy zbieg do Rynku Wieluńskiego, przynosi pierwszą ulgę. Gdy inni dodają na zbiegu ja odwrotnie, muszę hamować. Nowe klocki, nowe linki hamulcowe, bryka po przeglądzie więc powinno być dobrze. Rynek Wieluński rozciąga peleton. Na podbiegu ulicą Klasztorną, Rutto i Kłeczek odrywają się od tasiemca biegaczy i powoli zwiększają swoją przewagę. Wreszcie coś się dzieje ku radości rozkrzyczanych kibiców. Widać, słychać i czuć, że z roku na rok przybywa na trasie kibiców z trąbkami, łapkami i innymi sportowymi gadżetami. Licznie wyległy przed swoje posesje dzieciaki z Domu Małych Chłopców, Internatu Dziewczynek, Ośrodka Wychowawczego i dopingują biegaczom. Kolejny, tym razem dłuższy podbieg ulicą Wyszyńskiego. Dwójka uciekinierów ma już prawie sto metrów przewagi nad pozostałymi. Kilku Zabieganych na czele z Tomad'em pilnuje porządku na tyłach Jasnej Góry. Tu największy ruch pieszych między parkingiem a bramą klasztorną. Większość przyjezdna, niezorientowana więc przydają się nasi. Czwarty kilometr to długi zbieg ulicą 7 Kamienic. Kenijczyk i Polak wciąż biegną razem. Czyżby powtórka sprzed dwóch lat kiedy Kłeczek biegł całą trasę z Kenijczykiem i dopiero na ostatniej prostej wywalczył sporą przewagę i wygrał?
Koniec zbiegu i zakręt w prawo przy Akademii Polonijnej. Nawrotka przy Przemysłówce i za chwilę Aleje. Tu asfalt przechodzi w nieciekawą do biegania i jeżdżenia kostkę. W tym roku atestowana trasa prowadzi alejami aż do Placu Biegańskiego i wraca pod Liceum Sienkiewicza gdzie mieści się biuro zawodów. Tak powinno być. Jak największy odcinek biegu powinien prowadzić Alejami wśród szpalerów kibiców, mieszkańców Częstochowy. Przecież Bieg Częstochowski to złote jajo podrzucone Częstochowie przez Zabieganych. To ono przyciąga setki biegaczy z Polski. Nie po nagrody i nie po rozgłos lecz dla czysto sportowych emocji a być może i po coś więcej. To coś jakby zlot biegaczy z całej Polski. Oj będą naciski aby zwiększyć limit startujących.
Przed nami bramka mety i rozpoczyna się druga pętla.


Kenijczyk Samuel Kemboi Rutto i Polak Radosław Kłeczek kończą pierwszą pięciokilometrową pętlę.

Raz, drugi, trzeci odwracam się i z niedowierzaniem obserwuję jak nagle Kenijczyk odchodzi Polakowi i z kilkudziesięciometrową przewagą wpada na skos do parku, chwyta w biegu na bufecie kubek z wodą. Jeden łyk i odrzuca kubek. W parku znowu tłuczę się rowerem po kostce. Chyba łatwiej byłoby mi biec. Kenijczyk kilka metrów za mną. Z góry Wieluńską na Rynek i ponowny podbieg do ulicy Kubiny. Wszystko jasne. Kenijczyk zwiększa przewagę i pewnie nie da sobie odebrać zwycięstwa.
Jakiś pozytywnie zakręcony młody kibic próbuje przebiec równolegle z Kenijczykiem 100 metrów na Wyszyńskiego. Prawie udaje mu się. Zdyszany głośno dziękuje po angielsku wspaniałemu biegaczowi. Będzie miał co wspominać. Tyły Jasnej Góry to najwyższy punkt trasy. Ciśniemy w dół na metę. W poprzednich edycjach już dawno dublowaliśmy biegaczy. Dzisiaj nie dorwaliśmy jeszcze ogona biegu. To znak, że nie ma maruderów a słabsi zeszli z trasy. Dopiero od Akademii Polonijnej zaczynamy dublować pojedyńczych zawodników, którzy są na czwartym kilometrze pierwszego okrążenia. Przy ogromnej wrzawie kibiców skręcam w Aleje. Kilka metrów za mną rozpędzony Kenijczyk.


Rodzinka kibiców.

Przede mną hamujący co chwila szeroki motocykl policyjnego pilota, który ma wielki problem z przebiciem się do przodu przez biegnących zawodników. Dlaczego nie używa klaksonu czy syreny? Przerażony ponaglam głośno motocyklistę i rozganiam biegaczy na boki. Momentami wygląda to bardzo nieciekawie. Gdy hamuję przed motocyklem to czuję oddech Kenijczyka na plecach. Wszystko robię aby chociaż on nie hamował tylko ciął na maxa po prostej, by nie musiał kluczyć między dublowanymi zawodnikami. Udaje się. Dopiero po nawrotce przed placem robi się przestronnie. Środek alei należy do nas. Samuel Kemboi Rutto kończy bieg a ja lewą stroną, razem z tymi co biegną na drugie okrążenie zmierzam do umówionego przepaka (10 m za metą) by rzucić rower, zdjąć kask, okulary, i wypiąć klatę przed anwi na przyrzepienie numeru startowego z chipem do koszulki. To nasza sprawdzona metoda by mieć elektroniczny pomiar czasu. Ja jako pacemaker startuję na rowerze bez numeru. Anwi uaktywnia chip na starcie przechodząc jako ostatnia pod bramką. Po pilotowaniu przypina mi go za metą by mieć odczyt po pierwszym okrążeniu z buta i na mecie.

No i zaczęło się. Dzięki pomocy Anwi błyskawicznie przeobrażam się w biegacza i dołączam do stawki tysiąca biegaczy. Co prawda mam lekką zadyszkę i 30 minut w plecy z pilotowania czołówki ale ileż chęci do zabawy! Pozostało mi niecałe 50 minut na dychę z buta. Cieniutko. Tyle to ja, marniutki Zabiegany potrzebuję na zwykłą, płaską dychę a ta przede mną na taką nie wygląda.
Przezornie zabrałem pas z dwoma małymi pojemniczkami wody wiedząc, że dla mnie bufety będą już zamknięte. Biegnący drugie okrążenie skręcają w park a tam czeka na nich bufet z wodą. Ja biegnę prosto pod szczyt trasą pierwszego okrążenia i dołączam do biegaczy u wylotu z parku.
Nóżki póki co niosą wspaniale. Oczywiście jestem mniej zmęczony niż ci po pierwszym okrążeniu. Nawet podejrzanie to wygląda bo jestem zdecydowanie szybszy i mijam jednego po drugim. Po raz trzeci (dwa razy gdy jechałem na rowerze) mocno dopinguje mnie MajkelK z Zabieganych pilnujący skrętu w ulicę Ewy. Krzyczy, że będzie czekał na mnie również na czwartym okrążeniu. Dla mnie, ale myślę, że i dla każdego takie gesty to sens klubowej przyjaźni.
Doświadczam jej dzisiaj na każdym kroku od każdego napotkanego Zabieganego. A jest ich sporo. Kilkadziesiąt osób i każdy z przydzielonym, konkretnym zadaniem zarówno w biurze zawodów jak i na trasie. Obsługa zawodów dla tysiąca osób to olbrzymie przedsięwzięcie. Oni chcą zrobić to dobrze.
Piszę sobie teraz o tym i o tamtym ale na trasie gdy biegłem myślałem tylko o jednym. Muszę zmieścić się w limicie czasu czyli w 1:20. Oczywiście spektakularne jest dogonienie ogona biegu ale ja walczę o limit.
W sznureczku biegaczy kończę swoje pierwsze okrążenie z buta.


Gdy wszyscy kierują się ku prawej stronie po medale, ja lewą napieram dalej. (Fot. J. Walaszczyk)


Zaczynam samotnie drugą pętlę. (Fot. anwi)

Jak zabłąkana owca przebijam się przez tłum kibiców i biegaczy tarasujących środek alei. Masakra. Za to gdy wpadam do pustego parku wszystko cichnie. Pod nogami setki białych kubków porozrzucanych w strefie bufetu. Sięgam po swoją wodę w pojemniku na pasie. Przy świergocie ptactwa i ku zdziwieniu kilku spacerujących, zakochanych par trochę ociężale pokonuję strefę parku. Cieszy dłuższy zbieg do Rynku Wieluńskiego. Jest dobrze ale nie najgorzej jest. Po raz czwarty pozdrawia mnie MajkelK i każe uważać na samochody bo trasa jest już odblokowana. Przypomina mi się jeszcze jedna ciekawa sytuacja. Gdy zbiegałem ulicą 7 Kamienic do mety podjechał do mnie z tyłu policjant na motocyklu i nakazał biec dalej chodnikiem. Młody człowiek. Tłumaczę mu, że prowadziłem bieg na rowerze a teraz sam robię tą dychę z buta i chciałbym ją tak biec jak wszyscy. Przystaje na to i przekazuje mi, że będzie mnie z tyłu ubezpieczał. Łączy się też radiowo z kumplem i prosi aby zablokował trasę przy Akademii Polonijnej i nawrocie koło Przemysłówki. Ful wypas! Radiowóz zastawia drogę samochodom. Ja bezpiecznie pokonuję trasę. Dodatkowo od nawrotu w rolę mojego pacemakera wciela się anwi. Policjant na motocyklu ubezpiecza mnie aż do alei za co mu serdecznie podziękowałem a anwi toruje drogę aż do placu Biegańskiego. Nawrotka przy ławeczce Halinki Poświatowskiej i w dali upragniona meta.


Ostatnia prosta. (Fot. Katerinako)


Dekoracja ostatniego zawodnika. (Fot. anwi)
Miejsce: 940
Czas 1:19:28

PS
Kochanej rodzince, nieocenionej anwi, wspaniałym koleżankom i kolegom z klubu Zabiegani Częstochowa, przyjaciołom, znajomym i wszystkim, którzy kibicowali mi na 5 Biegu Częstochowskim składam wielkie dzięki



Dwór obronny w Siemkowicach

Niedziela, 7 kwietnia 2013 | dodano: 08.04.2013

.
Do celu docieramy po wykręceniu 50 km. Surowa, szarobiała, zimowa sceneria parku. W parku opustoszały, niszczejący, XVI wieczny dwór obronny otoczony fosą.
Olbrzymia, sędziwa lipa rosnąca w pobliżu świetnie podkreśla wiekowość budowli.










Lipa szerokolistna o wysokości ponad 20 m i ponad 740 cm obwodu w pierśnicy. Jest to jedno z najstarszych i najbardziej okazałych drzew w Polsce.

Zapraszam na wpis Anwi. To był jej pomysł na ten zimowo wiosenny wypad. Pomysł trafiony.



Wiosenny Test Coopera

Sobota, 6 kwietnia 2013 | dodano: 06.04.2013

.
2740 m w 12 min (w ubiegłym roku 2670)
.
"póki co jest dobrze"


(ten w pomarańczowej)



Śmigus dyngus morsów.

Poniedziałek, 1 kwietnia 2013 | dodano: 06.04.2013

.

.

.

.

Happy birthday foczki Oli.