krzara prowadzi tutaj blog rowerowy

krzara

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2009

Dystans całkowity:662.00 km (w terenie 193.00 km; 29.15%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:66.20 km
Więcej statystyk

Rowerkiem z EKIDENu

Niedziela, 27 września 2009 | dodano: 27.09.2009

" title="Na bruku warszawskim" width="600" height="398" />

Na bruku warszawskim © anwi
Będzie" title="Drużyna 249" width="600" height="399" />
Drużyna 249 © anwi
comment " title="Sześciu wpaniałych" width="340" height="512" />
Sześciu wpaniałych © anwi
i zdjęcia" title="U Rudej Uli" width="600" height="450" />
U Rudej Uli © anwi
" title="Z Wojtkiem i Pawłem" width="600" height="450" />
Z Wojtkiem i Pawłem © anwi



Rowerkiem na EKIDEN

Piątek, 25 września 2009 | dodano: 27.09.2009

Będzie comment



I kolejne dwadzieścia km

Czwartek, 24 września 2009 | dodano: 24.09.2009



Miasto i trasą Biegu Częstochowskiego

Środa, 23 września 2009 | dodano: 23.09.2009



22 wrzwśnia - Dzień Bez Samochodu

Wtorek, 22 września 2009 | dodano: 22.09.2009



Po łąkach i po Lasku Aniołowskim

Poniedziałek, 21 września 2009 | dodano: 22.09.2009



Z rodzinką Bartka do Kamyka.

Niedziela, 20 września 2009 | dodano: 20.09.2009

Będzie comment.



Wyścigi Rowerów Górskich - Koszęcin 2009

Sobota, 19 września 2009 | dodano: 19.09.2009

Nr startowy 9
Dystans: 26 km (4 pętle po 6,5 km)
Vśr - 19,9
Trasa b. łatwa (w porównaniu z Istebną 08).
Zadowolony (moje pierwsze zawody rowerowe po rocznej przerwie).
Dzisiaj Paweł startuje w Istebnej MTB.

http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/0b561dcf805c1e99.html



Ileż grzybów przy lasach

Niedziela, 13 września 2009 | dodano: 13.09.2009

Właściwie to przymierzałem się do pierwszego w tym roku wypadu rowerkiem na grzyby. Jednak spodziewając się braku entuzjazmu co do pomysłu ze strony współbikera Anwi (nie przepada za grzybkami) zaproponowałem odwiedziny chorej cioteczki w Zaborzu. Było nie było wypad Jurajski, sporo lasków i połączenie przyjemnego z pożytecznym. Chwyciło.
Trasę mieliśmy ustalać na bieżąco klucząc na prawo i na lewo tak aby rozciągnąć 35km dzielące Zaborze od Czewki.
Spokojny początek o 8.00, ale szybko zaczyna się coś dziać. Na ul Złotej na chwilę przesiadam się na roweropodobny wehikuł." title="Roweropodobny wehikuł" width="450" height="600" />

Roweropodobny wehikuł © anwi

Trochę dalej dogania nas Jacek, który wali na Zieloną G. Gadu-gadu przez kilka km i rozjeżdżamy się każdy w swoją stronę. My wybieramy Park Krajobrazowy Stawki. Fajne lasy, fajne dróżki za wyjątkiem tej po płytach betonowych na kierunku Zalesic. Monotonna trzęsawka . Pora obiadowa. Rodzi się pomysł zawitania do Sygontki na wędzonego pstrąga. Będziemy na nim dopiero za godzinkę bo wybierając dojazd polami od Staropola ładujemy się w nieprzejezdne laso-łąki. Jak niepyszni wycofujemy się uznając wyższość przyrody. Na pocieszenie pozostaną fotki i ambitna walka z terenem.
Jeszcze tylko po chlebek i pi...cie do sklepu w Juliance.
Hodowla ryb. Tu spotykam fajną rowerzystkę jednak nie da się z nią pogadać.
Wybieram największego wędzonego pstrąga, który spokojnie wystarczyłby pod trzy piwka.
Obiadek w miłej altance zaliczony. Jedziemy do cioteczki. Janów, Złoty Potok (po drodze spotykam Szczepana, którego znałem tylko z forum), Ostrężnik, Suliuszowice, Zaborze.
Cały czas lasami. Jest czym oddychać. A grzyby i to dużo i to piękne w koszykach przy lasach.
Przeżywam katusze. Z drogi, z roweru, podczas jazdy patrzę na boki i szukam. Guzik, za szybko." title="Skałka zatrzymała nas" width="428" height="600" />
Skałka zatrzymała nas © anwi

Docieramy do cioteczki. Ku mojej radości, ma się nie najgorzej." title="Z cioteczką" width="600" height="488" />
Z cioteczką © anwi
Cel osiągnięty. Zarządzam odwrót okrężnymi drogami. Do 19:15 jeszcze sporo czasu i można jeszcze coś wykręcić. W Biskupicach miła niespodzianka! Położyli nowy asfalcik wzdłuż Białego Borku co pozwoliło złapać 62km/h.
To i mijanych szosowców dziwi. Uciekamy przed nimi przez Zrębice, Ciecierzyn do Olsztyna (dobrze że mieli jakiegoś marudera).
Na zakręcie w rynku olsztyńskim krótki popas pod parasolami w nowym ogródku na miejscu dawnej knajpy. " title="W Olsztynie" width="429" height="600" />
W Olsztynie © anwi

Żywiec oczywiście ale tylko na zdjęciu i czerwonym rowerowym przez Zieloną G.



Pracowite niedzielne popołudnie

Niedziela, 6 września 2009 | dodano: 06.09.2009

Zmiana opon na terenowe. Za miesiąc zawody. Na trening mogę przeznaczyć tylko niedziele. A więc do roboty.
Lecę wzdłuż Warty na Przeprośną Górke. Po drodze dla rozgrzewki wykręcam na dołach 10 ósemek, tych o których dowiedziałem się od Pawła. Teraz singletrack na trawersie pod Jaskrowem. Robię go w obie strony. Uuuf, zaliczone. O mało co nie rozjechałem prawie metrowej żmii. Gdzie ją tu poniosło!
Kręcę na Przeprośną. Od tyłu poszło za łatwo. Zjeżdżam więc i zdobywam ją jeszcze raz ale po kamieniach. Teraz lepiej. Rzut oka na plac budowy Dziennego Domu Pielgrzyma i zjazd. Za Przeprośną znana mi długa, wznosząca się, leśna, dzisiaj wyjątkowo piaszczysta dróżka na Siedlec. Były podpórki.
Dla odsapki trochę asfalciku. Srocko, Małusy Małe, (wspaniałe przydrożne śliweczki), Turów, Olsztyn.
Ciągnie do lasu. Za Biakłem w Sokole. Czerwony pieszy doprowadza mnie do słynnej ścieżki z progami. Strach się bać. Okazja zmierzyć się po raz pierwszy z nimi. Progowy podjazd do zakrętu 90 stopni w lewo na najmniejszym blacie zaliczony. To już coś ale wyżej nie dam rady. Za to kusi przymierzyć się do pełnego zjazdu po progach, tam z góry. A więc z buta od zakrętu na górę. Chwilka odsapki, obniżenie siodełka, przeżegnanie się i...Pracują hamulce i amory, d za siodełkiem. O skokach nie ma mowy. Przed zakrętem (tym do którego podjechałem) podpórka. Przednie zaryło w kupie piachu. Kicha. Reszta do dołu spoko.
Postanawiam powtórzyć zjazd, może uda się bez podpórki.
Tak jak poprzednio do zakrętu podjazd, wyżej z buta. Chwila na zastanowienie i w kliki. Wyszło bezbłędnie tyle że nie na zbity łeb.
Uradowany opuszczam Sokole i z Olsztyna czerwonym rowerowym przez Kusięta walę do Czewy na wieczorną mszę (19:15) w III Alei.
W Mirowie skontatowałem że mam pół godziny czasu. A więc myk jeszcze raz na Przeprośną kamienistym podjazdem, zjazd asfaltowy i powrót ścieżką wzdłuż Warty.
Dwie minuty spóźniłem się na mszę do mojego ulubionego, jeszcze nie tak dawno akademickiego kościółka.
Od dawna myślę żeby stał się kościółkiem rowerzystów. Już widzę kilku, nastu, kilkudziesięciu kolorowych bikerów, którzy prosto z niedzielnej wycieczki, spoceni ale i szczęśliwi promieniście z wszystkich stron walą na mszę o 19:15.
No bo Bar Leśny już mamy.