krzara prowadzi tutaj blog rowerowy

krzara

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2010

Dystans całkowity:744.00 km (w terenie 113.00 km; 15.19%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:53.14 km
Więcej statystyk

Pogoda zachęca do kręcenia

Wtorek, 29 czerwca 2010 | dodano: 30.06.2010

18:30 - świadomość długiego a pięknego wieczoru wygania mnie na rower.
Po pracy, po obiedzie.
Odpocznę na siodełku.
Plan to kręcić pod setkę na konto słabszego, kończącego się czerwca.
Zaczynam terenem. Wzdłuż Warty do Mirowa.
Wielkie zaskoczenie...

cdn

na drugi dzień zaglądam do tego wpisu aby go dokończyć a tu dwa komentarze od wiernych bikestats`owiczek

komentarze

alistar | Środa, 30.06.2010 16:24:15 |... ja już sobie słone orzeszki i pepsi przyniosłam... ;)

anwi | Środa, 30.06.2010 07:58:12 |... Zaczyna się jak kryminał, ale mam nadzieję, że trupów nie będzie?

No i narobiło się. Dziewczyny liczą na zaskakujący rozwój akcji, na to że krew się poleje, może Krzara poderwie jakąś niebiańską małolatę albo poprostu wyautuje a tu nic z tego.
Po prostu chciał się rozpisać nad piaszczystymi, wręcz pustynnymi i nieprzejezdnymi po powodzi a dotąd normalnymi ścieżkami wzdłuż Warty. Faktycznie żyje ostatnio przygotowaniami do I Mistrzostw Polski w Biegach Pustynnych (8 sierpnia - 10km po Pustyni Siedleckiej) więc wybaczcie mu to kolejne uwrażliwienie. Wpłacił 40zł wpisowego, zamówił ochraniacze na buty, umówił się z kumplem na treningi i wręcz szuka piaszczystych ścieżek w okolicy.
No więc zagłębiam się narazie rowerem w tą piaszczystą ścieżkę

cdn



Nasyp pokonany!

Poniedziałek, 28 czerwca 2010 | dodano: 28.06.2010

Od dwóch miesięcy, jadąc do pracy, wielokrotnie próbowałem zmierzyć się ze stromym podjazdem na nasyp wiaduktu. Niestety bezskutecznie. Szlag mnie trafiał ale wiedziałem, że to tylko kwestia czasu i treningu. Dzisiaj wieczorem założyłem SPDy i pojechałem rozprawić się z nim. Dwa podejścia nie wypaliły. Kolejne pięć uwieńczone sukcesem. Za każdym razem. Nawet sobie utrudniałem. Pomyślałem, że jeszcze jeden i do domu. Coś nie wyszło na końcówce. Spadł łańcuch i spadłem ja z roweru. Siniak na udzie od kierownicy i skaleczony palec od klamki.
Oj przydał by się jakikolwiek plaster. Od dzisiaj będę go wozić przy sobie.



Rajd rowerowy ,,W osiem dni dookoła Zielonego Wierzchołka Śląska" Dzień 4 - Gmina Opatów

Niedziela, 27 czerwca 2010 | dodano: 27.06.2010

Wysokie oceny zbiera ośmio-etapowy rajd dookoła Zielonego Wierzchołka Śląska. Nawet wśród ambitniejszej, bardziej wybrednej braci rowerowej. Bożena i Boguś rozpracowali to znakomicie. Zadbali o okolicznościowe mapy ze zdjęciami zwiedzanych miejsc, przewodników, regionalne żarełko, gifty no i ciekawe trasy z wieloma interesującymi obiektami.
Prawie stuosobowa grupa uczestniczy w tych niedzielnych wycieczkach krajoznawczych.


Z Opatowiankami


Z Teresą


Z Iwoną


Z Martą


Sam



Wytyczanie Giga Orbity - ćwiartka północno wschodnia

Sobota, 26 czerwca 2010 | dodano: 26.06.2010

To popołudnie przeznaczam na wytyczanie pierwszej ćwiartki Gigaorbity. Planuję orbitowanie zgodnie z ruchem wskazówek zegara a więc jest to ćwiartka północno-wschodnia.
Na miejsce z którego zaczniemy okrążać Częstochowę proponuję miejscowość Ważne Młyny, oddaloną 27km na północ od Częstochowy. Z Ważnych Młynów trasa prowadzi wzdłuż Warty zielonym szlakiem rowerowym do Łęg. Najpierw leśną, lekko piaszczystą drogą (4km), później przechodzi w lepsze i gorsze asfalty. W Łęgu przekraczamy Wartę i kierujemy się na Wikłów. Dalej Kruszyna, Kłomnice, Garnek. Być może do Garnka wybrana będzie droga z Wikłowa przez Widzów, Zawadę, Pacierzów. Z Garnka prosto do Świętej Anny. Ze Świętej Anny drogą wojewódzką 793 do Janowa. Janów byłby na 60km orbity (licząc od Ważnych Młynów).

Przejeżdżając przez Kłomnice wypatrzył mnie Krydus, uczestnik zeszłorocznej Megaorbity.
Kosił trawę przy drodze przed swoją posesją. To nieoczekiwane spotkanie uwiecznił wspólną fotką.


U Krydusa

Zrobiłem również rozeznanie w kwestii ewentualnego miejsca postoju na śniadanie. Na 50km orbity w Sygontce (1km od Julianki) można nagrać śniadanie w budującej się smażalni ryb. Do wyboru byłaby kaszanka, pstrąg, kiełbaski. Dogadałem się z panią Halinką, wystarczy zadzwonić i umówić się wcześniej to nam przygotuje.

W następnej kolejności wytyczanie ćwiartki północno zachodniej. Mam nadzieję, że razem z Anwi.



Byle poczuć siodełko.

Piątek, 25 czerwca 2010 | dodano: 25.06.2010

Cieszy każda chwila na rowerze.



A wieczorkiem na saunę

Czwartek, 24 czerwca 2010 | dodano: 24.06.2010

Słyszałem w radiu, że podobno zaczęło się lato.



Brykanie po górkach

Sobota, 19 czerwca 2010 | dodano: 19.06.2010

14:00
Wyrywam się na siłę z domu. Chociaż na dwie, góra trzy godzinki.
Poddenerwowany, wkurzony, bez obiadu. Może na rowerze znajdę fajne chwile.
Anwi zaproponowała górski ale ponoć bezpieczny trening w nieznanym mi terenie.
Czuję, że stres może zagłuszyć tylko zrobienie czegoś trudnego.
I tak było.



Za trzecim razem


Na szczęście nie ma kamoli


Tu się nie udało podjechać ale zjadz kilkakrotnie zaliczony.


Łagodny zjazd.


Z fotografem.



Zamiast samochodem

Piątek, 18 czerwca 2010 | dodano: 19.06.2010

Nie ma się na dalekie wycieczki.



A wieczorkiem na saunę

Czwartek, 17 czerwca 2010 | dodano: 17.06.2010

Ale bym pojeździł!



Podwójny nelson

Piątek, 11 czerwca 2010 | dodano: 13.06.2010

Czytając komentarz niradhary o Biegu na Hrobaczą od razu pomyślałem, że to będzie to. Super przygoda, super spotkanie.
Lubię, upiec kilka pieczeni na jednym ogniu. Rowerek, góry, widoki, spotkanie z krokodylami (niradharą i kajmanem), ognisko, gitara, piwko, bieg górski. Bogato. Wici puszczone, prognoza upałów nie odstrasza, czwartkowa sauna zaliczona, forma zwyżkuje i co najważniejsze jest zgoda brata na podmiankę przy tacie. Zawali co prawda turniej siatkarski ale bratu nie odmówi i przyjedzie z Warszawy na dwa dni.
Na saunie dostaję cenne, praktyczne wskazówki od Hercusia (mistrz górskich biegów). Koniecznie litr izotonika godzinę przed biegiem. Piątek to dopinanie wszystkich spraw przed sobotnim, rannym wyjazdem. Przygotowanie roweru, ciuchów, żarełka, śpiewników itd. Rowerkiem to tu, to tam.
Wyszedłem też wcześniej z pracy. W domu z godziny na godzinę sytuacja z tatą robi się nieciekawa. Noga spuchnięta w kolanie, ból, utrudniony kontakt, wysoki cukier, niskie ciśnienie, niemoc wręcz bezwład. Wali się misterni przygotowany plan wyjazdu. Dzwonię do niradhary i anwi i odwołuję przyjazd. Jako niepoprawny optymista liczę jednak, że sobota przyniesie poprawę. Włączę ortopedę, urologa, uczynią cuda i w miarę spokojnie będę mógł zostawić ojca pod opieką brata. Rodzi się plan B tzn wyjazd jednodniowy tylko na zawody. Jadę rowerkiem na dworzec sprawdzić ranne, niedzielne połączenia z Bielskiem. Jeśli wyjadę o 6:20 to w Bielsko Białej będę o 9:30. Zabiorę ze sobą rower by móc łatwo przemieścić się do Kóz (start biegu) i wywinąć pętlę Kozy, Kobiernice, Porąbka, Międzybrodzie Bialskie, Przegibek, Straconka, BB. Kusi też wjazd na Hrobaczą od Międzybrodzia Kobiernickiego. Wszystko fajnie tylko jak pogodzić to z biegiem na Hrobaczą rozpoczynającym się o 14:00? Przed, po? Czy czasu starczy? Życie pokaże. Może uda się zahaczyć o krokodyli? Nie mówię o nowym planie nikomu bo staję się niewiarygodny. Dla odreagowania wieczorkiem godzinka biegania z kumplem i żywiec.
Rano karetka do szpitala na ostry dyżur. Szpital , w którym leczyłem złamane biodro. Nie ukrywam, że liczę na pomoc przyjaciół. RTG i diagnoza. Zapalenie kolana. Czyli lepiej niż sądziłem. Niestety kopią się sprawy urologiczne. Trzy kroplówki i dalej źle. Jednak nie zostawiają ojca w szpitalu tylko transport do domu i obserwacja. Jest i oczekiwany telefon od brata. Przyjechał do Częstochowy ale najpierw postanowił odwiedzić teściową. Cały poddenerwowany bo mieszkanie zamknięte i od godziny szuka teściowej. Z ojcem gorzej. Ponownie dzwonię na pogotowie. Czekam na lekarza. Mam i kolejną informację od brata. Podejrzewając najgorsze wezwał straż, która wchodząc przez okno zastała nieprzytomną mamę na podłodze w kuchni. Pogotowie zabrało ją do tego samego szpitala. Wylew. Brat pyta czy mogę jutro nie jechać na zawody. Musi zostać przy mamie. Oczywiście. A ja muszę być przy tacie. Na podwójnego nelsona nie ma rady.