krzara prowadzi tutaj blog rowerowy

krzara

Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2009

Dystans całkowity:457.00 km (w terenie 132.00 km; 28.88%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:35.15 km
Więcej statystyk

Olsztynem kończę Szczęśliwy Stary Rok

Czwartek, 31 grudnia 2009 | dodano: 31.12.2009



Są pasterze co i na rowerze (do szopki Jasnogórskiej)

Środa, 30 grudnia 2009 | dodano: 30.12.2009



Po centymetrowym śniegu,w tym VI LO (5)

Poniedziałek, 28 grudnia 2009 | dodano: 29.12.2009



Krzara, jedziesz do Złotego Potoku?

Niedziela, 27 grudnia 2009 | dodano: 27.12.2009

Jasne!


Śnieg stopniał. W lasach pokazały się przyflaszczki.


"Asfaltowa ścieżka"


Na przełaj


W wiejskim restaurancie


Taaakie fajne


autor



Jurajskie kolędowanie

Sobota, 26 grudnia 2009 | dodano: 26.12.2009


Zimowe rękawice, które dostałem od syna pod choinkę grzały nie tylko dłonie ale i ojcowskie serce. Na dodatek i ładne, i wymiarowo dobre, i pod kolor.
Oj gdybym zaczął rowerową przygodę w jego wieku....
W jakiejś mierze, ku mojej wielkiej radości, nadrabiam stracony czas.

Dzisiejsze kręcenie to coś w rodzaju bikerowego, świątecznego kolędowania.

Z rańca pokręciliśmy razem z Anwi do Baru Leśnego pod zamek w Olsztynie na umówione spotkanie ze znajomymi rowerzystami. Zjechali licznie, sypnęli życzeniami, pogadali o swoim ostatnim rowerowaniu, po godzinie czule pożegnali się i rozjechali każdy w swoją stronę.
Ku naszej wielkiej radości do leśnego zajrzeli również nasi z biegówek (Renata z Jarkiem, Danusia z Grześkiem i Jacek). Wiedzieli o naszym rowerowym zjeździe i widać chcieli nam zrobić miłą niespodziankę. Udało im się.
My tam gadu gadu a tymczasem dzień chciał trochę przymilić się nam i wpuścił na bezchmurne niebo upragnionego słonia. Więc my, posileni i rozgrzani żurkiem czym prędzej walimy dalej na rowerową, jurajskę kolędę.


Zostawiamy za sobą zamek w nieświątecznej bo niezimowej scenerii i

do Śmiertnego Dębu, do Danusi. Tej z zacięciem sportowym do biegania, biegówek i ponoć nawet trochę do roweru. Działamy z zaskoczenia i niby nie ale wpraszamy się na herbatkę.
I znowu całusy, życzenia, wspominania i zapraszania. Trochę fajnego młynu (najgorsza, obiadowa pora), uściski, kominiarka i kask na głowę i na pole.
Tym razem dzień postanowił trochę podokuczać nam. Wypuścił jak ze smyczy wściekły, zimny wiatr i to w naszą stronę. Prosto w twarz. I tak już było przez trzydzieści km z małymi przerwami aż do domu.
I jeszcze jedno miejsce naszego, dzisiejszego kolędowania. Wracając przez Skrajnicę spotykam Sławka (wrotki, biegówki) przy fundamentach swojego, powstającego domu. Życzenia i umawiamy się na Bieg Piastów w marcu.
A co z obiadem? Może dzisiaj sobie daruję. Zostało sporo ciasta po świętach.



Pierwszy dzień zimy

Poniedziałek, 21 grudnia 2009 | dodano: 21.12.2009

Kalendarzowej oczywiście.



Kapcia na Masie?!

Piątek, 18 grudnia 2009 | dodano: 18.12.2009


Zbiorówka

Tak. Można złapać kapcia na Masie. I to na krótkiej bo 3 kilometrowej przejażdżce.
I to nie na gwoździu czy innym przebijaczu. Widać dętka nie była mrozoodporna. Nie wytrzymała kilkunastu minusów.
Dojechałem na rajfie bo było nas aż jedenastu i każda duszyczka się liczyła.
Dobrze że start spod ratusza był oryginalny. Zostaliśmy zaproszeni do statystowania w happeningu pt. "Oszczędność to cecha ludzi z wyobraźnią".


Pierwsze ujęcie


Drugie ujęcie

A co my się uśmiali przy powtarzaniu ujęć i słuchaniu "ambitnych" kwesti aktorki na hulajnodze to nie da się opisać. Człowiek zapominał o siarczystym mrozie.
Były też klapsy przed każdym ujęciem. A jakże, w pupę.



VI LO (4)

Poniedziałek, 14 grudnia 2009 | dodano: 14.12.2009

20:30 - 23:30
Dzisiaj z nową trenerką LA. Nieżle dała popalić.
A jazda? Tym razem w lekkiej scenerii zimowej ale to jeszcze nie to.



Jezu, jak się cieszę!

Niedziela, 13 grudnia 2009 | dodano: 13.12.2009

Nic tylko
upić się ze szczęścia, posiedzieć trochę na laurach i zacząć snuć plany na 2010.
Pierwsza myśl jaka przychodzi do głowy to to, że dobrze byłoby wykręcić tyle samo.
Ale tam w głębi duszy coś podpowiada aby powalczyć o szóstkę. Może Pan Bucek znowu pomoże w chęciach i siłach do kręcenia. Może Anwi, rowerowy przyjaciel nie zmieni mnie jeszcze w nadchodzącym roku na lepszy model. Może krokodyle (Kajman i Niradhara) skutecznie będą mi sekundować w wyjazdach (raczej tak bo obiecałem bidon tego z czerwonej róży). A może nad morze. Od tego sporo km`ów przybędzie.
Jakby na to nie patrzeć, przy takiej opcji, 20% progresu, należałoby rower mieć zawsze w pogotowiu bo to już pachnie około stu wyjazdami w roku.
Brrrr…Masakra. Czy aby rower wytrzyma czwarty sezon?
A może

Nic tylko
potraktować sezon jako skończony, powiesić rower na kołku, posiedzieć trochę na laurach i zacząć przygotowywać się do biegówek. Przede mną tygodniowy trening na trasach biegowych w Jakuszycach i XXXIV Bieg Piastów. A 46 km to nie w kij dmuchał. Żaden ze mnie górol a tu i jeżdżę na góralu i narty mi w głowie. Widać w górach jest to co kocham. Nie powiem, udało mi się dołożyć i takim co od kolebeczki uczyli się jazdy na nartach. Dalej mnie to wciąga i na Piastach pewnie nie skończę.
Jakby na to nie patrzeć, przy takiej opcji, parę miesięcy popłynie radość z tych samych stron. Z gór, z leśnych i polnych ścieżek, tyle tylko że okrytych śnieżnym puchem.
Mmmm…Cudownie. Czy aby nie sprawić sobie nart treningowych??
A może

Nic tylko
uznać 5000 za szczyt swoich osiągnięć i możliwości alasportowych, posiedzieć trochę na laurach, pomyśleć o kupnie roweru trackingowego na 28`kach, o sakwach, gps`ie, dobrym aparacie fotograficznym i zapomnieć o kilometrach, prędkościach, zawodach. Marzą mi się wyprawy nad Bajkał, nad fiordy.
Jakby na to nie patrzeć, przy takiej opcji też wkurzasz się kichą, zerwanym łańcuchem, zajechanym blatem, zapieczoną linką, walniętym suportem, rozregulowaną przerzutką.
Eeee... Normalka. Czy aby tylko starczy kasy na naprawy?
A może

Nic tylko
przejść nad tym całym zamieszaniem do porządku dziennego, posiedzieć trochę na laurach i dalej tak jak do tej pory raz kręcić, raz nie kręcić. Czyli bawić się w to co w danej chwili nas kręci. A kręci mnie jeszcze wiele np. bieganie. Właściwie to nie tyle kręci co skręca. Powtarzam do znudzenia: nienawidzę biegania. Cały rok z tym walczę na różnych zawodach. Ostatnio nawet na dłuższych dystansach 10; 13; 15 km ale widzę że przynosi to odwrotny skutek. Złapałem się na tym że już myślę o półmaratonie.
Jakby na to nie patrzeć, przy takiej opcji tylko krok do ARów. Jak ja to lubię. Fundujesz sobie piorunujący, wielogodzinny mix. Rower, bieg, narty, wrotki, pływanie, wspinanie i inne dziwactwa z nawigacją.
Ufff... Masochizm . Czy aby nie kłuci się to z moim PESEL`em?
A może

Nic tylko
Show must go on.

PS
Fotografa przy tym niby nie było.



Godzina prawdy.

Piątek, 11 grudnia 2009 | dodano: 11.12.2009

22:00 - 23:00
Promenada - dł ok 1650m
13 nawrotów o 180 stopni
Opony - Maxxis 26 x 2,1 (gruby klocek)