Jezu, jak się cieszę!
-
DST
39.00km
-
Teren
15.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nic tylko
upić się ze szczęścia, posiedzieć trochę na laurach i zacząć snuć plany na 2010.
Pierwsza myśl jaka przychodzi do głowy to to, że dobrze byłoby wykręcić tyle samo.
Ale tam w głębi duszy coś podpowiada aby powalczyć o szóstkę. Może Pan Bucek znowu pomoże w chęciach i siłach do kręcenia. Może Anwi, rowerowy przyjaciel nie zmieni mnie jeszcze w nadchodzącym roku na lepszy model. Może krokodyle (Kajman i Niradhara) skutecznie będą mi sekundować w wyjazdach (raczej tak bo obiecałem bidon tego z czerwonej róży). A może nad morze. Od tego sporo km`ów przybędzie.
Jakby na to nie patrzeć, przy takiej opcji, 20% progresu, należałoby rower mieć zawsze w pogotowiu bo to już pachnie około stu wyjazdami w roku.
Brrrr…Masakra. Czy aby rower wytrzyma czwarty sezon?
A może
Nic tylko
potraktować sezon jako skończony, powiesić rower na kołku, posiedzieć trochę na laurach i zacząć przygotowywać się do biegówek. Przede mną tygodniowy trening na trasach biegowych w Jakuszycach i XXXIV Bieg Piastów. A 46 km to nie w kij dmuchał. Żaden ze mnie górol a tu i jeżdżę na góralu i narty mi w głowie. Widać w górach jest to co kocham. Nie powiem, udało mi się dołożyć i takim co od kolebeczki uczyli się jazdy na nartach. Dalej mnie to wciąga i na Piastach pewnie nie skończę.
Jakby na to nie patrzeć, przy takiej opcji, parę miesięcy popłynie radość z tych samych stron. Z gór, z leśnych i polnych ścieżek, tyle tylko że okrytych śnieżnym puchem.
Mmmm…Cudownie. Czy aby nie sprawić sobie nart treningowych??
A może
Nic tylko
uznać 5000 za szczyt swoich osiągnięć i możliwości alasportowych, posiedzieć trochę na laurach, pomyśleć o kupnie roweru trackingowego na 28`kach, o sakwach, gps`ie, dobrym aparacie fotograficznym i zapomnieć o kilometrach, prędkościach, zawodach. Marzą mi się wyprawy nad Bajkał, nad fiordy.
Jakby na to nie patrzeć, przy takiej opcji też wkurzasz się kichą, zerwanym łańcuchem, zajechanym blatem, zapieczoną linką, walniętym suportem, rozregulowaną przerzutką.
Eeee... Normalka. Czy aby tylko starczy kasy na naprawy?
A może
Nic tylko
przejść nad tym całym zamieszaniem do porządku dziennego, posiedzieć trochę na laurach i dalej tak jak do tej pory raz kręcić, raz nie kręcić. Czyli bawić się w to co w danej chwili nas kręci. A kręci mnie jeszcze wiele np. bieganie. Właściwie to nie tyle kręci co skręca. Powtarzam do znudzenia: nienawidzę biegania. Cały rok z tym walczę na różnych zawodach. Ostatnio nawet na dłuższych dystansach 10; 13; 15 km ale widzę że przynosi to odwrotny skutek. Złapałem się na tym że już myślę o półmaratonie.
Jakby na to nie patrzeć, przy takiej opcji tylko krok do ARów. Jak ja to lubię. Fundujesz sobie piorunujący, wielogodzinny mix. Rower, bieg, narty, wrotki, pływanie, wspinanie i inne dziwactwa z nawigacją.
Ufff... Masochizm . Czy aby nie kłuci się to z moim PESEL`em?
A może
Nic tylko
Show must go on.
PS
Fotografa przy tym niby nie było.
komentarze