krzara prowadzi tutaj blog rowerowy

krzara

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2009

Dystans całkowity:892.00 km (w terenie 99.00 km; 11.10%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:148.67 km
Więcej statystyk

Letnia zbiórka złomu

Niedziela, 30 sierpnia 2009 | dodano: 30.08.2009

Uzbierało się tego ze trzy kilogramy. Ten dzisiejszy waży ok. 0,5 kg. Jest najcięższy i najbrzydszy z mojej małej, prywatnej kolekcji sportowych trofeów. Niestety nie jest wykonany z kolorowego metalu lecz z żeliwa pokolorowanego na zielono (cena skupu 0,54 PLN/kg). " title="Zielony brzydal" width="600" height="562" />

Zielony brzydal © anwi
Jego bezcenna wartość to rekordowy ciężar, wyjątkowa brzydota i moc przywracania wspomnień o super imprezach biegowych organizowanych przez Jacka Chudego w miasteczku biegaczy – Blachowni. Tu rozpoczynałem dwa lata temu swoją przygodę z długodystansowymi biegami. Chcąc pogodzić moje dwie sportowe miłości rower i biegi dojeżdżam na zawody rowerkiem a gdy już medal ląduje w plecaku, wracam okrężnymi drogami do domku.
Tym razem druga część dziennej wycieczki rowerowej to obranie kursu na Mokrą (25 km na północ od Blachowni) i próba obejrzenia na jej polach rekonstrukcji pierwszej bitwy II wojny światowej.
Wracając do biegu (rowerki zaparkowane na płycie stadionu), stoczyłem niezapomnianą, pasjonującą walkę od pierwszego km aż do mety z moim rywalem Jureczkiem. Przez 7km wyprzedzaliśmy się nawzajem. Przed metą odparł mój atak i wbiegłem tuż za nim.
Znając już swoje miejsce w jesiennej Ósemce (była życiówka, czas o 1min i 12sek lepszy od wiosennej Ósemki)," title="Wywalczę zielony medal" width="600" height="410" />
Wywalczę zielony medal © anwi
posiliwszy się imprezowym żurkiem, ochłonąwszy, pogadawszy ze spotkanymi przyjaciółmi w tym z roczną, uroczą Marysią Rufusa, teściami szwagra, zgrają zabieganych (musiałem podpisać cyrograf – cholery zapisali mnie na maraton do Wawy), półrodzinką Orłów, odwiecznym rywalem na biegach i biegówkach - Jurkiem," title="To była wspaniała walka" width="600" height="480" />
To była wspaniała walka © anwi
trzecią żoną twardziela Jaśka z Blachowni, sportowym weteranem Wisełką (ale nie w stanie spoczynku), Przemkiem specem od rowerów i biegówek, Włodkiem z Olimpusa, Pawłem trójkołowcem, ……ruszyłem z nieprawdopodobnie cierpliwą anwi do Mokrej. Byliśmy umówieni w Mokrej z grupą znajomych baikrów a ja opóźniałem wyjazd z Blachowni bo czekałem do ostatka imprezy na losowanie dwóch żółtych rowerów. Tym razem jednak jeszcze nie wygrałem.<img alt="" src="" title="Kurde, chciałem ten żółty rower" width="600" height="432" />
Kurde, chciałem ten żółty rower © anwi

Po godzinie dziarskiego kręcenia wpadamy do zatłoczonej Mokrej (jak dobrze że na rowerkach) i wtapiamy się w nieprzebrany tłum gapiów, który od 15 minut obserwuje ruchy wojsk na polach." title="Docieramy do Mokrej" width="600" height="404" />
Docieramy do Mokrej © anwi

Słyszałem prawie wszystko bo z głośników leciały taśmy z nagraniami wystrzałów, wybuchów, rżenia koni. Widziałem prawie nic bo nie podjąłem próby przebicia się przez szpalery widzów i skupiłem się na pilnowaniu rowerów. Nawet tego nie żałuję bo nie dostałem rozdwojenia jaźni. Podano że pomyłkowo nastąpiło 35cio minutowe przesunięcie odtwarzania dźwięku z taśmy w stosunku do pozorowanych ruchów wojsk walczących. Łatwiej mi też było przeżyć jedyne co widziałem a mianowicie zapowiedziany przelot samolotu. Na niebie to go wypatrzyłem ale niestety zamiast oczekiwanego jakiegoś historycznego kukuruźnika czy myśliwca PZL-11c, nadleciał niziutko, nowoczesny, malutki zlin, który widocznie pomylił pokazy bo w tym samym dniu odbywały się pokazy lotnicze w Radomiu. Polatał nad polem bitwy, nad głowami gapiów i zepsuł poważny nastrój bitwy.
Nadleciał nad pole bitwy © anwi

Reasumując: można a nawet trzeba wytykać błędy organizacyjne ale z równą mocą wypada popierać i ten rodzaj ożywienia bolesnej historii narodu polskiego. Bo ogólnie nie znamy jej, nawet tu gdzie mieszkamy i gdzie robimy niedzielne rowerowe wycieczki.
Gdy umilkły karabiny i armatki ułanów Wołyńskiej Brygady Kawalerii dowodzonej przez płk. Juliana Filipowicza, gdy wycofały się niemieckie czołgi 4. Dywizji Pancernej gen. Georga-Hansa Reinhardta, gdy opadł kurz od wybuchów a na koniec przedefilowały walczące armie, utworzyliśmy siedmioosobową grupkę i terenem wracaliśmy do Czewy.
Oj bogaty dzionek, walka na różnych frontach. Ale do północy jeszcze daleko. O 21:00 czekała mnie zajefajna sauna. Tylko czym tu się pocić. Bieg, słoneczko i rowerek zdrowo mnie już wypociły i rozmagnezowały. Pozostało więc powalczyć z żarem sauny co uwielbiam. A polewaliśmy ostro. Nagrzany, wracając z Rufusem rowerkami nie czuję chłodu północy a łyknięta na dobranoc garść tabletek Mg prawdopodobnie uratuje moje mięśnie nóg od skurczów.



42 CMK

Piątek, 28 sierpnia 2009 | dodano: 28.08.2009

miłe spotkanie z Iwonką, Pawłem, Łukaszem, Norbertem, Krzychem, Anią, Tomkiem



250 - nic ująć a dodać

Niedziela, 23 sierpnia 2009 | dodano: 23.08.2009

Słońce wzeszło prawdopodobnie o 5:28.
Nie mogę tego potwierdzić bo tego nie widziałem mimo że od 4:50 siedziałem na siodełku. Niebo było całkowicie zachmurzone ale tak jakby się już przez noc wylało bo nie lało. Po piętnastu km na wysokości Mstowa nadchodzi wyczekiwana szarówa. Ogólnie od początku jest smutnie. Pomijam kałuże na łatanej Warszawskiej, pomijam niedospanie. Chodzi o to że liczyłem na tłum chętnych na ten niedzielny wypadzik a tu kicha. Tylko en deux. Ja i żelazna anwi. Było nie było, informacja wrzucona tydzień wcześniej na forum, wakacje, kuszący dystans, ….. Pozostawało jeszcze liczyć tylko na Krydusa z Kłomnic. Ten niezawodnie dołącza do nas w Karczewicach. " title="Dołącza Krydus" width="477" height="600" />

Dołącza Krydus © anwi
Tak więc i rozjaśniło się, i wyjaśniło. Jedziemy w trójkę pokonać magiczne 250.
Co rusz spoglądam na licznik czy ubywa km i na bieżąco uzupełniam tracone kalorie.
Przed wyjazdem zastosowałem swój własny, sprawdzony sposób z Juramarathonu:
- micha kaszy gryczanej, okraszonej boczkiem i kefir (na kolację)
- micha spaghetti z pomidorami (o 4:30)
- 1,5 l izostaru do camel baga
Na pierwszą setę wystarczyło. Dalej trzeba było ratować się przydrożnymi sklepami, barami i glukozą owoców z dziorgi.
Po cichu liczyliśmy również na obiecane, swojskie kiełbaski na końcówce trasy u Bugsa w Przystajni. " title="Kamieńsk" width="450" height="600" />
Kamieńsk © anwi

Jako pomysłodawca trasy 250-ki a więc ten co powiedzmy ma coś do powiedzenia, w ramach akcentu jakościowego zarządzam południowy objazd Bełchatowskiego wykopu. Na 99 km przecinamy gierkówkę " title="Przecinamy gierkówke" width="600" height="472" />
Przecinamy gierkówke © anwi
i przykładnie tak jak inne turystyczne barany obowiązkowo zaliczamy dwie platformy widokowe w Kleszczowie. Wykop i elektrownia robią wrażenie. Gdyby tak można było pojeździć tam w dole?" title="Nad wykopem" width="600" height="450" />
Nad wykopem © anwi
Póki co zaliczamy 30 km fantastycznych, iście tartanowych ścieżek rowerowych w najbogatszej polskiej gminie Kleszczów.
Płynie się i płynie tymi ścieżkami bez styczności z pieszymi. Po jednej stronie drogi szary chodnik dla pieszych, po drugiej czerwony, nasz." title="Marzą się takie ścieżki" width="450" height="600" />
Marzą się takie ścieżki © anwi
Koniec gminy i koniec dobrego.
D… zaczyna podskakiwać na łączach betonowej a dłuuugiej drogi. Aby oszczędzić ją na dalsze 150km kierujemy się z Chabielic na 8kę do Szczercowa. Polecał ją nam Bugs, który wczoraj objeżdżał trasę.
Faktycznie! Ma szerokie pobocza dla rowerzystów! Nasze górale zamieniają się w szosówki przez kilkadziesiąt km aż pod Wieluń.
Zaczynają się nami interesować media. Dzwoni Jurczyk z pytaniem czy jeszcze żyjemy. Miło z jego strony i on też pierwszy będzie nam gratulował po zrobieniu 250. Ja wiem że nie dziwny mu ten wynik ale gość żyje sprawami rowerowymi.
Do kiełbasek zostało jeszcze z dwie godziny kręcenia. Dzwonimy więc do Bugsa z zapewnieniem że nie zawiedziemy go. Jeszcze tylko wrzutka dużej porcji lodów w Rudnikach i wachlarzykiem przez Starokrzepice zmierzamy do Przystajni. Bugs wie że ma przechlapane. Jego gościnność wręcz narzuca wytyczanie tras przez to miasto.
Radości, pogawędki i podjadania u Bugsa pod węgierką i to w gronie rasowych znajomych rowerzystów nie byłoby widać końca gdyby nie moje brutalne ,,basta, do roboty,, " title="W gościnie u Bugsa" width="600" height="436" />
W gościnie u Bugsa © anwi
" title="Żółtą koszulkę zawsze mam w pogotowiu" width="417" height="600" />
Żółtą koszulkę zawsze mam w pogotowiu © anwi
Jak nowo narodzeni ruszamy na Bór Zapilski i Blachownię. W miejscowości Cisie już przy szarówce pada magiczna 250-ka.
Plan wykonany.
Ale będzie i nawiązka bo do Czewy jeszcze ponad 20 km. A dla Krydusa, który zaczął później do Kłomnic wyjdzie z 45. Widać że będzie kręcił choćby do północy i nie da sobie odebrać szansy na dzienny rekord trasy.
Zabijając browcem w domku po powrocie słodki smak wypadziku (czyli wszelakiej, spożywanej glukozy) zauważyłem że zaczyna kiełkować 3setka.

Statystyka wycieczki:
Ilość zwiedzanych obiektów - 3 (z zapiekankami, z pierogami, z lodami)
Ilość obrobionych, przydrożnych drzew owocowych - 2 (węgierka, papierówka)
Ilość utraconych kalorii - naście tysięcy
Ilość kapci - 0
Ilość koszulek - 2 (oliwkowa robocza i żółta wizytowa)
Ilość minusów - (w liczeniu)
Ilość wstępnie zainteresowanych wyjazdem - 873



Czyżby objawy cyklozy?

Niedziela, 16 sierpnia 2009 | dodano: 16.08.2009

Dwa razy Olsztyn na różne sposoby." title="Jedna rundka ze Sławkiem" width="600" height="450" />

Jedna rundka ze Sławkiem © anwi

2) " title="W Leśnym Barze są kolarze" width="600" height="450" />
W Leśnym Barze są kolarze © anwi

3) " title="W ramie" width="564" height="600" />
W ramie © anwi

4)" title="Na siodełku" width="600" height="449" />
Na siodełku © anwi
" title="W amorach" width="600" height="465" />
W amorach © anwi
" title="Bez podpisu" width="565" height="600" />
Bez podpisu © anwi



Czwórką po orbicie Bugsa

Niedziela, 9 sierpnia 2009 | dodano: 09.08.2009

Propozycję Bugsa, zachodniego okrążenia Czewy potraktowałem jako świetną okazję do odrobienia zaległych a obowiązkowych lekcji poznawania z roweru okolic rodzinnego miasta.
Tu, tzn wzdłuż Liswarty między Borową (nad Zalewem Ostrowy) a Wędziną (gdzie Potok Jeżowski wpada do Liswarty) jeszcze nie jeździłem.
W czteroosobowym składzie rowerowych obieżyświatów czułem się jak uczeń na korkach." title="Yacek" width="600" height="373" />

Yacek © anwi
" title="Anwi" width="600" height="450" />
Anwi © anwi
" title="Bugs" width="454" height="600" />
Bugs © anwi
" title="...i ja" width="374" height="600" />
...i ja © anwi
" title="...acha i mój kochany rower" width="450" height="600" />
...acha i mój kochany rower © anwi

Widać było że specjalnie dla mnie zatrzymywaliśmy się w wielu ważnych miejscach, klasykach tych tras. No i zobaczyłem:
- wiszącą na linach b. długą kładkę przerzuconą przez Liswartę w Zawadach" title="Co nie że długaśna?" width="600" height="450" />
Co nie że długaśna? © anwi

- ruiny zamku w Dankowie" title="kiedyś był potężny" width="600" height="450" />
kiedyś był potężny © anwi

- resztki synagogi w Krzepicach" title="Podpłocie Chłopskie zamiast synagogi" width="600" height="449" />
Podpłocie Chłopskie zamiast synagogi © anwi

- mini cerkiew (obecnie kapliczka) w Podłężu Szlacheckim " title="a za nią prawosławny grób celnika" width="462" height="600" />
a za nią prawosławny grób celnika © anwi

- piękne (mały drew. i za nim duży z kam.)kościółki w Borkach Wielkich" title="może nie ukradną" width="543" height="600" />
może nie ukradną © anwi

- stado gęsi płynące Liswartą pod prąd tak jak my" title="zamiast stadka gęsi" width="600" height="450" />
zamiast stadka gęsi © anwi

- pałacyk i popadające w ruinę budynki folwarczne w Patoce
- malutki drewniany kościółek (ten przeniesiony z Rezerwatu Brzoza, dawniej pw. Św Huberta, patrona myśliwych)" title="ma wyjątkowo piękną historię" width="600" height="450" />
ma wyjątkowo piękną historię © anwi

- zespół pałacowo-parkowy w Kochcicach
- wiadukt w budowie na obwodnicy Lublińca w Jawornicy
Czyli pół trasy wyszło turystycznie.
Poniżej Lublińca wrzucamy 30 i więcej na licznik i nabijamy kilometry.
Pokonujemy trochę terenu przed Babienicą i wkraczamy w królestwo Yacka.
"Przypadkowo" trasa prowadzi obok jego chaty w Poczesnej.
Nie potrafimy się oprzeć zaproszeniu na kawkę. Yacek kończy bieg " title="Kaski z głów" width="600" height="362" />
Kaski z głów © anwi
a my turlamy się dalej do Czewki. Pod Realem rozstaję się z Bugsem (pomagam mu wrzucić rower na bagażnik) i wstępnie umawiam na kolejny wypad za tydzień.

będzie i mapka



Mega Orbita 2009

  • DST 215.00km
  • Teren 12.00km
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 2 sierpnia 2009 | dodano: 02.08.2009

Wspólnie z anwi wytyczyliśmy wokół Częstochowy trasę, którą nazwaliśmy Mega Orbitą. Wrzuciliśmy zaproszenie na forum rowerowym do wspólnego orbitowania.
Trasa łatwa, asfaltowymi, drugorzędnymi drogami. Początek i koniec orbity wyznaczony w Cykarzewie Północnym oddalonym ok 20km na północ od centrum Częstochowy. Sama orbita wynosi ok 180km.


Ślad Mega Orbity
Ruszamy o 6:00
Jedzie czwórka z Częstochowy (Iwona, Janusz, Łukasz i ja)
Do Cykarzewa Płd dojeżdża samochodem z Przystajni Bogdan i Krzysiek.


Wspólne zdjęcie pod figurką Św. Krzysztofa w Cykarzewie Płd.

Formujemy małą, sześcioosobową grupkę.
Honorowy dojazd na krzyżówkę w Cykarzewie Płn, zerowanie liczników i planowo 7:00 wchodzimy na orbitę.

W Rzerzęczycach dołączył trzeci Krzysiek." title="Czeka na nas Krydus" width="600" height="437" />

Czeka na nas Krydus © anwi
A więc siedmioosobowa grupka.
Rześko. Widać że każdy bojowo nastawiony, każdy liczy na dobry dzień i na życiówkę.http://images.photo.bikestats.eu/zdjecie,600,64854,humory-dopisuja.jpg
Trzeba się sprężać żeby wykręcić jak najwięcej przed zapowiedzianą żarówą w południe.
Na ile osłabi nas?
Jadę na nowym suporcie, kasecie, środkowym blacie i łańcuchu. Trochę bolało ale dobry sprzęt to połowa sukcesu. Ułatwiłem też sobie wrzucając slicka na tył. Przód na semi slicku.
W Złotym Potoku nad Amerykanem (42km orbity) planowane śniadanko. Ja odpuszczam bo trzyma mnie jeszcze micha makaronu zaliczona przed wyjazdem. " title="Przyjazny rowerzystom Amerykan" width="600" height="450" />
Przyjazny rowerzystom Amerykan © anwi

Podjazd na luzie pod Czatachową, Żarki i mój pierwszy błąd. Zafundowałem grupie nieprzewidziany kilkukilometrowy odcinek specjalny, laskiem przez Żarki Letnisko. Chciałem ominąć ruchliwy odcinek na Koziegłowy i jechać cieniem. Wyszły dziury, korzenie i piaseczek. Miałem prze.... Na szczęście tylko ja zostałem za to ukarany. Zrywam łańcuch. Św Krzysztof jednak czuwa i ratuje mnie spinką, którą wożę od dwóch lat.
Koziegłowy – przecinamy jedynkę (72km). Lody dla ochłody na murku pod sklepem i kolejne kilometry rzeźni. Myśl o planowanym posiłku w cieniu, pod parasolami w Koszęcinie łagodzi żar lejący się z nieba. Podziwiamy Iwonę. Nie odstaje, nie uskarża się i z uśmiechem robi nam zdjęcia. Za Piaskiem króciutki postój na fotkę w zamkowej scenerii


Śiódemka z Megaorbity

i upragniony Koszęcin (118km).
Godzinka relaksu pod parasolami." title="Pod parasolami" width="600" height="450" />
Pod parasolami © anwi
Coś tu jemy, pijemy i uzupełniamy płyny w bidonach i camelbagach.
Jest dobrze, jest wesoło, jest szansa na sukces.
Z radością przyjmujemy propozycję kolejnego pit-stopu za 17km u Bogusia w Przystajni. Przewidział i przygotował wraz z żoną kawkę, herbatkę i dodatki. I to wszystko w cieniu rozłożystego dębu (na pewno to nie była lipa).
Do zamknięcia orbity pozostały 42km. A tu dalej upał. Krzysiek (GPS) wyprowadza nas bocznymi asfalcikami z Przystajni na Zwierzyniec Trzeci. I o to chodziło! Nie pchać się główną z Przystajni do Panek!

Jest dobrze. Mkniemy najczęściej powyżej 30 przez Złochowice, Waleńczów, Wilkowiecko (tu Św Krzysztof kieruje nas pod kran z woda na ocienionym placu kościelnym - uf, zbawienne orzeźwienie), Miedżno, Mokrą, Ostrowy.
Jeszcze tylko odcinek specjalny (tym razem konieczny) po dziurach w lesie za Ostrowami. Janusz po raz kolejny świetnie radzi sobie w terenie na swoich prawie szytkach. Profesor rowerowy, dobry duch naszej wyprawy. Pokazywał nam piękne zdjęcia ze swoich europejskich, rowerowych wypraw. Mimo to nie pogardził wspólnym orbitowaniem po znanych mu drogach.
Przed nami wielka kopara przy starym, dziurawym moście na Kocince u wlotu do Cykarzewa Płn.
Stary w rozbiórce a obok specjalnie na nasz przejazd przerzucony malutki, tymczasowy. Za Kocinką ostatnie 3km prostej i utęskniona krzyżówka zaczynająca i kończąca orbitę na 177km. Wszyscy uśmiechnięci. Na liczniku Vśr 23:29

Zamykamy orbitę.