krzara prowadzi tutaj blog rowerowy

krzara

Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2012

Dystans całkowity:89.00 km (w terenie 9.00 km; 10.11%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:22.25 km
Więcej statystyk

Przez Mstów na Częstochowę (cz 1)

Poniedziałek, 27 lutego 2012 | dodano: 27.02.2012

.
.16 stycznia 1944r
.
"Bez większych przeszkód czołgiści Batalionu Chochriakowa dojechali do wsi Zawada, kilka km od Mstowa. (15 km przed Częstochową)
Pomiedzy Zawadą a Mstowem przebiegał rów przeciwczołgowy. Za rowem na okalających Mstów wzgórzach znajdowały się bunkry i okopy. Wycofujący się Niemcy zdążyli je obsadzić. Nie spodziewali się jednak radzieckich czołgów."


(z widokiem na wieś Zawada)


(z widokiem w kierunku Mstowa)

Ten przypadkowo napotkany mały, niemiecki bunkier odkrywa przede mną kolejne tajemnice i nieznane dzieje wyzwolenia Częstochowy.

cdn



72 Częstochowska Masa Krytyczna

Niedziela, 26 lutego 2012 | dodano: 26.02.2012

Bodajże 43 stawiło się na masę. Świetna okazja na rowerowe pogaduszki i podtrzymanie rowerowych znajomości.





Nocne morsowanie.

Sobota, 18 lutego 2012 | dodano: 19.02.2012

Zwyciężyła ciekawość. Chciałem, musiałem przekonać się jak to jest morsować się nocą. Ciekawość podsycały napływające na forum klubu deklaracje potencjalnych, nocnych morsów, że szykują się różne atrakcje. Pochodnie, ognisko z kiełbaskami, chleb swojej roboty, sztuczne ognie. Dokładam do tego domowy smalec, ogórki i powiększam stadko foczek i morsów zbierających się nad przeręblem.

film z nocnego morsowania












Kochani, jeśli macie takie okazje do zmorsowania to wchodźcie w ciemno.
Uwierzcie nie taki diabeł straszny jak go malują. A klimat wspólnej zabawy przełamuje i takie bariery.

A co z rowerem?
Na razie tylko wycieczki do pracy ale tak jak napisałem w komentarzu Anwi "my jeszcze z wiosną się roztańczymy".



Walentynkowe morsowanie.

Niedziela, 12 lutego 2012 | dodano: 12.02.2012

Sorry, zerowy nietematyczny wpis, który skopie średnią wyjazdów. Trudno,
po prostu jest fajny temat więc go wrzucam. Zmasowane zmorsowanie z okazji walentynek. Ledwo pomieściliśmy się w przeręblu. A że było tylko koło dychy i fruwały słoneczne promyczki więc morsy i fok tłumnie okupowały wannę.
Spotkania naszej braci na zawodach okupione są ciężkim potem. Te zaś salwami śmiechu i dziecięcej zabawy.


Foczki i morsy przed kąpielą.


Foczki i morsy kończą bieg-rozgrzewkę.


Całkiem pokaźne stadko.


Namawiam.


Foczki i morsy z kochanymi gapiami po morsowaniu.



Samochód w odstawce

Poniedziałek, 6 lutego 2012 | dodano: 07.02.2012

.
Nie chce mi się rano odpalać samochodu, skrobać szyb, walczyć z przymarzniętymi drzwiami. Wskakuję na rower i po piętnastu minutach rześkiego pedałowania jestem w niestety też rześkiej pracy.
Nie wiem czy jazda na rowerze na tęgim mrozie hartuje. Raczej nie. Za to morsowanie na pewno tak. Byleby nie zignorować podstawowych zasad niewyziębiania i nie przesadzać.
Wczoraj przy piętnastce na minusie zaliczyliśmy kolejne morsowanie w klubowej wannie. Wyrąbujemy i wypiłowujemy ją w tym samym miejscu. Lód miał przeszło dwadzieścia cm grubości. Dlatego wanna była otwarta dzień wcześniej. W nocy ponownie zamarzła ale utworzyła się tylko kilko centymetrowa warstwa lodu łatwa do usunięcia.
Pół godziny biegu na rozgrzewkę i zanurzenie. Puszyści mają lepiej niż chuderlaki ale radość wspólnego kąpania jednakowa.


Gorąca herbata z rumem, miodem i cytryną rozgrzewa i smakuje wybornie po takim szoku termicznym.
.



Marcialonga 2012 - Bravi! Bravi! Polonia!

Środa, 1 lutego 2012 | dodano: 03.02.2012

Musisz powiedzieć "b" jak powiedziałeś "a". Euro sięga 4,50. Paliwo drożeje. Trudno. Marzenia uskrzydlają i nie muszą przegrać z kryzysem. Przed nami poważna wyprawa. Marcialonga 2012.
Po 1150 kilometrach docieramy do celu podróży - Moeny we Włoszech.


Prrrrr...



Tym samym dołączamy do przeszło sześciu i pół tysiąca uczestników jednego z najdłuższych biegów narciarskich. Za cztery dni 39 edycja Marcialongi z 70 kilometrową trasą wijącą się wzdłuż rzeki dolinami Moeny, Soragi, Campitello, Canasei, Predazzo, Cavalese. Wszystko zaplanowane. Najpierw trzy dni ostrego treningu, poznawania trasy i dobierania smarów. Dzień przed startem totalny luz bez nart.

Gdzie nie spojrzysz piętrzą się strzeliste Dolomity. Ranki z dziesięciostopniowym mrozem, który popuszcza w dzień przy bezchmurnym, słonecznym niebie.



Codziennie upajamy się widokiem z naszego okna.



Wieczorami w garażu czyścimy i pieczołowicie smarujemy narty.



Co wybrać, sticki czy klistry?



Jako kucharz wyprawy serwuję codziennie makaron. Co najwyżej zmieniam sosy.
Trzeba odżywić węglowodanami organizm by przetrzymał sześć godzin planowanego napierania.



Na treningach jest czas na podziwianie okolicy i na pamiątkowe fotki.



Przerażają takie oto informacje:



Z Tadkiem i Pawłem.

Jutro start ze stadionu w Moenie. W tym sezonie tylko cztery dni jeździłem na nartach. Cienizna, która niestety przełoży się na wynik.



Trasa objechana, narty posmarowane. Kostka u prawej nogi boli po ostatnim treningu. Bardzo boli.
Tego nie było w planie. Czy da wystartować? A jeśli tak to ile wytrzyma?

Niedziela przyniosła odpowiedź. Nie było wyniku ale dokuśtykałem, ukończyłem i zwyciężyłem!



Na ostatnich metrach przed metą mocno dokładając na pchaniu wśród szpaleru widzów dotarł do mnie okrzyk spikera. Arabasso! Arabasso! Bravi! Bravi! Polonia! Jakże miłe okrzyki i oczekiwane przez każdego zawodnika docierającego do mety. Euforia radości.

4196 miejsce na 6626 startujących.
Czas 6:56:20
Jest co poprawiać.

PS
Startowało tylko czterech Polaków w tym jeden mieszkający w Kanadzie.
Zawody zdominowali Norwegowie w liczbie 2630, gospodarze - 2158 i Szwedzi - 1091.
Zwycięzca pokonał trasę w 2:55::37
Dzisiaj gdy to piszę narty stoją w kącie a rower od trzech dni nie bacząc na 20 minusów odpala codziennie do pracy.