krzara prowadzi tutaj blog rowerowy

krzara

Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2011

Dystans całkowity:435.00 km (w terenie 91.00 km; 20.92%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:72.50 km
Więcej statystyk

Zabawa w speleologów - Jaskinia Ludwinowska

Niedziela, 27 lutego 2011 | dodano: 27.02.2011

Ludwinów. Napotkany miejscowy chłopiec wskazuje wzgórze gdzie należy szukać jaskini.
Podpowiedź okazuje się bezcenna. Zaoszczędzi nam to sporo czasu. Rozległe wzgórze porośnięte drzewami i krzewami. Ścieżki zatarasowane pochylonymi i powalonymi drzewami po zeszłorocznym katakliźmie. Pokonujemy kłębowisko wszechobecnej leszczyny, co rusz zaplątując się w pędy jeżyn i hacząc o kolczaste, bezlistne krzewy. Iwona zostawia rower w połowie drogi, ja pcham się dalej pod górkę z rowerem. Po kilometrze napierania bezbłędnie trafiamy pod otwór jaskini.

Jaskinia Ludwinowska - plan


Mamy jak zwykle odrysowany plan jaskini. Małe przygotowania do wejścia i zanurzamy się w jej korytarze. Po kilkunasty metrach znajdujemy się u podnóża komina, najbardziej charakterystycznego elementu tej jaskini. Komin z wylotem do nieba robi niesamowite wrażenie. A za niedługo spojrzymy w niego z góry. Dobre.



Kolej na cioranie się. Spod komina odchodzi wąski tunel do nikąd. Anwi zostaje na czatach a ja zapuszczam się wgłąb. Po kilku metrach względnego czołgania tunel zacieśnia się. Trzeba podjąć decyzję. Starczy czy pełzać dalej. Przywołuję w myślach najwęższe tunele z poprzednich jaskiń, przez które udało mi się przecisnąć. Ten na dalszym odcinku przede mną wydaje się węższy a więc trudniejszy i do tego zakręca. Mam czołówkę i dodatkową latarkę. Jest ok ale trochę zmęczyło mnie to przeciskanie. Muszę trochę odsapnąć. Nie zgadza się jedna rzecz z planem jaskini. Tunel jest w rzeczywistości dużo dłuższy niż na planie. Decyduję się wciskać dalej. Pokonuję parę metrów. Dalej jednak odpuszczam. Nie znam do końca swoich możliwości a i z powrotem trzeba powalczyć cofając się centymetr po centymetrze.


wąsko

Przechodzimy do większej, wysokiej sali. Oglądając jej sklepienie i ściany wypatrzyłem nietoperka.

Ten akurat za kryjówkę wybrał poziomą jamę w ścianie i śpi jak w łóżeczku. Czyżby odszczepieniec?


Nie mamy za dużo czasu na podziwianie jaskini. Przygotowujemy się do wyjścia małym otworem. Trzeba pokonać kilkanaście metrów niziutkiego, kamienistego korytarza. Idę pierwszy usuwając kamienie spod brzucha. I fotka na wyjście.



Teraz na górę, namierzyć wylot komina.


Schodząc z góry inną ścieżką do głównego otworu jaskini odkrywamy bardzo ciekawą bramę w skale. Drzewo pomaga w pokonaniu wysokiego progu. Nawet Anwi dała się przekonać, że jest to w stanie zrobić przy jakiejś tam asekuracji.



I to by było na tyle. Jaskinia bardzo fajna, oryginalna i chyba mało znana.
A ja z utęsknieniem wypatruję wiosny. Jeszcze tylko kochane Jakuszyce i za parę dni może nam nastać.


Już szukam pąków.
To lutowa tęsknota
Ogrzana słońcem.


(haiku - luty 2010)



Pierwsze, tegoroczne zawody - ZiMnaR Lubliniec 2011

Sobota, 26 lutego 2011 | dodano: 26.02.2011

Poczuć smak walki,
pokonać przedstartowy stres,
zmagać się z wysiłkowym bólem,
ćwiczyć koncentrację,
poprawić technikę,
sprawdzić formę,
porównać z zeszłorocznym startem,
...

spotkać przyjaciół,
poplotkować, pożartować, pośmiać się,
porywalizować,
odetchnąć z ulgą po,
dorzucić coś do wspomnień,
snuć kolejne plany,
...



krótkie rozciąganko


za chwilę zacznie się


i w las na pierwszą pętlę


Z Damianem (najlepszy z Zabieganych)


Z Anią (najlepsza z Zabieganek)


Z Tadkiem (najdzielniejszy z Zabieganych)



Tygodniowa, wiązanka melodii rowerowych

Piątek, 25 lutego 2011 | dodano: 27.02.2011

Auto już sprawne. Nowa rura wydechowa i tłumik. No i co z tego. Znowu przegrywa z rowerem.
Praca, praca i jeszcze kilka razy praca, trening na sali gimnastycznej, urząd skarbowy. Rześko, sucho, chce się kręcić.



Zabawa w speleologów - Jaskinia na Dupce

Sobota, 19 lutego 2011 | dodano: 20.02.2011

To już siódma jaskinia w tym roku. Sam się dziwię jak to nagle, dziwnie zaistniało. Jest kompatybilne z rowerem i wciąga coraz bardziej.

plan Jaskini na Dupce


Niepozorna, postrzępiona góra Dupka



a w niej dziursko całkiem, całkiem. To dopiero początek, pierwszy poziom jaskini ze światłem dziennym od otworów. Po obu stronach kanału (porównanie z kanałem samochodowym) poziome chodniki na przestrzał między dwoma otworami.
W dole kanału zaczyna się pochylnia usytuowana prostopadle do osi kanału

Schodzimy na kolejny, niższy poziom czyli na dno kanału. Jest tak zacisznie, widno i kolorowo (mieszanka jesienno zimowa), że oczy i pragnienie zatrzymują nas na kubek ciepłej herbaty z kanapką w bajecznej scenerii. Podziwiamy w górze oba rozświetlone otwory, skupiska sopli nad chodnikami i z zaciekawieniem spoglądamy wgłąb pochylni.

W kierunku większego otworu.


W kierunku mniejszego otworu.

Ruszamy ostrożnie dalej. Oby tylko nie zjechać po pochylni i nie zepchnąć kamieni na tego co jest niżej.


Wielka pochylnia głazowa zasypana na górnym odcinku liśćmi


W jaskini we dwójkę raźniej

Miłym zaskoczeniem jest wypatrzenie kilku nietoperków wciśniętych w dziury na suficie i ciem jaskiniowych. W kilku miejscach na ścianach charakterystyczne dla tej jaskini podłużne wyżłobienia jakby zrobione pazurami wielkiego gada.
To wszystko rozgrywa się w dosyć szerokiej pochylni. Pozostają jeszcze ślepe tunele na dnie jaskini.


Między głazami na dnie jaskini - niewinny początek pochyłego, ciasnego tunelu.

Szkic jaskini pokazywał dwa ślepe, kilkumetrowe, wąskie tunele odchodzące od dna jaskini. Wciskam się w ten dłuższy, zakręcony. Wszystko byłoby fajnie gdyby nie to, że i on jest pochylony do dołu. Przeciskam się głową w dół a z każdym metrem robi się nieciekawie. Wyciągnięty jak struna, głowa prawie metr poniżej stóp. Spora część ciężaru ciała spoczywa na rękach. Kurde, odbieram to jakbym robił pompki albo taczkę. Tego jeszcze nie przerabiałem. Jak pójdzie wycofywanie się tyłem pod górę? Lekki niepokój. Przede mną jeszcze z dwa metry spadku. Odpuszczam. Ważniejsze dać sobie radę z cofką.



Yacek miał rację, dobrze mieć giętkie plecy


Tu widać że "wielka pochylnia głazowa" to trafna nazwa


Czas wracać. Tym razem panie przodem


Widok z drugiego otworu


Nawiało kupę ... liści


Autofotka z anwi na wyjście


Wyszliśmy z Dupki tym mniejszym otworem



Tygodniowa, rowerowa wiązanka melodii ludowych

Piątek, 18 lutego 2011 | dodano: 20.02.2011

Urwana rura wydechowa, przepalona złączka giętka i dziurawy tłumik do wymiany.
Spoko, jest jeszcze rower.



Zabawa w speleologów - Jaskinia Ostrężnicka

Niedziela, 13 lutego 2011 | dodano: 13.02.2011

Szeroka Lolobrygida tego ranka tonęła w objęciach szarej, deszczowej chmury. To nie był widok jakiego oczekiwałem podciągając zasłony w oknach apartamentu pensjonatu "Adam" w Szklarskiej Porębie. Szrenica z nartostradą, wyciągami i Końskimi Łbami nie cieszyła dzisiaj zaspanych oczu. Niestety sprawdziły się czarne prognozy, że deszcz przeszkodzi pobiegać na nartach po trasach w Jakuszycach. To już ostatni dzień pobytu w górach. Na szczęście poprzednie pięć dni zaliczone zgodnie z planem, po 35km dziennie. Były biegówki na trasach kolejnego Biegu Piastów, nadchodzi czas na rower i jurajskie atrakcje.
Wspominam w sumie udany, tygodniowy, treningowy wypad do Szklarskiej jadąc kultowym, czerwonym rowerowym do Ostrężnika. Jura upomniała się o swoje. W planach penetrowanie wielootworowej Jaskini Ostrężnik.


Plan Jaskini Ostrężnickiej


Zaczynamy od lewego płuca głównego otworu jaskini


Przejście krótkim, obniżającym się korytarzem


i wyjście małym otworem z lewego płuca jaskini


autofotka

Po wyjściu obchodzę górę od wschodu i wracam do głównego otworu. Tym razem zagłębiamy się w korytarz prawego płuca. Po kilkunastu metrach główny korytarz robi się coraz niższy. Idziemy na czworaka. Po prawej stronie ukazuje się wąskie wejście do bocznego tunelu prowadzącego do kolejnego otworu jaskini. Wciskam się do tego tunelu.



Po dwóch metrach robi się coraz ciaśniej. Na podłożu suchy, brązowy piach. Po raz pierwszy próbuję wykorzystać do przeciskania się dogodniejszą pozycję tzn atakować jedną ręką wysuniętą do przodu, zukosowany bark i cofniętą drugą rękę do tyłu. W ten sposób grotołazi mogą przeciskać się przez węższe tunele niż gdyby pełzali z obiema wysuniętymi rękami do przodu. Faktycznie dołożyłem z metr ale dalej to już głowa nie chce się wcisnąć. Cholerny zacisk przed samym wyjściem do większej komory. Widzę ją. Próbuję dłonią wypchnąć przed siebie piach aby pogłębić to miejsce i pokonać zacisk. Po paru próbach poddaję się. Zaczynam się cofać centymetr po centymetrze. Jest tak ciasno, że kurtka i koszula ściągają się ze mnie, szoruję gołym brzuchem i nabieram pod ubranie piach. Jest fajnie. Iwona czeka na mnie u wyjścia. Trudno, może następnym razem się uda. Może z saperką. Teraz kierujemy się do południowego otworu.












Wewnątrz jaskini pokonujemy kilka uskoków i ambitne podejście do północnego otworu.


Coś więcej niż turystyka i robienie fotek.

anwi zarządza powrót. OK.