krzara prowadzi tutaj blog rowerowy

krzara

Zabawa w speleologów - Jaskinia Ludwinowska

Niedziela, 27 lutego 2011 | dodano: 27.02.2011

Ludwinów. Napotkany miejscowy chłopiec wskazuje wzgórze gdzie należy szukać jaskini.
Podpowiedź okazuje się bezcenna. Zaoszczędzi nam to sporo czasu. Rozległe wzgórze porośnięte drzewami i krzewami. Ścieżki zatarasowane pochylonymi i powalonymi drzewami po zeszłorocznym katakliźmie. Pokonujemy kłębowisko wszechobecnej leszczyny, co rusz zaplątując się w pędy jeżyn i hacząc o kolczaste, bezlistne krzewy. Iwona zostawia rower w połowie drogi, ja pcham się dalej pod górkę z rowerem. Po kilometrze napierania bezbłędnie trafiamy pod otwór jaskini.

Jaskinia Ludwinowska - plan


Mamy jak zwykle odrysowany plan jaskini. Małe przygotowania do wejścia i zanurzamy się w jej korytarze. Po kilkunasty metrach znajdujemy się u podnóża komina, najbardziej charakterystycznego elementu tej jaskini. Komin z wylotem do nieba robi niesamowite wrażenie. A za niedługo spojrzymy w niego z góry. Dobre.



Kolej na cioranie się. Spod komina odchodzi wąski tunel do nikąd. Anwi zostaje na czatach a ja zapuszczam się wgłąb. Po kilku metrach względnego czołgania tunel zacieśnia się. Trzeba podjąć decyzję. Starczy czy pełzać dalej. Przywołuję w myślach najwęższe tunele z poprzednich jaskiń, przez które udało mi się przecisnąć. Ten na dalszym odcinku przede mną wydaje się węższy a więc trudniejszy i do tego zakręca. Mam czołówkę i dodatkową latarkę. Jest ok ale trochę zmęczyło mnie to przeciskanie. Muszę trochę odsapnąć. Nie zgadza się jedna rzecz z planem jaskini. Tunel jest w rzeczywistości dużo dłuższy niż na planie. Decyduję się wciskać dalej. Pokonuję parę metrów. Dalej jednak odpuszczam. Nie znam do końca swoich możliwości a i z powrotem trzeba powalczyć cofając się centymetr po centymetrze.


wąsko

Przechodzimy do większej, wysokiej sali. Oglądając jej sklepienie i ściany wypatrzyłem nietoperka.

Ten akurat za kryjówkę wybrał poziomą jamę w ścianie i śpi jak w łóżeczku. Czyżby odszczepieniec?


Nie mamy za dużo czasu na podziwianie jaskini. Przygotowujemy się do wyjścia małym otworem. Trzeba pokonać kilkanaście metrów niziutkiego, kamienistego korytarza. Idę pierwszy usuwając kamienie spod brzucha. I fotka na wyjście.



Teraz na górę, namierzyć wylot komina.


Schodząc z góry inną ścieżką do głównego otworu jaskini odkrywamy bardzo ciekawą bramę w skale. Drzewo pomaga w pokonaniu wysokiego progu. Nawet Anwi dała się przekonać, że jest to w stanie zrobić przy jakiejś tam asekuracji.



I to by było na tyle. Jaskinia bardzo fajna, oryginalna i chyba mało znana.
A ja z utęsknieniem wypatruję wiosny. Jeszcze tylko kochane Jakuszyce i za parę dni może nam nastać.


Już szukam pąków.
To lutowa tęsknota
Ogrzana słońcem.


(haiku - luty 2010)




komentarze
Yacek
| 15:02 środa, 2 marca 2011 | linkuj Niesamowici jesteście! I że jeszcze Wam się chce tak szaleć. Pozdrawiam!
Kajman
| 19:23 wtorek, 1 marca 2011 | linkuj Ale was fajnie zakręciło:)
niradhara
| 18:55 wtorek, 1 marca 2011 | linkuj Oj, złapaliście bakcyla! Obyście tylko nie utknęli w jakimś zacisku! :)
alistar
| 21:18 niedziela, 27 lutego 2011 | linkuj Czekam na szczegóły :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa wstaw
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]