Marzec, 2013
Dystans całkowity: | 358.00 km (w terenie 21.00 km; 5.87%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 8 |
Średnio na aktywność: | 44.75 km |
Więcej statystyk |
Do niej już na rowerku nie wpadnę.
-
DST
15.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
.
.
Była mi w dzieciństwie drugą nianią. Do dziś powiernikiem dobrych i złych spraw. Pierwsze, to biegło się czy jechało zawsze do niej. Nakarmiła, wysłuchała, pouczyła, pocieszyła, wsparła groszem. Zawsze więcej brałem od niej niż dawałem. Całe życie bardzo schorowana. Mimo to emanowała ciepłem i radością. Zawsze musiałem meldować się jej po powrocie z dłuższej rowerowej wycieczki. Lucy była czuła i zatroskana. Ostatnio nie wychodziła już z domu bo każdy krok sprawiał jej trudność. Dzisiaj miałem iść z Jej święconką do kościoła a potem obiecałem zrobić wspólny obiad. Ranek napisał inny scenariusz.
Jedna tych pokracznych pisanek miała być dla niej.
Na pewno nie jeden z Bikestatsowiczów ma też smutne Święta. Mimo to, całej rowerowej braci życzę z okazji Świąt Wielkanocnych, na ile to jest możliwe, spokoju, poczucia przyjaźni, sił do sięgania po rzeczy radosne i do pokonywania rzeczy smutnych.
O 14 otwierają pizzerię.
-
DST
62.00km
-
Teren
2.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
.
Plan wycieczki podporządkowany możliwości zjedzenia ciepłego posiłku. Niestety i to trzeba brać pod uwagę w naszych realiach. Jedynie na kierunku Olsztyn, Janów nie ma problemu. Są bary, zajazdy i restauracje. Gdzie indziej musisz liczyć tylko na swój termos i kanapki. Dzisiaj jedziemy na Mstów. Zawsze tam wpadamy na smaczną pizzę ale lokal czynny dopiero od 14. Musimy więc wytrzymać cztery godziny na sporym mrozie. Łapki marzną jednak słońce podnosi na duchu.
Dobrze też pomyśleć o czymś co kojarzy się z cieplejszą porą roku.
Przystań na Warcie.
Skała Miłości nad Wartą w Mstowie.
Kolejnym uwarunkowaniem są oblodzone, podrzędne drogi. Zwłaszcza w zacienionych miejscach. Takich dzisiaj unikamy. Oboje z anwi czujnie wydłużamy trasę po Skrzydlów. Jeśli dojedziemy do niego to moglibyśmy zajrzeć do parku, w którym niestety w opłakanym stanie znajdują się i niszczeją zabudowania rodziny Reszków: dwór, domek myśliwski, kapliczka na sztucznej wyspie.
Udało się. Mamy sporo czasu na zrobienie zdjęć.
Kapliczka w parku w Skrzydlowie.
Dworek myśliwski w posiadłościach Reszków w Skrzydlowie.
Dwór Reszków w Skrzydlowie.
Dwór Reszków w Skrzydlowie - widok od ogrodu.
Teraz główną drogą powrót do Mstowa na pizzę prosciutto z serem, szynką i sosem czosnkowym.
Do Czewki (przez Srocko) pozostało 20 km. I cieplej, i z wiatrem, i zadowoleni z niedzielnego wypadu.
III Puchar Jurajski NW - (1 etap z 8) Olsztyn
-
DST
48.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
.
Przede mną 8 startów w III Pucharze Jurajskim Nordic Walking
1 - 23.03 - Olsztyn
2 - 14.04 - Poraj
3 - 26.05 - Janów
4 - 16.06 - Żarki
5 - 07.07 - Opatów
6 - 11.08 - Mstów
7 - 22.09 - Poczesna
8 - 12.10 - Częstochowa
Zaczynam startem w Olsztynie.
W zeszłym roku II edycję (było 7 startów) ukończyłem na 6 miejscu w open i na 1 w kategorii. Marzy mi się aby i tegoroczny był mocny. Przede mną wiele niewiadomych. Czy zdrowie dopisze? Czy któryś start nie będzie kolidował z innymi, ważniejszymi, sportowymi zachciankami lub innymi choćby rodzinnymi sprawami? Czy będzie chęć i moc przez 8 miesięcy?
Wynik
dystans: 4,4 km
miejsce w open: 7 na 94 sklasyfikowanych
czas: 27:42 (47 sek gorszy od zwycięzcy)
miejsce w kat M5: 2
Poniedziałkowo
-
DST
26.00km
-
Teren
3.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
.
.
Dzisiaj przedostatnia sala. M.in. ćwiczenia z płotkami. Na koniec jak zawsze siatkówka. A na dworze śnieżna i mroźna zizizima.
Diabelskie Mosty
-
DST
107.00km
-
Teren
5.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
.
Jak to możliwe? Takiemu gościowi nie powinno się to przydarzyć. Oczywiście nic mu się nie stało. Wpadł do głębokiej szczeliny między piętnasto-metrowymi skałami. Fakt, że w nocy kiedy łażenie po skałach jest niebezpieczne. Wszedł na sam wierzchołek, by lepiej obserwować niebo i wypatrywać Twardowskiego na księżycu. Pewnie potknął się o kamień lub korzeń, a jeśli było tak ślisko jak dzisiaj to mógł się poślizgnąć. Wyciągnął jednak z tego nauczkę i wyczarował wiszące mosty na wierzchołkach ostańców, między szczelinami tak aby drugi raz tam nie wpaść. Niestety do naszych czasów mosty nie wytrzymały. Pozostały tylko w nazwie nadanej przez Zygmunta Krasińskiego tym wspaniałym ostańcom.
Diabelskie Mosty.
Zanim jednak dotarliśmy tam z anwi aby przyjrzeć się dokładniej temu feralnemu miejscu dałem sobie troszkę w kość. Anwi jak zwykle swoim równym tempem. Równym, ale dzisiaj zdecydowanie żwawiej, bo nie na zasłużonym Kellisku tylko wyciągnęła ze stajni swojego Authora i śmigała na nowiutkich oponkach. Diabelskie Mosty leżą jakieś 40 km za Częstochową w Złotym Potoku. To trasa coniedzielnych harców częstochowskich szosowców. Zbierają się i robią stukilometrową rundkę przez Olsztyn i Złoty Potok do Żarek a potem powrót przez Siedlec.
Dla mnie to marzenie ściętej głowy. Nigdy nie dosiadłem szosówki, a przecież zawodnicy MTB w większości trenują również na kolarkach. Za Olsztynem niespodziewanie mija mnie dwunastoosobowa grupka. Tyle co skończyłem przyswajać twardego z zimna snickersa. Wymieniamy się szybko pozdrówkami a ja jeszcze szybciej podejmuję decyzję. Wskoczyć im na koło i poczuć się choć przez chwilkę szosowcem. Przez kilometr no może trzy, pięć. Wiśta wio. Łatwo powiedzieć, przecież zorientują się, że jako czarna owca z plecakiem i w kozakach zamiast SPDów nie pasuję do nich i zgubią mnie na pierwszej górce.
Ku mojemu miłemu zaskoczeniu nie mieli takich zamiarów. Być może dlatego, że w grupie jechał już jeden na góralu. Utrzymywali nieco ponad trzydziestkę i dali mi kilka przyjacielskich uwag na temat jazdy w grupie. Jechało się pod lekki wiatr więc w tyle grupki było łatwiej. Po dziesięciu kilometrach oceniłem, że powalczę dalej do Diabelskich Mostów. Anwi na pewno zatrzyma się na ciepły posiłek, a ja w tym czasie pokręcę z nimi i wrócę. W Janowie grupę opuścił góral i dwóch szosowców. Kręciliśmy w dziesiątkę na Żarki. Minęliśmy Diabelskie Mosty a mnie było wciąż mało. Przed nami wyrosła sławna Czatachowa. Wzniesienie gdzie chłopaki idą na całość by rozerwać grupę i pokazać kto jest mocny. Głupio było w tym momencie wycofać się. Wiedziałem, że strzelę, ale zrobię ją i pognam aż do Żarek.
.
Gdy zawracałem przy drogowskazie Żarki po przeszło dwudziestokilometrowej jeździe z szosowcami anwi zajadała gołąbki u Rumcajsa w Złotym Potoku. Przy pomocy komórki jakoś odnaleźliśmy się i pokręcili na Diabelskie Mosty. Uszło mi płazem.
Na i pod Diabelskimi Mostami.
Widok w niebo ze szczeliny między ostańcami.
W planach anwi, pod którymi i ja podpisałem się było jeszcze szukanie przebiśniegów. I znaleźliśmy je w pobliskim Ostrężniku. Widok zdumiewający i jakże potwierdzający ich nazwę. Kilku centymetrowa warstwa śniegu a one i tak strzelają ku słońcu
i kłaniają się.
Poniedziałkowo
-
DST
24.00km
-
Teren
3.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sala zaliczona. Godzina ćwiczeń i godzina siatkówki.
A ptaki i tak wiedzą swoje.
-
DST
51.00km
-
Teren
5.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
.
.
W nocy spadło trochę śniegu. Wyjazd przełożony o godzinę. Przez okno obserwuję jak gołębie zbierają gałązki i odfruwają z nimi wić gniazda. Śnieg śniegiem, prognozy pogody prognozami a ptaszyska i tak wiedzą swoje, że najwyższy czas budować chatę dla małych bo wiosna tuż tuż. Przejeżdżamy przez mostek na Warcie. Na brzegu stada dzikich kaczek. Kaczory odganiają konkurentów od swoich wybranek. Na gałązkach pąki, niestety zalane w lodowej kapsule. Poruszenie w przyrodzie, a mrozik nie daje jeszcze za wygraną. Anwi mówi, że zamrożona wiosna.
Lodowe kotki.
Lodowe kapsuły.
Lodowa polewa.
W planach był dalszy wypad jednak po nocnych opadach śniegu wybraliśmy sprawdzony wariant awaryjny czyli kierunek Olsztyn. Tam zawsze jest meta z ciepłym posiłkiem i gdy czuje się rowerowy niedosyt to można dołożyć jakąś traskę. Dzisiejsza dokładka to miejscowość Turów - 5 km za Olsztynem. Zaglądamy nad dwa małe stawy za kościołem. Tu jeszcze nie byliśmy a więc coś nowego.
Dobrze wiedzieć gdzie są takie miejsca.
Wiosno! Czekamy!
Poniedziałkowo
-
DST
25.00km
-
Teren
3.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
.
.
Kręcę jak co tydzień wieczorkiem na salę gimnastyczną by poćwiczyć, pograć w siatę i dzielić się wspólnie, wesoło wrażeniami z tygodniowych poczynań. Zaglądanie na forum Zabieganych to za mało.
Wpadam spóźniony na salę a tu surprise! Kochana paka przerywa rozgrzewkę by wręczyć mi puchar "Najwszechstronniejszego Zabieganego 2012".
Połechtało ale i zobowiązało! Czyli trza dalej robić swoje!
XXXVII Bieg Piastów - festiwal biegów narciarskich w Jakuszycach
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
.
Uzupełniając w Biedronce podstawowe zapasy po powrocie z czterodniowej, narciarskiej wyprawy natknąłem się, bo też i musiałem się natknąć, na bogatą wystawkę hiszpańskich win. Wyjątkowo duże cenowe wywieszki z napisem „Festiwal win hiszpańskich”, umieszczone przy ciemnych butelkach przyciągały wzrok. Jako stały bywalec Biedronki a w szczególności tego konkretnego stoiska na bieżąco jestem zorientowany w ofercie czerwonych, wytrawnych win. Tym razem ku mojemu wielkiemu a miłemu zaskoczeniu było w czym wybierać. Kilka całkiem przystępnych cenowo marek i z dobrą mocą powyżej 12 procent kusiło by wrzucić je do koszyczka. Zazwyczaj sięgam po Real Forte (9,99zł) a tu taka niespodzianka. Będzie więc przy czym uczcić kolejny start w Biegu Piastów. Spodobała mi się również nazwa „festiwal” więc postanowiłem i ją kupić na tytuł niniejszego wpisu a wpisem promować biegówki.
Kilka tysięcy narciarzy biegaczy z całego świata raz do roku zjeżdża na kilka dni do Szklarskiej Poręby i Jakuszyc by powalczyć w różnych stylach, na różnych dystansach i w różnych kategoriach. Jedni, po kolejne zwycięstwo, inni, by sprawdzić swoje umiejętności, jeszcze inni by choćby zaliczyć bieg. Niektórzy zaczynają swoją przygodę z biegówkami na dziesiątce albo w biegu przedszkolaka czy licealisty. Ranga biegu – najwyższa z możliwych czyli przynależność do Wordloppet potwierdzona została i tym razem wzorową organizacją, bogatą oprawą i udziałem najlepszych biegaczy. Na dodatek najważniejszy, królewski dystans 50 km klasykiem otrzymał z niebios wymarzoną pogodę czyli furę śniegu, lekki mróz i słoneczny uśmiech. Bardzo liczna grupa częstochowska, którą stanowią członkowie i sympatycy Narciarskiego Klubu Ratrak wynajęła tak jak w poprzednich latach cały pensjonat "Adam" w Szklarskiej Porębie. Część pozostała jednak wierna Chatce Robaczka w Białej Dolinie. Tegoroczna edycja wnosiła do zawodów spore zmiany. Chodziło przede wszystkim o osobne przeprowadzenie biegów stylem klasycznym. Tak więc w piątek rozegrano 10 km, w sobotę 50 a w niedzielę 26 km.
Pozwoliło to organizatorom spokojnie i dobrze przygotować wszystkie trasy, dało przejrzystość zawodom a biegacze mieli świetne, nierozjechane tory na całej trasie. Cofnięto o przeszło pół kilometra aż do Polany Maliszewskiego, tuż przed pierwszy sektor bramkę startową. Kolejną nowinką, wprowadzoną z myślą o bezpieczeństwie zawodników było zamknięcie dla turystów prawie wszystkich tras biegowych w dniach zawodów. Uruchomiono bezpłatne Ski-busy dla zawodników. Komandorem XXXVII Biegu Piastów na miejsce nieocenionego Juliana Gozdowskiego mianowano Dariusza Serafina. Mimo to Julian, prezes Stowarzyszenia Bieg Piastów dalej jako dobry duch firmował zawody, wszędzie było go pełno i dla każdego znalazł chwilkę czasu i uśmiech.
Przymiarka
W drodze na bieg
Polana startowa (jeszcze można skorzystać z wyjścia awaryjnego)
.
Na start.
Za chwilę start.
Poszliii...
Pociągi
Uwaga!!!
Achtung!!!
Atention!!!
Mój bieg.
Stanąłem szósty raz na starcie trudnego biegu, bo tak oceniany jest przez zawodników dystans 50 km klasykiem w Jakuszycach. Wystartowało około 1800 biegaczy z 32 krajów. Konfiguracja tegorocznej trasy czyniła ją trudniejszą niż zwykle. Potwierdzeniem tego niech będą choćby osiągnięte przez czołówkę wyniki, o prawie dziesięć minut gorsze niż w ubiegłych latach. Dwa długie, wielokilometrowe podbiegi na początek i mocno pofalowana trasa dały się we znaki. Cieszyło trafione smarowanie. Postawiłem na zestaw olimpijski (KR20 + KR40 + Kn22) i sprawdził się. Na całej trasie, na dole i na górze panowały podobne warunki. Po swojemu podchodziłem do bufetów korzystając tylko z serwowanego w saszetkach Enervitu i ciepłej herbaty. Resztę uzupełniałem swoimi żelkami Maxima. Generalnie udało mi się bardzo spokojnie rozegrać bieg. Maksymalna koncentracja i łut szczęścia pozwoliły mi uniknąć kilku kolizji na szybkich zjazdach w wąskich rynnach i po prostej. Dobrze pamiętam miejsca, na których miałem wywrotki w poprzednich latach więc starałem się nie popełniać podobnych błędów i zachować dystans od zawodnika jadącego przede mną. Jedyną glebą jaką zaliczyłem był upadek na ostatniej prostej przed metą gdy chciałem przejść do prawie modelowego kroku przed publiką. Widać jeszcze go nie opanowałem a zmęczenie i dekoncentracja skutkowały tym, że wbiłem sobie kijek między narty i zaryłem nosem w śnieg. Faktycznie byłem zmęczony. Bardziej niż po 70 km na Marcialondze.
Czas lepszy o pięć minut niż w ubiegłym roku i obroniony sektor startowy 600-800 na przyszły rok. Jest się z czego cieszyć.
Na zakończenie ciężkiego dnia wspólna uczta do po północy
przy gitarach i śpiewie, który niósł się chyba po trasy biegowe w Górach Izerskich.
Były też i różne toasty. Dzisiaj sięgam po kieliszek hiszpańskiego wina Casa Safra - Reserva 2007 (12,99) o głębokiej czerwonej barwie i żywiołowym smaku, które dojrzewało 14 miesięcy w beczkach z francuskiego i amerykańskiego dębu. Przede mną 12 miesięcy dojrzewania do kolejnego Biegu Piastów. Oby podobnie smakował jak tegoroczny.
No to za Festiwal biegówkowy w Jakuszycach!
A tak trasę widział prowadzący.
----------
Czas: 4:18:54
Miejsce w open: 784 na 1586 którzy ukończyli
Miejsce w kategorii M60: 60 na 141 którzy ukończyli