Jurajskie kolędowanie
-
DST
73.00km
-
Teren
10.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zimowe rękawice, które dostałem od syna pod choinkę grzały nie tylko dłonie ale i ojcowskie serce. Na dodatek i ładne, i wymiarowo dobre, i pod kolor.
Oj gdybym zaczął rowerową przygodę w jego wieku....
W jakiejś mierze, ku mojej wielkiej radości, nadrabiam stracony czas.
Dzisiejsze kręcenie to coś w rodzaju bikerowego, świątecznego kolędowania.
Z rańca pokręciliśmy razem z Anwi do Baru Leśnego pod zamek w Olsztynie na umówione spotkanie ze znajomymi rowerzystami. Zjechali licznie, sypnęli życzeniami, pogadali o swoim ostatnim rowerowaniu, po godzinie czule pożegnali się i rozjechali każdy w swoją stronę.
Ku naszej wielkiej radości do leśnego zajrzeli również nasi z biegówek (Renata z Jarkiem, Danusia z Grześkiem i Jacek). Wiedzieli o naszym rowerowym zjeździe i widać chcieli nam zrobić miłą niespodziankę. Udało im się.
My tam gadu gadu a tymczasem dzień chciał trochę przymilić się nam i wpuścił na bezchmurne niebo upragnionego słonia. Więc my, posileni i rozgrzani żurkiem czym prędzej walimy dalej na rowerową, jurajskę kolędę.
Zostawiamy za sobą zamek w nieświątecznej bo niezimowej scenerii i
do Śmiertnego Dębu, do Danusi. Tej z zacięciem sportowym do biegania, biegówek i ponoć nawet trochę do roweru. Działamy z zaskoczenia i niby nie ale wpraszamy się na herbatkę.
I znowu całusy, życzenia, wspominania i zapraszania. Trochę fajnego młynu (najgorsza, obiadowa pora), uściski, kominiarka i kask na głowę i na pole.
Tym razem dzień postanowił trochę podokuczać nam. Wypuścił jak ze smyczy wściekły, zimny wiatr i to w naszą stronę. Prosto w twarz. I tak już było przez trzydzieści km z małymi przerwami aż do domu.
I jeszcze jedno miejsce naszego, dzisiejszego kolędowania. Wracając przez Skrajnicę spotykam Sławka (wrotki, biegówki) przy fundamentach swojego, powstającego domu. Życzenia i umawiamy się na Bieg Piastów w marcu.
A co z obiadem? Może dzisiaj sobie daruję. Zostało sporo ciasta po świętach.