Zabawa w speleologów - Jaskinie Olsztyńska i Komarowa
-
DST
62.00km
-
Teren
15.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
W Sokole Góry. W plecaku czołówka, kurtka i rękawiczki do chodzenia po jaskiniach.
Dziesiątki razy przejeżdżaliśmy szlakami rowerowymi i pieszymi przez Sokole. Nigdy jednak nie zatrzymaliśmy się dla jaskiń. Jakież ich tu bogactwo. Na szczęście są i te łatwiejsze, poziome, dla takich leszczy jak my, ogólnodostępne chociaż ukryte w gąszczu skał. Można je zwiedzać bez specjalistycznego sprzętu.
Perspektywa przebywania wkrótce w cieplejszych pomieszczeniach (mam na myśli jaskinie) zamiast na mroźnym powietrzu, na siodełku, w dodatku smagany z zewnątrz wiatrem a oblewany wewnątrz potem wyciskanym z pokonywania wszędobylskich górek pcha do przodu. Po ponad godzinnym kręceniu docieramy z anwi do podnóża Gór Sokolich. W ich wnętrzu kryją się zawiłe systemy korytarzy i tuneli przeróżnych jaskiń. Góry te porośnięte w większości bukami, zimą odsłaniają swoje skarby. Liczne, wapienne ostańce wyłaniają się spoza bezlistnych konarów drzew. Biało-kremowa barwa skał wyraźnie odcina się od śnieżnej szaty. Na leśnych rozdrożach sporo tablic informacyjnych i drogowskazów. Na drzewach różnokolorowe znaki szlaków pieszych i rowerowych. Nawet do nordic-walking`u. Brak jednak informacji o tym jak dotrzeć do poszczególnych jaskiń. Myślę, że to i dobrze, że dzięki temu chroni się te cudeńka przed inwazją przypadkowych turystów. Szukanie wejścia do jaskini staje się więc dodatkową atrakcją. Przy odrobinie szczęścia można spotkać przy jaskiniach prawdziwych grotołazów, zobaczyć ich w akcji. Pełni szacunku do naszych rowerowych pasji i vice versa zawsze chętnie podzielą się wiedzą na temat danego miejsca.
„Na nosa” ale i z duża podpowiedzią spotkanego turysty docieramy nad prawie trzydziestometrową studnię Jaskini Koralowej położoną na zboczu Pustelnicy.
Przy Jaskini Koralowej
Wejście do Jaskini Koralowej
Tu wymagane są techniki taternictwa jaskiniowego. Oczywiście zadowalamy się tylko poznaniem miejsca zjazdu do jaskini i rozmową z dwoma grotołazami. Nam, lamerom szukać jaskiń poziomych, co najwyżej pochyłych więc dostajemy namiar na Olsztyńską leżącą po przeciwnej stronie góry. To właśnie ona, niegdyś jedna z piękniejszych w Polsce jest głównym celem naszego dzisiejszego wyjazdu.
Zostawiamy na górze Pustelnicy szczepione rowery
i wyruszamy na poszukiwanie Jaskini Olsztyńskiej
Idąc trawersem wzdłuż zbocza zaglądamy pod każdy ostaniec wypatrując otworu do jaskini. Po drodze zaliczamy dwa duże schroniska skalne. Jest i J. Olsztyńska.
Wejście do Jaskini Olsztyńskiej
Podziwiamy jak zima bezskutecznie próbuje wedrzeć się do jaskini. Tworzy w jej przedsionku niezliczone ilości sopli i lodowe stalagmity przypominające bańki na ciele chorego.
W przedsionku Jaskini Olsztyńskiej
Przed penetracją jaskini sięgamy do naszych plecaków po małe co nieco. Wcinamy bułki z golonką, popijamy gorącą herbatą z cytryną i miodem a w międzyczasie szukamy ciekawych ujęć na fotki. Przyznam się po raz pierwszy na blogu, że od dawna toczę ostrą walkę z anwi na fotki. Robi to świetnie wyłapując co ciekawsze kąski. Czasami musimy zaklepywać dla siebie jakieś ujęcie, jakiś pomysł. Do rękoczynów między nami chyba nie dojdzie bo tematów ci u nas pod dostatkiem. Ruszamy w głąb jaskini.
100% wilgotności
Nacieki
Bogatsi o wiedzę na temat jaskini zaczerpniętą z internetu i historię młodego grotołaza, który rok temu utknął w zacisku próbując przejść wąskim tunelem z J. Olsztyńskiej do Jaskini Wszystkich Świętych podziwiamy wysokie korytarze, kominy,rynny i nacieki, półki… Oj przydałoby się lepsze oświetlenie. Przy tak dużych i wysokich korytarzach nie jesteśmy w stanie zrobić nawet marnych zdjęć. Czołówkę kupiłem w Praktikerze za 20zł (sic!) więc nie mogę żądać za wiele. Ogrom, różnorodność ścian, wnęk, nacieków robi wrażenie. Niewyobrażalne jak tu było jeszcze bajeczniej kiedyś, przed urobkiem szpatu. Ale nawet to co pozostało wystarcza do podziwiania.
Widok z Jaskini Olsztyńskiej
I ta jaskinia przywoła mnie jeszcze nie raz. Choćby po to aby namierzyć gdzieś nad półką w komorze jaskini wejście do maleńkiego tunelu prowadzącego do J. Wszystkich Świętych. Teraz już wiem gdzie go szukać.
Przed nami jeszcze trochę czasu. Można pokusić się o poszukanie kolejnej jaskini. Z mapy wynika, że wejście do niej leży w odległości około kilometra. Wracamy do rowerów. I tu konsternacja. Nie mogę znaleźć kluczyka od linki zabezpieczającej rowery. Robi się nieciekawie. Zaczynam kombinować jak wracać z połączonymi rowerami. Nigdy tego nie robiłem. Jak to u mnie bywa w takich sytuacjach liczę na pomoc mojego osobistego anioła stróża. Trudno, nie dałem mu dzisiaj wolnego, może czuwa. I tak też było.
Jest zguba
W promieniu dwóch metrów od rowerów błysnął w słońcu wdeptany w śnieg, przysłonięty uschłym listkiem maleńki kluczyk. Uf, jak tu na Ciebie nie liczyć kochany aniołku. Taki żem gapowaty. Uradowani sprowadzamy rowery z góry na ścieżkę i jedziemy w kierunku gdzie być może znajdziemy Komarową. Jest sporo spacerowiczów bo i niedziela piękna. Zimowych rowerzystów, dziwaków, nie uświadczysz. Sorry, był jeden chłopak. Mając po prawej stronie pasmo górskie wypatrujemy na zboczach wśród skał jakichś otworów. Na darmo. Znowu nos podpowiada by odbić ze szlaku w prawo nieuczęszczaną ścieżką. Strzał w dziesiątkę. Po kilkuset metrach jest góra, wysoko na zboczu ostańce, są ślady dwóch osób, jest wejście do jaskini. Ale do jakiej? I tym razem mamy dużo szczęścia. Przy wejściu do jaskini, która idealnie sprzyja biwakowaniu bo skały tworzą zadaszenie z boku jaskini, trójka włóczęgów szykuje ognisko.
Stali bywalcy imprez pod J. Komarową
Napotkani, dobrze zorientowani jaskiniowcy potwierdzają że znajdujemy się przy Jaskini Komarowej. Tym razem nie bawię się w elegancika i daję się trochę wyciorać zaglądając w różne dziury jaskini.
Im głębiej tym ciekawiej
Jeszcze jedna komora - sypialnia
Jaskinia świetna na biwakowanie i spanie. Czy i mnie kiedyś będzie to dane?
Żegnamy Jaskinię Komarową
komentarze