Zbyt ostro
-
DST
127.00km
-
Teren
5.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pyszny, gęsty krupnik czekał na mnie po powrocie z wycieczki. Sam go rano wysmerfowałem.
Krupnik i ogórkowa to moja specjalność. Dają duże pole do popisu. Np. taka ogórkowa: w pon. z ryżem, we wtorek z ziemniakami, w środę z makaronem. Ilość możliwych podań to 3! (silnia) czyli 1x2x3=6. Przez 6 tygodni masz inną kolejność serwowania. Z krupnikiem podobnie a nawet jeszcze więcej bo to można i na żeberkach, i na kurczaku, nóżkach, golonce... Do tego na kaszy jęczmiennej, na ryżu, pęczaku... Mięsko pokrojone,włoszczyzna pokrojona, szklanka kaszy i wychodzi pychotka aż łycha staje w zupie.
No cóż, brakowało mi tego krupniku od pierwszych kilometrów. Znowu zaczynamy od Olsztyna. Celem inny zamek na Jurze - zamek w Mirowie. Miło popatrzeć na uwolnioną ze śniegów oziminę. Żegnaj zimo.
W brzuchu burczy. Było jabłko ale to pierdoła. Był snickers, coś tam dał ale na krótko. Tuńczyk z puszki do czterech pajd chleba zaliczony w połowie wycieczki jakoś był nietrafiony. A tu górka za górką. Wszystko przez tą dziewczynę z wiadrami wody. anwi miała mnie z nią zapoznać. Mieszka na czterdziestym km naszej trasy w Złotym Potoku, koło kościoła. Podjeżdżamy. Faktycznie niesie wodę w dwóch konwiach. Całkiem ładna , więc nie wypinając się z SPDów zatrzymuję się i niby o drogę pytam. Na Niegową.
I to był wyrok na dzisiejszą wycieczkę. Poniosło nas po górkach. Światek częstochowskich bikerów wie, że tereny Niegowej dają w kość. Żal mi było Anwi bo to miała być wycieczka na luzie. Planowała wypatrzeć i sfotografować wszystkie, pierwsze wiosenne kwiatki. Jakoś całkiem niechcący pokrzyżowałem jej plany. No bo jak tu odpuścić możliwość poprawienia życiówki. Wspinamy się pod ambitną, długaśną górkę za Gorzkowem. Wiatr w twarz, więc myślę gdyby tak z tej górki, i z wiatrem? Może choć trochę zbliżę się do życiówki kajmana (240km/h). U mnie jak coś zaświta to nie walczę już z tym. Strata czasu. Działam. Anwi zmaga się z górą a ja już mknę z powrotem. Trudno coś za coś. Przyjdzie wdrapywać się jeszcze raz. I wyszło
No dobra a co z wiosną?
Była. Była na targu. Toż to najwyższa pora zaopatrzyć się w nasiona.
Jedziemy do Mirowa ale jakoś tak wyszło od d.. strony, przez Bobolice. Po drodze w Niegowej
Jest i zamek w Bobolicach
Jest i zamek w Mirowie
Kasa notabli i programy unijne robią swoje. Unia dofinansowuje nie tylko rewitalizacje zamków ale i mniejsze przybytki co widać po niebieskich, eleganckich napisach na wiejskich Toaletach.
I tak zwiedziwszy kilka odnowionych obiektów, zawarwszy nowe a ciepłe znajomości, przemierzywszy dotąd nie znane dukty, w dobrych, bo już wiosennych nastrojach wracamy przez kochany Olsztyn do domu. Aż tu nagle...Może z siedem km od domu, zaczęło uchodzić ze mnie powietrze. Anwi wyszła na czoło a ja odpadam i konam. Totalna słabość, skurcze obu ud, dreszcze. Przywodziciele sztywnieją, mroczki w oczach. Wyszło zbyt ostre, wiosenne tańczenie po górkach. Za wcześnie, za wcześnie kwiatuszku jak mawiała moja kochana mama. Trzeba poważniej podejść do początku sezonu. Zajrzeć do literatury, poczytać. Budować bazę itp, itd.
Pisząc to o północy dalej walczę ze skurczami. Od dwóch lat brałem codziennie magnez. Działało. Od trzech tygodni przestałem. Błąd.
komentarze
A moja życiówka to 202 km, 250 chciałbym zrobić w czerwcu:)
Serdecznie pozdrawiam :)