krzara prowadzi tutaj blog rowerowy

krzara

41 Koenig Ludwig Lauf - pogodowa ruletka z happy endem.

Środa, 6 lutego 2013 | dodano: 06.02.2013

.
Takim trafnym tytułem opatrzono w lokalnej, niemieckiej gazecie artykuł o tegorocznym, słynnym biegu Koenig Ludwig Lauf zaliczanym do 16 biegów Worldloppet.


41 Koenig Ludwig Lauf zaliczony!

No cóż, apetyt rośnie w miarę jedzenia. Mając za sobą 5 startów w Biegu Piastów na dystansie 50km klasykiem i zaliczoną w ubiegłym roku Marcialongę (70km CL) we Włoszech zamarzył nam się kolejny start w biegu o randze Worldloppet. Nam, to znaczy kumplom Tadkowi, Pawłowi i mnie. Wybór padł na Koenig Ludwig Lauf rozgrywany w Niemczech ze startem w Ettal a metą w Oberammergau. Dostępne wpisowe (40 EUR), koszty transportu rozłożone na trzech oraz przymiarka do skromnego wiktu pozwoliły myśleć o tygodniowym, zimowym wyjeździe. Drugim autem wyruszyła z Częstochowy kolejna czwórka z naszego klubu Ratrak: Jurek, Danusia, Andrzej i Magda. Dołączyli również do nas zaprzyjaźnieni łodzianie Pawros z Gosią. Herman, gospodarz przytulnego pensjonatu Edelweiss w Oberau miał więc wśród swoich pensjonariuszy wesołą, trzymającą się razem dziewięcio osobową grupkę Polaków. W ramach zakwaterowania mieliśmy obfite śniadania natomiast obiadokolacje robiliśmy we własnym zakresie. Na nich królowały oczywiście codziennie makarony z różnymi sosami i dodatkami. Do szczęścia potrzebowaliśmy tylko śniegu. Niestety śnieg czyli to co wydaje się oczywistą oczywistością zimą w górach z dnia na dzień znikał w oczach. Albo topiły go plusowe temperatury dochodzące w środę nawet do 14 stopni albo spłukiwał go padający przez dwie doby deszcz. Bardzo wysoka, światowa ranga biegu ściągnęła czołówkę biegaczy na czele z Norwegami braćmi Aukland, Szwedem Ahrlin'em i Czechem Rezacem. Niestety na biegówkach nie da się wprowadzić klauzuli "zawody odbędą się bez względu na pogodę" i ona też mocno zamieszała. Można trenować w deszczu, na oblodzonych trasach, omijać poletka wody, po torach zasypanych szyszkami, liśćmi i gałązkami ale na zawody potrzebna wymagana, minimalna warstwa śniegu żeby założyć tory i przygotować trasę.


Nasza meta - Pensjonat Edelweiss w Oberau.

Do Oberau (60km za Monachium a 7km przed Garmisch- Parten-Kirchen) gdzie będziemy przebywać docieramy pod wieczór po przejechaniu 1000km. Jestem wyraźnie nie w sosie. Zmęczony podróżą, zimny pokój, zakaz korzystania z kuchni w pensjonacie. Po męskiej rozmowie z gospodarzem udaje mi się jednak wywalczyć zgodę na codzienne gotowanie makaronu. Dostaję też dodatkowy koc. Na szczęście te problemy znikną już po pierwszym wieczorku przy bawarskim piwku i Herman zadba o nas.

Wtorek - wizyta w biurze zawodów w Oberammergau. Dowiadujemy się, że organizatorzy wykreślili kilkanaście kilometrów trasy z braku wystarczającej ilości śniegu i poprowadzą bieg po płaskiej pętli pokonywanej dwa razy. Tym samym skrócili dystans do 42km. Wypadły najtrudniejsze odcinki. Z jednej strony cieszy bo daleko nam do zawodowców z drugiej pierwsze rozczarowanie. Jedziemy w rejon startu i robimy jakieś 25km. Śnieg lepki, tępy.


Nasza paczka na punkcie informacji o biegu.


Nasz pierwszy trening.


Oznakowanie tras biegowych.

Środa - Tadek i Paweł są znacznie lepsi ode mnie na biegówkach. Niech razem trenują. Na trening jadę więc z Pawrosem tym bardziej, że jest miłośnikiem geocachingu i obiecał mi wspólne szukanie w drodze powrotnej mojego pierwszego geocache'a.


Rozgrzewka.

W nocy lekki mróz zmroził tory. Przysłowiowa szklanka w torach i poza torami. Ciężko wbić kijki w oblodzony śnieg. Na zjazdach bijemy rekordy prędkości. Strach pomyśleć co byłoby w trakcie zawodów gdy będzie startować razem prawie 2500 zawodników. Prognozy zapowiadają dalsze ocieplenie.

Kolejne 25 kilometrów treningu a w drodze powrotnej szukanie geocache'a.


Jest! Odnalazłem w lesie mój pierwszy geocache.


A to moje potwierdzenie odnalezienia geocache'a - wpis do notesu chowanego razem z giftami w pudełku.
Wieczorem trochę turystyki czyli wyjazd do Garmisch-Parten-Kirchen


Ratusz w GAPA.

i

jak co dzień po obiadokolacji nocne Polaków rozmowy.

Czwartek - Wiosenna, słoneczna pogoda. Mam ochotę porobić trochę zdjęć w ciekawszych miejscach na trasach.


Opactwo Benedyktynów z XIV - Klasztor w Ettal.


Kapliczka w Graswang.


Polana startowa w Ettal.

Piątek - Pada. W planie wyjazd do Oberammergau aby pobrać numery i pakiety startowe a potem krótki trening.


Wspólne śniadania.


Z pakietami startowymi.



Sobota - Deszcz padał przez całą noc i pada dalej. Z internetu dowiadujemy się, że odwołano dzisiejszy bieg na 50 km łyżwą. Martwimy się o nasz jutrzejszy start. Co chwila spoglądamy przez okno wypatrując zmiany pogody.


Czapeczki przygotowane.

Wreszcie w południe spada temperatura do zera a potem do minus dwóch stopni i krople deszczu zamieniają się w płatki śnieg. Wraca zimowa sceneria. Jedziemy do Ettalu obejrzeć przygotowania na polanie startowej i na metę do Oberammergau.


Klasztor w Ettal w zimowej scenerii.


Stadion w Oberammergau z metą biegu.


Jutro tu będziemy finiszować.

Wieczorem ostatnie przygotowania:

Ślizgi parafiną CH8 (1st/-4st), pod stopą na trzymanie 7 warstw V45 (świeży śnieg, 0st/-3st).


Pawros i Jurek przyszywają flagi na czapeczki.


Niedziela
Jest bardzo dobrze! Trzy na minusie i dopadało 20 cm śniegu. Czyli smary trafione a trasy powinny być przygotowane. Godzinę przed startem, który przewidziano na 9:00 jesteśmy na polanie startowej w Ettal. Większość torów zajęta nartami zawodników. Zawodnicy oddają na bagaż duże, czerwone worki z ubraniami do przebrania na mecie.


Z Pawrosem na starcie.

Po dużych perypetiach (Tadek zostawił chip w worku bagażowym a ja etykietą startową w hotelu) na jeden gwizdek rusza jednocześnie z polany 2500 osób.



Istna bitwa pod Grunwaldem. Pierwsi pechowcy rozkraczeni leżą w torach i blokują jazdę. Połamane i pogubione kijki. Ciżba i pokrzykiwania gdy jeden na drugiego najeżdża. Tu organizatorzy dali ciała. Starty przy tak dużej ilości zawodników powinny odbywać się falowo z sektorów co kilka minut. Tym bardziej, że kilkadziesiąt torów na polanie szybko zwęża się do kilku a potem do trzech, a nawet miejscami do dwóch.
Wystartowałem z końca stawki (musiałem wyrobić tuż przed startem duplikat brakującej etykiety startowej) i to niestety przekreśliło szansę na lepszy wynik. O wyprzedzaniu można było myśleć dopiero po kilku kilometrach gdy pojawiały się luki między zawodnikami w torach. Początek to walka o to aby nie władować się na zawodnika jadącego przed tobą lub tego co się przewrócił i zajmuje trzy tory. Szczęśliwie unikam sytuacji kolizyjnych. Na częstych bufetach sięgam tylko w biegu po picie i żelki. Dużą niedogodnością są fatalnie rozjeżdżone tory, które prowadzą narty we wszystkie strony. Trasa w większości płaska więc dużo idzie na pchaniu. Po prawie 3,5 godzinach napierania ostatnia prosta przed metą. A jednak nam się udało! Kapryśna pogoda w ostatniej chwili zaskoczyła! Pogodowa ruletka z happy endem.


Andrzej na mecie.


Z Piotrem mieszkającym w Norwegii. Zaprasza na bieg Birkebeiner (54 CT) rozgrywany w ramach Worldloppet w Norwegii.


Na sali po biegu.


Po odebraniu nart zbiorowa fotka Częstochowian z Ratraka.

Koenig Ludwig Lauf zaliczony!

------
Dystans: 42 km
Miejsce: 1407 w open na 2170
Czas: 3:27:44




komentarze
angelino
| 17:14 niedziela, 10 lutego 2013 | linkuj Piękna wyprawa!
pawros
| 09:26 czwartek, 7 lutego 2013 | linkuj [:)]Found it.[:)]
pawros
| 09:21 czwartek, 7 lutego 2013 | linkuj Doskonaly opis, super zdjecia.
Dzieki za wspaniala przygode.
Paw | 21:48 środa, 6 lutego 2013 | linkuj Nie tylko Polaków nocne "rozmowy" ;-)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa inieo
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]