krzara prowadzi tutaj blog rowerowy

krzara

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2010

Dystans całkowity:1261.00 km (w terenie 193.00 km; 15.31%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:20
Średnio na aktywność:63.05 km
Więcej statystyk

Trening na pulsie 130-140/min

Wtorek, 11 maja 2010 | dodano: 11.05.2010

Trening przed zawodami. Oczywiście wieczorem po pracy.
Założenie: 2-3 godz kręcenia non stop. Nie przekraczać pulsu 140.

Trasa: dom - czerwonym rowerowym do Olsztyna - Biskupice - Zrębice - Przymiłowice - Olsztyn - czerwonym rowerowym do Cz-wy. Czyli 1/3 teren, 2/3 asfalt
Vśr - 26,3 km/h
Tętno podczas jazdy: 130 - 140
Gdy wyskakuje 140 (na końcówkach większych podjazdów) odpuszczam
Opony - Hutchinson Python
Zmęczenie - małe



Ekonomicznie i ekologicznie

Poniedziałek, 10 maja 2010 | dodano: 11.05.2010

Pogoda zachęca do jazdy rowerkiem do pracy. Zaoszczędziłem litr paliwa.



Rajd rowerowy "W osiem dni dookoła Zielonego Wierzchołka Śląska"-Dzień 1-Gmina Krzepice

Niedziela, 9 maja 2010 | dodano: 09.05.2010

Wycieczka była okazją do fotograficznych eksperymentów.
Doskonaliłem technikę samowysięgnikową (zdjęcie 2;3;4;6;7;8;9)


Wzgórze 8 błogosławieństw (


O historii na tle kościoła w Zajączkach (gdzie królowa Bona ukryła skarb przed wyjazdem do Włoch?)


Pod wieżą ciśnień (architektura przemysłowa ze smakiem)


Podobiadek (na kolanie


Bezkolizyjne, wodne skrzyżowanie (dołem płynie Pankówka, górą część wód Liswarty)


Kapliczka Św. Jana Nepomucena w Dankowicach II


Kościół Św. Jakuba w Krzepicach (jeden z 30 kościołów ekspiacyjnych , które biskup kazał Kazimierzowi Wielkiemu wybudować za liczne grzechy cudzołóstwa)


Ruiny Synagogi w Krzepicach (48% mieszkańców Krzepic przed wojną to Żydzi)


Żelazne macewy (to by świadczyło o zamożności Żydów bo były droższe od kamiennych)



4 raz na POLSKA BIEGA

Sobota, 8 maja 2010 | dodano: 08.05.2010

Polubiłem te edycje. Startuję co roku w Olsztynie.
W 2007 wywalczyłem koszulkę za 6-te miejsce.
W 2008
W 2009 otrzymałem dyplom najstarszego uczestnika biegu i ręcznik sportowy
W 2010 dyplom jw. i rakietkę do ping-ponga





A po, obieramy z anwi kurs na pstrąga do Sygontki.


Przez stary kamieniołom.


Ach ta kochana Jura!


PS


I bądź tu mądrym. Kiedyś murowane wypierały drewniane.



Na konsultacje do mechanika

Piątek, 7 maja 2010 | dodano: 08.05.2010



Rano TŚ, wieczorem na saunę

Czwartek, 6 maja 2010 | dodano: 06.05.2010

TŚ czyli trasa śpiocha do pracy.



Hardcore

Wtorek, 4 maja 2010 | dodano: 06.05.2010

Godz 16 z minutami. Dzwoni komóra.
Paweł proponuje półtoragodzinną „przejażdżkę”.
Wiem czym to pachnie. Trudno, najwyżej się zagnę ale takiej okazji nie przepuszczę.
Umawiamy się o 17:10
Pracuję do 16:30 a więc na obiad nie będzie czasu. Najważniejsze przygotować rower po wczorajszym Będzinie, zmienić ciuchy, rozrobić isostar, zabrać baton ..
Punktualnie wpada syn i przy okazji przywozi obiecane Hutchinson Pythony. Oponki marzenie. 2,0" kevlar. Idealne na kapryśną, urozmaiconą Jurę. Błyskawicznie wrzucam jedną na przód (na tyle zostaje Kenda Kobra też 2,0 ale druciak i w drogę. Z Częstochowy wypadamy ścieżką wzdłuż Warty na Mirów. Dalej lasami czerwonym rowerowym na Kusięta. Cały czas tempówka. Teraz czas na górki. Zaliczamy Towarne i górę zamkową w Olsztynie. Noga na razie idzie. Oczywiście młody zawsze w przodzie ale nie musi długo czekać na starego.
Paweł kombinuje dalej, proponuje wrócić na Towarne i zmierzyć się z najtrudniejszym, kamienistym podjazdem.
Podziwiam go. Zalicza przy drugim podejściu. Ja zagiąłem się w połowie. Przód nie zrzuca na najmniejszy blat a bez tego się nie da. Ale ja tu jeszcze wrócę. Widzę radość u młodego z pokonania hardcore'owego podjazdu. Zjazdy równie ekstremalne. Dwa odpuściłem. On nie. Teraz trochę płaskiego i zdobywanie Zielonej Góry. Zaparłem się i po malutku poszło. Zjazd też. Kolej na kilkukilometrowy, piaszczysty odcinek wzdłuż torów. Python idzie świetnie. Kobra mu dorównuje. Sam się dziwię, że goniąc Pawła nie schodzi z 30. Jest i asfalt od Huty Guardian. Teraz tylko 10km do domu.
Ale jazda.



Ultimatum - zamek w Będzinie albo...

Poniedziałek, 3 maja 2010 | dodano: 05.05.2010

Po dniu treningu i dniu zawodów planowałem dzień odpoczynku. Nic z tego. Dostałem ultimatum od Anwi. Albo pojadę z nią na piastowski zamek w Będzinie albo będzie jeździć z młodszymi.
Cholera, nieciekawie. Szkoda byłoby stracić wspólne wyjazdy z taką bikerką. Na dodatek pomyśli że wymiękam. Propozycji innych (czytaj krótszych) tras nie brała pod uwagę.
I tak zastraszony, niewyspany ugiąłem się, i pojechałem.



Mając sporo do wykręcenia wybraliśmy najkrótszą drogę z jednym większym postojem a mianowicie pod zamkiem w Siewierzu.
Tematycznie pasował do wycieczki, był można powiedzieć godnym supportem dla występu dzisiejszej gwiazdy - zamku w Będzinie.
Zamek w Siewierzu oglądaliśmy miesiąc temu ale tylko z zewnątrz. Dzisiaj, na majówkę otwarł swoje podwoje więc mogłem mocniej poczuć jego średniowieczny klimat.



Kierując się na południe docieramy na północny cypel Jeziora Pogoria IV. Wpadamy na rewelacyjną, asfaltową ścieżkę dla rowerów i rolkarzy. W lekkim deszczyku bujamy się po niej.



By zapytać o drogę do zamku, zaczepiamy przesympatycznych, miejscowych rowerzystów Radka i Anię.



Opowiadając o jeziorach (Pogoria IV to woda młoda dlatego jest tu zakaz kąpieli i żeglowania) wyprowadzają nas na kilkukilometrową, wąziutką ścieżkę prowadzącą wałami Czarnej Przemszy do samego zamku. Oczy cieszą się widokami i wypatrują go.
Z za górki wyłania się wybudowane z białego kamienia zamczysko. Potęga.


Zamek Piastowski w Będzinie

Wnosimy po schodach nasze maszyny coby było na czym wrócić i fundujemy sobie po kromie ze smalcem i ogórkiem. Fotki i curig.
Pada, pada, pada...
W planie mam zdążyć na uroczystą mszę pod szczytem Jasnej Góry o 19:00. Dzisiaj święto Królowej Polski. Jedyna szansa to odpuścić sobie dalsze atrakcje i wracać tą samą drogą. Jedyna zmiana to zaliczenie wschodnich ścieżek Pogorii IV (dla odmiany piaszczyste, leśne). Plan wali się w momencie spotkania pechowej, kilkuosobowej grupy rowerzystów. Żona wściekła na starego (złapał kapcia) bo nie wziął ani zapasu, ani łatek, ani pompki. A do domu 15km. Proszę Ją (MBCz) o wybaczenie i zabieram się za serwis. Pół godziny w plecy ale dwa podwójne snickersy zarobione.
I ta radość w oczach Ślązaczki.
Nad wieżą Jasnogórską nie było księżyca ale msza jeszcze trwała.



Wyścig nierównych szans

Niedziela, 2 maja 2010 | dodano: 02.05.2010

W 2008 udało się więc powinno się udać i w tym roku.
Tym razem jednak wiem co jest grane i mogę trochę mądrzej podejść do tego wyzwania.
Regulamin dopuszcza start zawodnika na rowerze górskim i wykorzystuję tą furtkę.
Będzie śmiesznie nawet dziwacznie bo prawdopodobnie znowu jako jedyny stanę na starcie na rowerze górskim.
A więc do roboty.

Mam tylko jednego slicka. Rubena 1,75. Wrzucam go na tył.
Obracam na minus mostek co obniża mi kierę o 5cm.
Podnoszę siodełko o 2cm.
Demontuję wszystkie zbędne pierdoły (torebka podsiodełkowa, lampki, koszyczek,pompka)
Pożyczam od anwi puszkę tuńczyka i drugiego slicka Hutchinson City 1.7. Wrzucam go na przód.
Mierzę szerokość opon po napompowaniu.
Jednak Rubena ma 4,5cm i jest o 0,5cm szersza od Hutchinsona.
Zamieniam opony miejscami. Na tyłku musi być węższa.
Jest północ.
Prażę kaszę gryczaną i podsmażam boczek, dużo boczku.
Wcinam papu i gotuję spaghetti na jutro, dużo spaghetti.
Układam na podłodze rzeczy, które mam zabrać na wyścig (zapomnę o isostarze w proszku, w bidonie będzie sama woda).
Kąpiel, piwko i w kimono.

Melduję się o 9:15 w Urzędzie Gminy Olsztyn.
Uiszczam wpisowe 30zł (cholera drogo).
Zapoznaję się z mapką trasy. (kurde żeby nie pobłądzić)
Pada i organizatorzy skracają wyścig do jednej pętli 39,5km (o w mordę, może być ślisko)
Jadę na start czasówki do Turowa. Zimno ale ja na krótko, nie mam bluzy. (brr...)
Mam fatalny Pesel. Anim za młody, anim za stary. Trafiam do średniaków Kat. III (spoko)
Na starcie staje 55 zawodników (54 i jeden odszczepieniec)
Są pełne koła, areodynamiczne kaski (co ja tu robię)
Wypuszczają co 1 min (no to zdublują mnie)
Nie ma wiatru (a modliłem się o wiatr w plecy)

Nr 190.
Podjeżdżam na linię startu i zeruję licznik.
„Nie ścinać łuków, jechać prawą stroną ..”.- ostatnie ostrzeżenia sędziego.
Poszedł....
Od razu z blatu ale z lekką rezerwą.
Już po kilku metrach od startu czuję wiatr w twarz.
Zawsze gdy nie ma wiatru wydaje mi się że powyżej 30km/h jadę pod wiatr.
…....
6:02
średnia 35km/h
objechałem 11

Do głównego wyścigu zostały 2 godziny
Wcinam spaghetti z tuńczykiem w ciepełku samochodu.
Relax



Finiszuje pierwsza grupa


Ostatnie metry


Pod zamek po wyścigu


Leśne, wiosenne klimaty



Przygotowania do jutrzejszych zawodów.

Sobota, 1 maja 2010 | dodano: 01.05.2010

W programie zawodów:
- czasówka 4,5km
- wyścig 2 pętle po 30km

Regulamin dopuszcza start na rowerze górskim. Więc startuję.
Nie wiem czy komuś innemu też odbije.