Zamiast samochodem
-
DST
15.00km
-
Teren
2.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nie ma się na dalekie wycieczki.
A wieczorkiem na saunę
-
DST
14.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ale bym pojeździł!
Podwójny nelson
-
DST
36.00km
-
Teren
5.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Czytając komentarz niradhary o Biegu na Hrobaczą od razu pomyślałem, że to będzie to. Super przygoda, super spotkanie.
Lubię, upiec kilka pieczeni na jednym ogniu. Rowerek, góry, widoki, spotkanie z krokodylami (niradharą i kajmanem), ognisko, gitara, piwko, bieg górski. Bogato. Wici puszczone, prognoza upałów nie odstrasza, czwartkowa sauna zaliczona, forma zwyżkuje i co najważniejsze jest zgoda brata na podmiankę przy tacie. Zawali co prawda turniej siatkarski ale bratu nie odmówi i przyjedzie z Warszawy na dwa dni.
Na saunie dostaję cenne, praktyczne wskazówki od Hercusia (mistrz górskich biegów). Koniecznie litr izotonika godzinę przed biegiem. Piątek to dopinanie wszystkich spraw przed sobotnim, rannym wyjazdem. Przygotowanie roweru, ciuchów, żarełka, śpiewników itd. Rowerkiem to tu, to tam.
Wyszedłem też wcześniej z pracy. W domu z godziny na godzinę sytuacja z tatą robi się nieciekawa. Noga spuchnięta w kolanie, ból, utrudniony kontakt, wysoki cukier, niskie ciśnienie, niemoc wręcz bezwład. Wali się misterni przygotowany plan wyjazdu. Dzwonię do niradhary i anwi i odwołuję przyjazd. Jako niepoprawny optymista liczę jednak, że sobota przyniesie poprawę. Włączę ortopedę, urologa, uczynią cuda i w miarę spokojnie będę mógł zostawić ojca pod opieką brata. Rodzi się plan B tzn wyjazd jednodniowy tylko na zawody. Jadę rowerkiem na dworzec sprawdzić ranne, niedzielne połączenia z Bielskiem. Jeśli wyjadę o 6:20 to w Bielsko Białej będę o 9:30. Zabiorę ze sobą rower by móc łatwo przemieścić się do Kóz (start biegu) i wywinąć pętlę Kozy, Kobiernice, Porąbka, Międzybrodzie Bialskie, Przegibek, Straconka, BB. Kusi też wjazd na Hrobaczą od Międzybrodzia Kobiernickiego. Wszystko fajnie tylko jak pogodzić to z biegiem na Hrobaczą rozpoczynającym się o 14:00? Przed, po? Czy czasu starczy? Życie pokaże. Może uda się zahaczyć o krokodyli? Nie mówię o nowym planie nikomu bo staję się niewiarygodny. Dla odreagowania wieczorkiem godzinka biegania z kumplem i żywiec.
Rano karetka do szpitala na ostry dyżur. Szpital , w którym leczyłem złamane biodro. Nie ukrywam, że liczę na pomoc przyjaciół. RTG i diagnoza. Zapalenie kolana. Czyli lepiej niż sądziłem. Niestety kopią się sprawy urologiczne. Trzy kroplówki i dalej źle. Jednak nie zostawiają ojca w szpitalu tylko transport do domu i obserwacja. Jest i oczekiwany telefon od brata. Przyjechał do Częstochowy ale najpierw postanowił odwiedzić teściową. Cały poddenerwowany bo mieszkanie zamknięte i od godziny szuka teściowej. Z ojcem gorzej. Ponownie dzwonię na pogotowie. Czekam na lekarza. Mam i kolejną informację od brata. Podejrzewając najgorsze wezwał straż, która wchodząc przez okno zastała nieprzytomną mamę na podłodze w kuchni. Pogotowie zabrało ją do tego samego szpitala. Wylew. Brat pyta czy mogę jutro nie jechać na zawody. Musi zostać przy mamie. Oczywiście. A ja muszę być przy tacie. Na podwójnego nelsona nie ma rady.
Na XV Marszobieg do Olsztyna
-
DST
52.00km
-
Teren
2.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zdobyłem dzisiaj koszulkę oraz kolarskie rękawy i nogawki.
Białą koszulka za dobre miejsce w Marszobiegu (6km, 30:21)
Czerwone, kolarskie rękawy i nogawki od ostrego słońca. Pierwsza, kolarska opalenizna w tym roku. Najzabawniej wyglądają tacy na plaży.
PS
Od tygodnia chodzi mi po głowie Bieg na Chrobaczą Łąkę. To sprawkaniradhary
Dzięki za info. Miałem przyjechać do Was pojeździć a może wyjść na to, że przyjadę pobiegać.
Po szerokości (mapy)
-
DST
109.00km
-
Teren
25.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Od rana czułem, że ogarnę się tak jak wczoraj dopiero około godziny 16.
Wyszło trochę lepiej bo wystartowałem o 15:30.
Ale za to najedzony i słońce już mniej prażyło. Rano w łóżku przyglądałem się mojej ulubionej i bardzo sfatygowanej mapie Jura Krakowsko-Częstochowska, część północna. Na skraju po jej lewej stronie Częstochowa. Na skraju po jej prawej stronie miejscowość Podlesie. Gdyby tak polecieć po szerokości od końca do końca mapy? Spodobał mi się ten pomysł. Jedna mapa, sporo nowych dróg, jest i teren. Nie wymieniam miejscowaści bo jest ich na tej trasie ponad trzydzieści.
Cała trasa jest pętlą po bardzo płaskiej elipsie.
W jednym miejscu (za miejscowością Rajsko) musiałem zawrócić bo drogę zalała Warta. Dzieciaki kąpią się już w rzece, chabry pokazują się już w młodych zbożach. Czas już myśleć o lecie.
Sportowo, cztery godziny kręcenia. Dla urozmaicenia złapałem kapcia w lesie. A miałem tam nie wjeżdżać.
Wielka chęć kręcenia.
-
DST
90.00km
-
Teren
15.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wreszcie o 16:30 jestem wolny i ruszam przed siebie.
Chciałoby się zaliczyć jakieś nowe odcinki ale nic mi do głowy nie przychodzi. Nie wiem nawet czy wyruszam na 40km, 60 czy więcej. Kusi teren ale tam może być mokro.
Zaczynam moim ulubionym, czerwonym rowerowym w kierunku Olsztyna. Sporo kałuż i ...
Zdębiałem. Leśna dróżka, którą dziesiątki razy jeździłem zapadnięta na kilkudziesięciu metrach! Od pewnego momentu, jak zobaczyłem ją zrytą przez wodę wydawała się podejrzana. A tu pozapadana. Ileż tu wody musiało napierać?!
Widząc to generalnie odpuściłem teren. Jednak nie ciągnęło mnie do Olsztyna.
W Kusiętach odbiłem w lewo na Turów (przez Joachimów) potem na Przymiłowice. Tu widzę drogowskaz "Dwór Zielone Wzgórza". Kilka razy na wyjazdach mijałem ten napis. Dzisiaj postanowiłem to zmaterializować. Jadę i jadę. Jest kolejny i znowu ten sam kolejny drogowskaz tylko dworku nie widać. Dopiero w Bukownie go namierzyłem. To poprostu nowy, dwa lata temu wybudowany, wieloskrzydłowy obiekt o przeznaczeniu np na przyjęcia weselne. Taki sobie. Dalsza droga to Zagórze, Żuraw, Lusławice, Czepurka, Piasek, Skowronów (górą), Ciecierzyn, Zrębice, Biskupice. W Biskupicach trzy razy podchodzę do próby bicia rekordu prędkości na nowym asfalcie koło Stajni Biały Borek. Pierwsza dała 64,5. Druga 66,5. Trzecia 68,5. Niby progres ale boczny wiatr nie pomagał. Czyli nie udało się ale zabawa cieszy. Przy okazji obserwowałem bogate towarzystwo, które przyjechało na występ Andrzeja Sikorowskiego. Bilety po 70zł ściągnęły raczej tylko tych co jeżdżą wypasionymi brykami. Też bym chciał ale ja mam tylko rower.
Akurat przejeżdżałem koło Sikorowskiego jak szedł koło Stajni i to mi musiało wystarczyć.
Odpuściłem sobie kolejną próbę bicia prędkości bo to byłoby 70,5 a to tylko wyrównanie życiówki. Wreszcie kieruję się na Olsztyn potem terenem na Skrajnicę, Odrzykoń i Czewka.
Sauna
-
DST
15.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
U Tomka
Do nadwornego fotografa.
-
DST
18.00km
-
Teren
4.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rowerkiem od rana a pod wieczór do fotografa z trofeami wczorajszego dnia.
Trzeba to uwiecznić dla potomnych a i blog ożywić.
Czasami piszę relację z zawodów na forum Zabieganych.
„…bo lubię biegać”
Kilka razy rzucił mi się w oczy ten napis na niebieskiej koszulce drobniutkiej, zgrabnej zawodniczki. Ja to bym najchętniej biegł w koszulce z napisem „…bo nienawidzę biegać”. Dzisiaj obowiązuje nas jednak dyscyplina klubowa a więc wdzianko mandarynki.
Właściwie to biegnę razem z Orzełkiem ale niebieska koszulka krąży w pobliżu. Raz z lewej, raz z prawej mija nas, wyprzedza, by znowu dać się dogonić.
Wiem, że to będzie bardzo trudny bieg dla mnie bo wczoraj wykręciłem dwusetkę na góralu a przedwczoraj zaliczyłem ostry trening mtb z synem. Nie było czasu na regenerkę. Piękne zakwasy, ból łydek i ud. Tylko patrzeć na którym kaemie dopadną mnie skurcze i boleśnie wyautuję. Jak w boksie. Do której rundy dotrwa?
Orzełek spadł mi z nieba. Raźniej mi z nim. Sapiemy sobie razem, dzielimy wodą i nawzajem podkręcamy tempo. Przed nami dobrze widoczne na długim zbiegu z Rudnik liczne mandarynki porozrzucane na całej długości peletonu biegaczy.
Na trzecim kaemie Orzełek sprawdza międzyczas. 14 min. Czyli na razie jak na nas to aż za dobrze. Nie wytrzymam tego tempa z ciężkimi i bolącymi nogami. Oj, żal mi będzie jak zaraz odpadnę od Orzełka. Na zakręcie w … gdzieś na czwartym kaemie pokazuje się bufet. Orzełek zatrzymuje się na łyka, ja biegnę dalej. I tak za chwilę mnie dogoni. Tu już nie ma tasowania się zawodników. Charty w przodzie i rozciągnięty na kilometr sznur biegaczy. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, po mojej lewej stronie, zamiast Orzełka pojawia się niebieska koszulka z Nr 47 na przodzie i z napisem „…bo lubię biegać” na plecach. Biegnie drobniejszym krokiem obok mnie. Ja sapię jak lokomotywa a ona cichutko. Wspólny kilometr a nawet dwa ośmielają mnie do głębszej współpracy. Zdobywam butelkę wody od przejeżdżającego rowerzysty i dzielę się z nią. Po następnych dwóch kaemach niebieska koszulka rewanżuje się również wodą, którą błogo obmywam spoconą twarz. Miejscowi licznie, wspaniale witają i dopingują w każdej wiosce. Cudownie, tylko moje nóżki zaraz się zbuntują. Nie przyznaję się niebieskiej koszulce do moich problemów bo a nuż wykorzysta to i przypuści atak. Jak wyautować to jak najdalej. Z utęsknieniem wypatruję wyraźnie wypisanych na asfalcie kilometrów. Jest dziewiątka, dziesiątka. Dziesiątka była w zeszłą niedzielę na 2BC a tu jeszcze 3,3. Niebieska koszulka wyraźnie mocniejsza na płaskim i zbiegach. Za to mnie dobrze idzie na podbiegach. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Jedenastka, dwunastka za nami. Biegniemy ramię w ramię. Kasujemy pojedyńczych zawodników. Chyba ukończę, tylko jak to będzie z nią? Ile mi dołoży? I nagle rodzi się taktyczny plan. Przed startem Manitu pokazał nam ostatni kilometr. Długi 200m podbieg do centrum Rudnik, zakręt w lewo i zaraz w prawo po płaskim, 100m podbieg w kierunku stadionu, 100m płaskiego i 60m prosta po stadionie do mety. Gdyby tak zaatakować na przedostatnim podbiegu i poprawić na ostatnim. Na pewno nie wygram bo dogoni mnie niebieska na wyplaszczeniach ale powalczę. Po pierwszym podbiegu widzę, że plan sprawdza się. Nie oglądając się za siebie dokładam na drugim i mijam przy okazji dwóch. Na płaskim trochę puchnę ale widok bramy stadionu pozwala wykrzesać resztki sił. Czerwona grząska bieżnia. Jest dobrze. A tu nagle z prawej na finiszu wyprzedza mnie jakiś gościu. To ja tu flaki wypruwam a ty mi tu mieszasz?! Jak się nie wk…, jak nie włączę dopalacza. Łyknąłem go metr przed metą. Wspaniała, niebieska koszulka tuż za mną. Tyle fajnego dzięki niej. No to chodź do pamiątkowego zdjęcia z mandarynkami. A i czas 1:06:09 cieszy.
Mandarynki po biegu
Moszna - czar pastelowych azalii
-
DST
201.00km
-
Teren
5.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Stuletnie, różnokolorowe azalie usadowione wzdłuż alejki prowadzącej do zamku przyciągają zwiedzających w drugiej połowie maja
White
Ivory
Champagne
Banana
Yellow
Orange
Apricot
Pink
Godzinna pętelka z Pawłem
-
DST
54.00km
-
Teren
10.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Cały dzień z rowerem.
8:15 - Do pracy
16:30 - Z pracy do fryzjera (remont)
17:50 - na 51 Masę
19:00 - z Pawłem na godzinny trening Vśr=27,2 w tym parę km ambitnego terenu
przy Zielonej Górze
Jutro Moszna