krzara prowadzi tutaj blog rowerowy

krzara

Krzepice i Lipie

Niedziela, 8 lipca 2012 | dodano: 10.07.2012

.
.
Wycieczka z cyklu Rowerem po "Zielonym Wierzchołku Śląska".
Dzisiaj Gospodarzami są gminy Krzepice i Lipie.

alejka od furtki (a może tu mieszka zakręcony biker)


kolorowe rybki z Japonii (a z tych stawów 40 ton karpia na święta zakontraktowało TESCO)- Kleśniska


rasowa adventure'ka - Maszka startuje z mężem w mix - (a trzy lata temu walczyliśmy w Pasterce)


malutka a przykuwa wzrok (kaczka albo łazienka) - Parzymiechy


staropolskie klimaty (a miał iść pod rozbiórkę) - Lipie


z za krat (a mój dziadek był kowalem) - Zajączki I


z dziedzictwa narodowego (a czyjego) - macewy policzone - kirkut w Krzepicach


do rodzinki można zawsze wpaść w gościnę (a nie wpaść nie wypada)



Nocna jazda przed Peta Orbitą

Niedziela, 1 lipca 2012 | dodano: 01.07.2012

Od północy.
Pod Wieluń.
Po promieniu Peta Orbity.
W szóstkę.
Do szóstej rano.
Z Vśr 25,5/h
Na sztywnym widelcu.



76 Częstochowska Masa Krytyczna

Piątek, 29 czerwca 2012 | dodano: 01.07.2012

Po Masie spotkanie informacyjne odnośnie Peta Orbity.
Na liście 49 uczestników.

plakat PO



V Skate Maraton Osiecznica

Niedziela, 24 czerwca 2012 | dodano: 01.07.2012



Jest!
Od roku marzyłem by zmierzyć się z maratonem rolkowym. Jeszcze nie tym "z buta" ale tym o 50% dla mnie łatwiejszym, na rolkach.
Czas 2:03:02 nie powala ale zważywszy na czym i z kim walczyłem daje poczucie dobrze wykonanego zadania i zachęca do kolejnego startu na czymś lepszym.



Rower, rolki i kije.

Sobota, 16 czerwca 2012 | dodano: 16.06.2012

.
.
Logistycznie całkiem logicznie. Dojazd 35km rowerkiem na zawody rolkowe (24km) w Koziegłowach, potem teleportacja i kolejne 35km na zawody Nordic Walking (4,6km) w Janowie, a na koniec 40km powrót do domu. Całość 10 godzin od 9:00 do 19:00. Dobrze, że mecz Polska - Czechy wieczorem.


Kije (już jednoczęściowe - 120cm) i adidasy mają dojechać na zawody.
Fotka po drodze nad zalewem w Poraju.

Rolki - Jurajska Liga Wrotkarska - edycja w Koziegłowach


Przed startem.

Na trasie.


Po biegu.
dystans: 24 km
średnica rolek: 72mm
czas: 1h:11':35"
Vśr: 20,12 km/h
miejsce w open: 25 na 29
miejsce w kat.60+: 3 na 4

Kije - II Puchar Jurajski - 3 runda w Janowie

Chciałem sobie ułatwić przemieszczanie się na rowerze i kije z butami podrzuciłem miłej koleżance. Też zapisała się na zawody, jechała autem i godzinę wcześniej miało dotrzeć na start. Dekoracja po rolkach opóźniała się ale pudło zobowiązywało do czekania. Po zakończeniu zawodów rolkowych puchar zabrał kumpel a ja pocisnąłem ile sił w nogach do Janowa. 35 km ostrej jazdy, nerwowe szukanie miejsca startu w Ośrodku Harcerskim w lesie.
Dziesięć minut przed startem z wywieszonym językiem odbieram numer startowy, żebrzę po znajomych o jakieś kije i próbuję namierzyć koleżankę z moim sprzętem.


Gosiu gdzie jesteś? Za osiem minut start!

Okazuje się, że pobłądziła, trafiła nie do tych harcerzy co trza i nie wyrobi się na start. Czyli wszystko jasne, napieramy w czym bozia dała.


Tego jeszcze nie grali - w SPDach i na pożyczonych kijach.


Trudno, walczymy.
Od początku kolka nerwowa, od początku serce wali jak młotem i blachy pod butami. Kocham adventury ale nie w takim wydaniu.


Prowadzę grupkę ale przede mną ze trzydziestu.

I tak było już do końca. Dokopali mi nawet ci z którymi zazwyczaj wygrywam.
A tak marzyłem o choćby najniższym pudle.

Wyniki:
dystans: 4,6 km
czas: 33':29"
miejsce w open: 29 na 121
miejsce w kat.59+: 4 na 9



Dwa bratanki: Przystajń i Panki.

Niedziela, 10 czerwca 2012 | dodano: 13.06.2012

.
Dwie ościenne, bratnie gminy Przystajń i Panki reprezentowane przez prężnych animatorów wycieczek rowerowych Bogusia i Krzyśka zaprosiły na niedzielną 40 kilometrową wycieczkę.


Od lewej: Boguś, Krzysiek, autor.


Przystajń - Skwer Henryka Kluby.


Panki - dworzec kolejowy.



Na mecz otwarcia Polska - Grecja do Damiana

Piątek, 8 czerwca 2012 | dodano: 11.06.2012

.
Przyjmujemy zaproszenie od Damiana na wspólne oglądprzeżywanie meczu otwarcia Euro 2012 Polska - Grecja do jego nowego mieszkanka w Myszkowie. Można kręcić asfaltem ale proponuję terenem, moim ulubionym, dzisiaj biało-czerwonym szlakiem rowerowym czyli Jura pod kołami.



I - szlakiem aż do Mirowa.

Szlak jest już przejezdny ale fatalnie oznakowany. Wkurzają liczne odcinki dróżek leśnych wysypane grubą szlaką.


Zamek Olsztyński


Owczy Grzbiet pod Olsztynem


Dużo piachów.


Przerwa w grze. Oczywiście szkło wokół boiska.


Zamek w Mirowie.

II - Niemiecki Punkt Oporu na Linii B1 w Kotowicach.

PO składa się z dwóch schronów Regelbau 668, czterech bunkrów Ringstand (dwóch 67; po jednym 56c i 58c) oraz z koryta na wodę.


Schron Regelbau 668


Detale schronu.



Drugi schron Regelbau 668 z peryskopem.


Żeliwny detal.


Anno Domini 1943


Ringstand 67 (posiadał wieżyczkę czołgową)


Bunkier Ringstand 58c.


Koryto na wodę.

Prace przy budowie schronów i bunkrów prowadzono przez całą dobę. Beczkami dowożono wodę do betonowego kloryta, przywożono piach i zbrojenia. Pracowali obowiązkowo wszyscy mieszkańcy Kotowic: mężczyźni, kobiety i dzieci. Miałem okazję rozmawiać z czerstwą staruszką, która jako piętnastoletnia dziewczynka ładowała ziemię z wykopów na koleby.

Na szczęście ten Punkt Oporu nie zdążyli Niemcy obsadzić wycofującymi się wojskami.

III - u Damiana w Myszkowie.


Domowa strefa kibica.


1:0

IV - powrót koleją


Poznaję Piotrka triatlonistę.

wpis Anwi



Do Gąszczyka szukać świdrzyka.

Czwartek, 7 czerwca 2012 | dodano: 07.06.2012

.
.
.
.
.
Ostatni wpis anwi sypnął kolejnymi zdjęciami kwiatów z wycieczki do Gąszczyka.
Zadzwoniła, pochwaliła się wycieczką i na koniec poprosiła o wierszyk do nich i o wspólny wypad w te tereny.
.
.
A ja Jej na to:
.
.
Nie będę sobie zaprzątał kwiatuszkami głowy
Choćby to był śliczny czarcikęs łąkowy

Kusi mnie jaskinia albo bunkier fajny
Nic mnie nie obchodzi żmijowiec zwyczajny

Sięgnę po gitarę i otworzę śpiewnik
Dla Ciebie niechaj kwitnie chaber driakiewnik

Za tydzień mam zawody i już zegar tyka
Obojętna mi nawet fioletowa wyka

Przede mną maratony „z buta” i rolkowy
Czyż może się liczyć i pszaniec różowy

Nie wiem jak to zrozumieć, kręcimy oboje
Lecz jeden foci bunkry a drugi powoje

Razem lecz osobno zwozim do swych chatek
Ja kolejny dziwoląg, anwi polny kwiatek

A niech jej będzie czarcikęs lub driakiew gołębia
Ważne, że wciąż Bikestats przyjaźń w nas pogłębia.

------------
No cóż, zmiękłem. Przecież jest jeszcze tyle kwiatów do sfocenia i tyle dziwolągów na naszych rowerowych szlakach.
Dzisiaj wybraliśmy się do Gąszczyka by szukać malutkiego świdrzyka. Przejeżdżając przez Mirów mamy okazję zerknąć na wszystkie cztery ołtarze Bożego Ciała tutejszej parafii.








Ulotne dzieło sztuki.


Tereny stadniny koni "Pegaz" w Mirowie. Na drugim planie porośnięte lasem wzgórze Gąszczyk.


Tablica dydaktyczna.


A rowery w krzakach.


Na wzgórzu.


Dołem koryto Warty.

Niestety maleńkiego ślimaczka - świdrzyka (patrz zdjęcie dolne na tablicy dydaktycznej) nie udało się znaleźć. I to są te dodatkowe uroki wycieczek nie do końca spełnionych. To miejsce zaprasza nas jeszcze raz.



Klub ludzi bez wyobraźni.

Niedziela, 3 czerwca 2012 | dodano: 04.06.2012

Niestety akurat te szlify na gębie i rozcięta warga to nie powód do dumy a dowód braku wyobraźni.
Dziesięć metrów przed ścieżką rowerową z za niepodstrzyżonego żywopłotu wychodzi niska kobitka z siatkami zakupów. Przecina prostopadle chodnik, którym prawidłowo tyle, że zbyt szybko dojeżdżam do ścieżki rowerowej.
Pierwsza myśl "nie w kobitkę!". Lekki skręt w lewo, po hamulcach i walę w siatę z zakupami w tym w ośmiopak papieru toaletowego. Kobitkę obraca jak kręciołek na bramce wejściowej do marketu a ja frunę przez kierę i szlifuję gębą kostkę brukową. Szlify na gębie, okularach, kasku i na plecach koszulki. Czyli coś w rodzaju bodiczka.


Wizja lokalna po wycieczce na miejscu kiery.

Więcej na wpisie anwi

Rowerem po "Bractwie Kuźnic" - Od Boronowa do Konopisk.

Zacznę od podziękowań dla Eweliny (pracuje w pogotowiu), która fachowo zaopatrzyła moje rany na gębie. Brała udział w wycieczce i natychmiast zareagowała na mój nieszczególny widok.

Tu wrzucę zdjęcie kwiatka na tle rozmytej toni jeziora aby zmienić temat.


Będą jeżyny.

A to moi przyjaciele z BS


KSW i Yacek

Poznałem też ciekawego bikera.


Z Lucjanem - bikerem, który wraz z żoną objechał dookoła rekreacyjnie całą Polskę w 54 dni. O ile dobrze pamiętam coś około 4500 km!

Muszę też uwiecznić chociaż jednego z dwóch dzisiejszych kapci

Instruktaż naprawy kapcia.

1.


2.


3.


4.


5.


6.


7.


8.


9.


10.


11.


12.



"A Karliczek za nią" - XVIII Pętla Rudnicka.

Niedziela, 27 maja 2012 | dodano: 30.05.2012

Gdyby nie zbliżająca się szybkimi krokami Peta Orbita (500 km rowerem wokół Częstochowy w 24 godziny) pomykałbym wygodnie busikiem w grupie dwudziestu wesołych Zabieganych na XVIII Pętlę Rudnicką. Jednak nie ma zmiłuj się, trzeba przyzwyczajać cztery litery do nowego siodełka a nogi do wielogodzinnego kręcenia. Te 50 km do Rudnik i kolejne 50 z powrotem potraktuję jako lekki rowerowy trening. Bieganie nijak się ma do jazdy na rowerze bo pracują inne partie mięśni, tak więc sam nie wiem co dzisiaj było z sensem a co bez sensu. Co innego gdy trzeba przygotować się do duatlonu, triatlonu lub advenczeru. Tu sprawdza się pełna ogólnorozwojówka. Tłumaczę sobie, że dwugodzinny rowerek nie zaszkodzi dobremu wynikowi w biegu bo i tak by go nie było ale za to 14 km biegu w Rudnikach będzie kolejnym kroczkiem w wybieganiu ku nieosiągalnemu (narazie) przeze mnie maratonowi. Słowo maraton co rusz pojawia się w moich startach ale jakoś do tego właściwego „z buta” podchodzę gorzej niż pies do jeża. Nie straszne mi maratony rowerowe, biegówkowe, nordic walkingowe. Za trzy tygodnie start w maratonie rolkowym a ten „z buta” wciąż odstrasza. Jak go łyknąć? Nie cierpię biegania i to zarówno na sto metrów jak i na sto kilometrów. Żyję z tą skazą, nawet próbuję ją tuszować, biegać, ale to trąci skrajnym masochizmem. Jestem pewien, nigdy nie polubię biegania.
Południe – mijam tablicę pokazującą temperaturę powietrza i asfaltu.



Oj będzie cieplutko pod asicsami. Trasa Pętli prowadzi asfaltami przez okoliczne miejscowości i cień będzie dzisiaj towarem deficytowym.
Ale to dobrze, nawet super. W myśl zasady im gorzej tym lepiej, lampa i górki nie odstraszają mnie.
Dwie godziny przed biegiem wyciągam swoją, sprawdzoną aptekę w cieniu przydrożnego drzewa i


zaczynam się koksować. Brązowy ryż z wiśniowym jogurtem wchodzi powoli ale daje uczucie sytości i lekkości. No to pofrunę.


Obowiązkowe, pamiątkowe zdjęcie mandarynek przed startem i zbiorowe odliczanie. Wije się wije wężyk biegaczy po rozgrzanym asfalcie. Mandarynki w podgrupach rozrzucone od czuba po ogon.
Na zeszłorocznej edycji cały czas towarzyszył mi Orła cień a dziś gnałem od samego startu po metę za Karolinką. Trochę droczyła się ze mną. Na początku dała się nawet wyprzedzić. Że niby za ostro zaczęła, że niby za ciepło ubrana, w dłuższych spodenkach ale cały czas robiła swoje i parła do przodu. Marzyłem o podczepieniu się ale jakoś tak napierała, że między nami był zawsze ktoś trzeci. Nawet jak tego trzeciego udało mi się łyknąć i zbliżałem się do niej to wyprzedzała i zastępowała go kolejnym.
Ale muszę przyznać, że przydała mi się kilka razy. Często prosiła rowerową obstawę o butelkę wody. Pociągała parę łyków i odrzucała niedopitą butelkę do rowu. Polowałem na ten moment i kolejne łyki z tej butelki były moje. (Pamiętasz Natalko jak dwa lata temu w podobnym upale piliśmy na zmianę z jednej butelki i jak prawie razem dzięki i temu dociągnęliśmy do mety?).
Kochane dziewczyny, odbieracie i przywracacie nam siły. Rozochociłem się tak bardzo biegnąc w lekkim dystansie za Karolinką, że pomyślałem nawet o próbie ataku na ostatnim długim podbiegu.
Tego kolejnego trzeciego znowu udało mi się wyeliminować ale na moje nieszczęście Karolinka dorwała kilkuosobową grupę i po kolei zaczęła wrzucać między nas kilku trzecich. Niestety mimo szaleńczego pościgu, wyprzedzania podrzucanych mi trzecich i to pod górę, to ona była górą. Znów była górą.


Karolinka

Na pocieszenie pozostaje fakt, że i ja załapałem się do setki i poprawiłem ubiegłoroczny wynik prawie o dwie minuty. Karolinko masz w tym duży udział. Trzeba by wypić za to flaszeczkę wina. Oczywiście ja Karliczek stawiam.

Dystans: 13,7 km
Miejsce: 99 na 138 osób
Czas: 1:10:24

A Karolinka 94