Gimnazjada w Blachowni z elementami NW
-
DST
35.00km
-
Teren
2.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
XIV Przełajowa Ósemka w Blachowni - wybieram kije
-
DST
38.00km
-
Teren
35.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
.
Moje pierwsze starty w Blachowni to 2007 rok. Zaczynałem od Przełajowej Ósemki "z buta" by z czasem gdy poszerzyli również o kije przerzucić się na Nordic Walking. Lubię to miejsce i te zawody. Blisko Czewki więc rowerem, lasy, znajome mordy, perfekcyjna organizacja.
Jeśli nie mogę tu wystartować to zawsze żałuję i z utęsknieniem czekam na kolejne zawody.
Z Darkiem
Dzisiaj:
14 w open na 127
z czasem: 56:07
Mini Orbita 2015 - albo rybka, albo pipka
-
DST
311.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dlaczego? Odpowiedź wkrótce.
Plan na Mini Orbitę - wykręcić 400+ czyli pełne 4 kółka po 98 km i wyrwać ile się da z piątego.
Pamiątkowe zdjęcie przed startem
52 bikerów piątkami wypuszczanymi co minutę od najwyższych numerów startuje z Folwarku Kamyk.
Start w Kamyku - 10 piątka. Na najniższych, czerwonych numerach jadą ci co wykręcili już 500 na poprzednich orbitach. Ja czekam na spóźnialskich. Piątkę uzupełnia bez numeru nasz wierny sympatyk nemoo.
Z Damianem (Nr 43) - spóźnialskim wyjeżdżamy jako ostatni z Folwarku Kamyk na pierwsze kółeczko.
Nieoczekiwanie do pomocy zostaje mi Bartek (Nr 4) z ostatniej piątki, który miał jechać ze Skowronkami.
Teraz nasze zadanie to dogonić Skowronki, które wystartowały kilka minut przed nami. Wiemy, że to będzie trudne. Skowronki jadą na 500 więc ostro nadają od początku.
Z Bartkiem (Nr 4) gonimy Skowronki.
Damian niestety strzelił na 30 km. Nic dziwnego gdyż jechał na grubych oponach a rano pobiegł półmaraton.
---------------------------------------
Tegoroczna, siódma już edycja Częstochowskich Orbit Rowerowych pod wieloma względami była inna niż poprzednie. Trasą orbity było 98 kilometrowe okrążenie wokół Częstochowy do pokonania dowolną ilość razy. Aby wykręcić kultową Pięćsetkę w dobę (od 19:00 w sobotę do 19:00 w niedzielę) należało wyrzeźbić pięć okrążeń i zjechać do Częstochowy 10 kilometrowym promieniem. Tradycyjnie temat urodził się 1 maja na Częstochowskim Forum Rowerowym, Orbita dostała imię Mini z racji najmniejszego promienia (10-20 km) a 1 czerwca ruszyły zapisy.
Każdy pełnoletni biker mógł w niej wziąć udział. Jak co roku, będąc niepoprawnym optymistą podtrzymałem formułę udziału za free deklarując uczestnikom w ciemno: sponsorowane ubezpieczenie, 4 bufety, napoje, podstawową pomoc medyczną, startówki, poczęstunek na zakończenie i pamiątkowe certyfikaty uczestnictwa z wykręconymi kilometrami. Rodzina pomogła, przyjaciele nie odmówili wszelakiej pomocy a sponsorzy przychylnie odpowiedzieli na potrzeby orbitowiczów.
Lista uczestników w ciągu 3 dni przekroczyła zaporowe 50 osób. Nie wiem jak to się stało, że wkrótce i 76 został zapisany a co najważniejsze objęty pełnym sponsoringiem.
Cztery miesiące przemyśliwań, przygotowań, ciątania za różnymi sprawami, próbami zbilansowania kosztów, korespondencji z orbitowiczami, zaowocowało szczęśliwą orbitą.
W pewnym momencie należało również samemu określić swój udział w Mini Orbicie. Pięćsetkę miałem już z Peta Orbity więc nie musiałem niczego sobie udowadniać. Jednak chęć jak najdłuższego kręcenia była tak silna, że zadeklarowałem 400+ po cichu licząc na maksa. Każdy zgłaszający podaje deklarowany dystans, który chce przejechać i konkretnie, które kółka planuje kręcić. To jest podstawą jego zaprowiantowania i ubezpieczenia. Krótko mówiąc ja głupi myślałem, że wsiadając na siodełko o 19 w sobotę pozostawiam przygotowanego 24 godzinnego samograja.
Noga nieźle podaje, nowa bryka (Author Reflex – cross) na świetnych oponkach (Panaracer Tour) i dopasowanym, krótkim, ujemnym mostkiem pasują jak ulał. Cóż z tego. Na drugim okrążeniu dopada mnie spanie i kłopoty żołądkowe. Kilkunasto minutowa próba zaśnięcia na przystanku autobusowym w Konopiskach nie powiodła się. Dopiero w Kamyku na pit stopie prochy z apteczki i nalewka Darii częściowo pomagają. Problemy powracają w połowie trzeciego okrążenia. Na dodatek nie mogę zmusić się do picia czegokolwiek. Wiem, że totalne się odwadniam ale nie wiem czym się ratować. Przed wjazdem na pit stop w Folwarku czekam 10 minut na otwarcie marketu – 9:00. i za pożyczonego piątaka od p.b., wspaniałego kumpla, który przez przeszło pół okrążenia holował mnie do Kamyka kupuję za 4,99 litr mleka zimnego 3,2%. Wypijam duszkiem. Co za ulga! Puściło!
Na Folwarku moje kochane dziewczyny siostra Ania i anwi obstawiające non stop od 15 godzin biuro orbity widząc sfaulowanego i ponoć żółtego krzarę zabraniają mu dalszej jazdy. Tego nie było w planach. Ale i ja widzę potworne zmęczenie na ich twarzach. Oj coś chyba a nawet na pewno przegiąłem. Powinny mieć zmienników. Ani na chwilę nie zmrużyły oka. Cały czas coś się dzieje na pit stopie. Tu przewija się 67 osób. Depozyty, bufety, odhaczanie, apteczka...
Jedyne co potrafiłem wymyśleć na poczekaniu to propozycję nie do odrzucenia. OK nie pojadę, zostanę jeżeli Wy kończycie, pakujecie się i jedziecie do domu. Ja Was podmienię. Tak samo im zależało na mnie jak i mnie na nich więc można powiedzieć,że „dogadaliśmy się”.
Z siostrą Anią i Iwonką (
anwi) na Mini Orbicie 2015
Sam nie wiem, który tytuł wpisu byłby lepszy: „Rybka albo pipka” czy „Nie ma tego złego coby na dobre nie wyszło”. Jeden i drugi wiele mówią.
Zrozumiałem, że nie powinno się dopuszczać do zmęczenia materiału. Powinienem to przewidzieć.
Dziewczyny wybaczcie, nie bijcie.
A ja dzięki wyautowaniu dziesięć godzin żyłem orbitą, czułem jej puls. Gdzież można było wyraźniej poczuć puls orbity jak nie na wielokrotnym pit stopie Folwark Kamyk, który był sercem orbity?
Fotorelacja na Częstochowskim Forum Rowerowym
Próbna Jazda Mini Orbity
-
DST
122.00km
Tradycyjnie tydzień przed orbitą proponuję wspólną, nocną jazdę częścią trasy orbity. Jest okazja ocenić stan przygotowań roweru, oświetlenia oraz zapoznać się z trasą i pit stopem na Folwarku.
Tym razem zaproponowałem całe 98 km kółeczko w czasowych realiach Mini Orbity czyli start o 18:00 spod Altany Żywiec.
Pod Altaną Żywiec
Po 10 km kręcąc po promieniu orbity meldujemy się w Kamyku gdzie pokazuję chłopakom nasz pit stop na Folwarku.
Punktualnie o 19:00 wyruszamy na kółeczko.
Malutki, jedenastoosobowy peletonik wczytuje 30/h i połyka kolejne dziesiątki kilometrów. Jednak do Altany po 120 km dociera o północy tylko pięcioosobowa grupka. Burza pomieszała szyki i przetrzebiła peletonik.
Kółko Mini Orbity
-
DST
120.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
A może by tak machnąć całe kółko 98 km bez zatrzymania? Na pewno będą tacy co tak zrobią, zwłaszcza szosowcy. Ocena przyda się do planowania otwarcia kolejnych bufetów.
Splot wydarzeń nie pozwala mi na wyruszenie w niedzielny poranek. Południe a ja jeszcze kwitnę w mieszkaniu. Jeszcze to, tamto i wreszcie wytaczam się z domu. Pogoda stabilna, rtęć dobija do trzydziestki więc tylko dętka, pompka, dwa bidony izotoniku, dwa batony, komóra i ruszamy. Po najważniejsze, zapomniane, wracam się spod bloku. To Garmin, który dopiero włączę po 10 km jak będę startował przy Folwarku Kamyk czyli tak jak za dwa tygodnie.
Wiatr bawi się ze mną w ciuciu babkę. Trudno powiedzieć o co mu chodzi czy chce mi pomóc, czy utrudnić. Ma być kółko w 4 godziny więc jeśli będzie "towarzyszem" podróży to poczuję go i na plecach, i na twarzy. Znikają ostatnie zabudowania miasta i lato dumnie kłuje w oczy złocistymi łanami zbóż. Na Krzysztofa i Anny (dni orbity) kombajny będą miały co robić. Aparat fotograficzny, który raczej zawsze zabieram na wyjazd, celowo został w szufladzie. Nóżki mają podawać non stop. Przejazdy otwarte, drogi w czasie siesty drożne, trafione zielone na przecięciu z gierkówką, błyskawicznie pokonana super rowerowa kładka nad szerokimi torami w Rudnikach, piękny wylot z Mstowa na Małusy Małe gładkim asfaltem pośród sadów jabłoni. To nic, że spowalnia kilkoma podjazdami. Kochany Olsztyn i machnięcie tankującym rowerzystom w leśnym. Biorę na klatę a dokładnie na uda słynny podjazd w Biskupicach starając się nie myśleć o jego kilkakrotnym pokonywaniu na orbicie. Bujanie raz pod górkę, raz z górki przez Choroń, na krechę z Poraja przez Osiny do gierkówki w Koloni Poczesna. Tu ruch regulują światła więc bezpiecznie ale jeśli czerwone to trochę stoisz. Mam czerwone i o to mi właśnie chodziło bo trzeba powalczyć z roztopionym batonikiem. Po drugiej stronie gierkówki czeka na mnie kilkunasto-kilometrowe, dla mnie za długie mulenie do skrętu na Konopiska. Jakoś nie polubiłem tego odcinka. Przykry widok na Zalew w Pająku, żaglówki, kajaki i kąpiących się. Patrzą jak na masochistę ale dzisiaj nie jestem jedynym bikerem na szosie, tyle że większość to platformiarze i damy z pieskami w koszyczkach na kierownicy.
Teraz lasami i płasko więc średnia na liczniku idzie pomału w górę po spadkach między Mstowem a Biskupicami.
Czy zmieszczę się w czwórce?
Myślami ogarniam pozostałe czterdzieści kilometrów i przeliczam. Wszystko zaczyna się walić gdy do mojego uda puka skurcz. Najpierw mówi dzień dobry, potem odzywa się co chwilę aż w końcu usztywnia nogę. Wypinam ją z klików a druga musi nadawać sama. Po kilometrze kręcenia jedną nogą poddaję się. Pod pretekstem zmiany bidonów schodzę z roweru. Auto masaż, walka z drugim rozklejonym batonem i próba powrotu do gry. Kręcę i szukam przyczyn skurczów. Może codzienne kawy, może impreza późno-sobotnia, może upał, może bidon 0,5 na 60 km to za mało... Błąd na błędzie stary bikerze! A Orbita tuż tuż. Korekta konieczna.
Równym kręceniem unikam kolejnych skurczów. Na liczniku wraca trzydziestka więc może wykonam zadanie. Z Kłobucka to już tylko rzut beretem do Kamyka. Tu bardzo brzydka krzyżówka przy kościele gdzie jesteśmy na podporządkowanej a po drugiej stronie, tylko 400 m do naszego Folwark. Jednak na tej krzyżówce trzeba się zatrzymać bo widoczność ograniczają zabudowania a ruch duży. Dojazd do Folwarku wzdłuż szpaleru stojących na poboczu samochodów. Przy ładnej pogodzie gospodarze mają tłumy gości. Może być ciasno z naszą siedemdziesiątką orbitowiczów.
Garmin mówi, że ogarnąłem kółko 98 km w 3:56.
Czyli... po trzech i pół godzinie, o 22:30 trzeba będzie uruchomić pierwszy bufet.
8 Skate Maraton Borów Dolnośląskich - Osiecznica 2015
-
DST
43.00km
-
Aktywność Wrotkarstwo
Pojechałem wykręcić życiówkę. Wszystkie znaki na niebie i na ziemi wskazywały, że powinienem to zrobić.
Znam trasę bo to mój trzeci start na Osiecznicy. Trasa łatwa. Technika troszkę poprawiona. No i sprzęt lepszy - rolki 100 K2.
Osiecznica 2015 - z Sylwią
Wszystko prysło gdy 20 min przed startem zaczęło padać. Mokry, śliski asfalt zmusił do wolniejszej jazdy. Wielu szlifowało asfalt. Na dodatek w połowie dystansu przesunęła mi się w poprzek buta słabo dokręcona podczas regulacji szyna z kółkami. Groziło nawet urwaniem szyny.
W takich warunkach ciężko o wynik. Zamiast jazdy na maksa drobniejszy krok i słabsze odbicia.
Przez mokrą nawierzchnię wszyscy wykręcili gorsze czasy o 5-10 minut.
Czyli Osiecznica do poprawki za rok.
czas: 2:04:17 (2012 - 2:03:02; 2013 - 2:01:33)
miejsce open: 121 na 133 (wielu nie ukończyło)
miejsce kat.60: 8 na 9
Rajd rowerowy - "Rowerowy Dzień Kłobucka"
-
DST
64.00km
-
Teren
12.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
.
Herb Kłobucka © krzara
Nazwa Kłobuck wywodzi się od słowa kłobuk. Srebrny kłobuk (hełm) widnieje w herbie miasta o którym pierwsza oficjalna wzmianka zamieszczona została w 1339 roku w dokumentach królewskich Kazimierza Wielkiego.
Kłobuck Zagórze - pałac © krzara
Łobodno (las) - kapliczka Św. Anny © krzara
Kopiec - siedziba Salezjanów © krzara
Tablica informacyjna przy młynie papierniczym w Kopcu © krzara
Dawny młyn papierniczy w Kopcu © krzara
Na pyszne pierogi po rajdzie "Rowerowy Dzień Kłobucka" © krzara
Folwark Kamyk - pit stop Mini Orbity
-
DST
122.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Folwark Kamyk jest głównym sponsorem Mini Orbity 2015. To tu rozpoczniemy naszą coroczną, rowerową orbitę. Użyczy orbitowiczom gościny podczas 24 godzinnego okrążania Czewki. Po każdym stukilometrowym okrążeniu zaserwuje bufet. Będzie tu też działał depozyt dla orbitowiczów.
Folwark Kamyk © krzara
Chyba mnie pogięło. Zamiast szykować się do niedzielnego obiadu wyruszam o jedenastej na testową rundkę Mini Orbity. Trzyma jeszcze zmęczenie po wczorajszym, rowerowym rajdzie, na dworze 25 stopni w cieniu a gałęzie drzew kołyszą się we wszystkie strony od wszędobylskiego wiatru. Wyniku to ja dzisiaj nie zrobię. No cóż na Orbicie może będzie lepiej. Pocieszam się, że dzisiaj kręcę bez plecaka, bez bagażnika, bez błotników. Właśnie tak jak widziałbym się na orbicie. Ubrany na krótko a z balastu tylko zestaw naprawczy w trójkącie pod ramą, dwa bidony i żelka/batony w kieszonce koszulki. Na początek luzackie 10 km do Folwarku w Kamyku zrobione w 26 minut. Od razu wyzerowanie licznika pod bramą Folwarku i rura na pętelkę. Kto sądzi, że te czekające nas setki to pikuś jest w błędzie. To nie jest trasa na bicie życiówek. Bliskość Czewki czyli olbrzymiego, kipiącego jądra Mini Orbity powoduje, że co rusz przyjdzie nam walczyć z krzyżówkami, zakrętami, przejazdami kolejowymi, rynkami małych miasteczek, psami i kotami wałęsającymi się po wioskach, nie wspominając o wzmożonym, weekendowym ruchu na drodze. Sama asfaltowa nawierzchnia jest na całej pętelce zupełnie znośna za wyjątkiem niebezpiecznych, głębokich, podłużnych rowków na drodze w okolicach Blachowni. Górek tylko kilka ale jak to wszystko pomnoży się przez pięć to cała pięćsetka wygląda nieciekawie wręcz groźnie.
Coś tam po drodze zapisałem, coś tam obliczyłem, jakieś fotki i po 4,5 godzinnej jeździe wjeżdżam na Folwark.
Folwark Kamyk wita © krzara
Uf, jak dobrze, że nie ma mowy o kolejnej rundce. Na Folwarku (godz.16) tłumy ale różnorodność stoisk rozbija obecnych. Dobry zespół gra i śpiewa na scenie. Każdy coś popija, pojada. Od słodyczy i ciast przez wędzonego pstrąga, pierogi, po gęsinę. Od wody mineralnej i soków przez herbatę, kawę po browary. Ku wielkiej radości spotykam gospodarza pana Zdzisława Bartelaka, który czujnym okiem dogląda interesu. Poznaje mnie i pyta o sprawy orbity.
W planie mam godzinkę relaksu na Folwarku. Coś więc trzeba wszamać. Wybieram placki ziemniaczane i żywe piwko. O ile piwko leje się od razu to na placki muszę czekać piętnaście minut. Tu wszystko robi się od podstaw i akurat trzeba rozrobić ciasto.
Aparat w jedną dłoń, piwko w drugą i zaczynam buszować po Folwarku słuchając rytmicznych piosenek. Zobaczmy co tu jest.
Kuchnia © krzara
Na słodko © krzara
Scena © krzara
Oczko wodne © krzara
Mini zoo © krzara
Dla pań i panów © krzara
Nie zdradzę wszystkiego tylko polecam tu zajrzeć. Folwark to nietuzinkowa propozycja.
Tylko i aż 50 km - Jurajski rajd rowerowy lekarzy
-
DST
50.00km
-
Teren
15.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wziąłem pod opiekę trzydziestoosobową grupkę miłośników roweru. Mieliśmy zdobywać Jurą walcząc nie tyle z kilometrami co z trzydziestostopniowym upałem. Do zaliczenia przygotowałem sporo. Aż żal byłoby coś odpuścić. Gorzej z czasem bo wyruszyliśmy prawie w samo południe a na wieczorną imprezę w SPA mus wrócić.
W szeregu zbiórka! Kolejno odlicz!© krzara
Na dobry początek źródełka Białki © krzara
Polnymi dróżkami Brzezin - najmniejszej koloni © krzara
Grupkami i pojedynczo docieramy do Pustelni w Czatachowej © krzara
Zatrzymuje nas strażnica w Przewodziszowicach © krzara
Jedni poszli uzupełnić bidony wodą ze źródełka drudzy na zdrowaśkę do Sanktuarium MB Leśniowskiej © krzara
Przez stodoły w Żarkach © krzara
Mocny akcent na trasie rajdu - Zamek w Bobolicach © krzara
I znowu trochę terenu © krzara
Do kompletu brakuje fotek:
- jak najmłodsza uczestniczka beczy po glebie na piaszczystym szlaku
- jak spotykamy rolnika na traktorze, który opowiada nam epizody wojenne z partyzanckiej historii malutkich Brzezin
- jak szturmujemy po drodze sklepy spożywcze by kupić napoje i lody dla ochłody
- jak oglądamy lapidarium z macew na kirkucie w Żarkach
- jak śmigamy po nowiutkich ścieżkach rowerowych gmin Niegowa, Janów, Żarki
- jak wrzucamy na ruszta małe lub większe co nieco w gospodzie pod zamkiem w Mirowie
- jak dwa razy mamy w grupie kapcia,
- jak "niespodziewanie" przejeżdżamy przez pokaźny strumyk wypływający spod przydrożnej skały (Zdów)
- jak wskakuję do cudownego basenu na świeżym powietrzu w Orlim Gnieździe po wycieczce
- ...
Bo Jura to ruiny zamków, bielutkie ostańce, źródełka, jaskinie i niezliczone cudeńka. Starczy tego na dziesiątki rajdów.
Moje speleo - msza św. w jaskini Wiercica
-
DST
82.00km
-
Teren
7.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Krzycha poznałem przypadkiem miesiąc temu w Trzebniowie gdy objeżdżałem trasy rajdu, który mam za tydzień poprowadzić. Jest członkiem Speleo Myszków. To dzięki niemu mogłem dzisiaj zjechać do jaskini Wiercicy i uczestniczyć wraz z dwudziestoma grotołazami z całej Polski w dorocznej mszy świętej odprawianej w intencji tych, którzy zginęli w górach i jaskiniach.
Jaskinia Wiercica - msza św. 2015r © krzara
Msza św. w jaskini Wiercica - 7 czerwca 2015r © krzara
W jaskini Wiercica © krzara
Krzychu w jaskini Wiercica © krzara
Kolejka do wyjścia z jaskini Wiercica © krzara
Z otworu Wiercicy © krzara
Z Krzychem przy otworze Wiercicy © krzara
Krzychu, wielkie dzięki za instruktarz, opiekę, użyczenie sprzętu i rewelacyjny bigos z dziczyzny gdy trochę zmęczony wylazłem z dziury. Czułem się wśród Was komfortowo. To był dla mnie milowy krok speleo.
Jaskinia Wiercica