Reperkusje - czyli jak MuNKi zaburzają percepcję.
-
DST
40.00km
-
Teren
1.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nie wiem jak uWas ale coś dziwnego dzieje się od dwóch dni z moim organizmem.
Fakt, otrzymał sporą dawkę uderzeniową świeżego, górskiego powietrza, przyjął
ponad plan kilka tysięcy kilocalorii po spaleniu kilkunastu porcji bigosu, wstrząsowo uaktywnił uśpione, szare komórki. Źle w dzień, źle i w nocy. Komp na okrągło włączony. Podglądam blogi starych i nowych znajomych w stresie abym nikogo nie pominął w komentarzach, abym nie pomylił Iwonki z Iloną, Autochtona z Funio, Robda z Czechem. Wiśta wio, łatwo powiedzieć. Okres szkolnej aktywności umysłowej mam już dawno za sobą a tu nowy test i to na oczach psorki matematyki i psora fizyki. A ułatwień nie było zbyt wiele. Krzyśka od razu zapamiętałem bo imiennik. Angelino - pisz wymaluj jak na awatarze więc tu poszło gładko (chociaż bez kasku inaczej go sobie wyobrażałem). Kuba – Krakus ale z częstochowskim korzeniem, to łatwo sobie skojarzyć. Ale były i zmyłki. Na początku doliczyłem się czterech bikerek. To Shem wprowadził mnie w błąd gdy razem z anwi podziwialiśmy śliczną, długą kitę włosów wystającą spod kasku kolarza jadącego w peletonie przed nami.
Najgorzej w dzień bo i długi i upalny. To, że organizm dopomina się kolejnej porcji bigosu to już normalka. Dobrze, że Ela przewidziała wszystko i zaopatrzyła mnie w kilka porcji na drogę. Sięgam teraz po niego i zmniejszam kolejne dawki licząc, że głód bigosowy przejdzie. Nogi wiotczeją czekając na kolejną górę lub choćby przełęcz a tu nic. Opuszki palców miękną nie czując strun. Oczy błądzą szukając sinej dali w miejskim blokowisku.
W domu, w pracy, w kolejce po jaja, wszędzie myślę o kolorowym peletoniku bikestatowiczów prowadzonym przez Elę a zamykanym przez Piotra. Płynie ci on górskimi, asfaltowymi dróżkami jak rodzinne stadko łabędzi po szarej tafli jeziora. Już wpadam w błogi nastrój gdy nagle wracają mocniejsze akcenty z walącymi piorunami i jakbym widział jeźdźców burzy na swych ukochanych i wiernych rumakach nie zważających na mokre majtki i skarpetki. I słyszę jak znajomy głos (to na pewno Shem) po przyjacielsku upomina mnie „Krzychu ach Krzychu ty nie chodź na podwórze bo na podwórzu jest woda a ciebie, ciebie mi szkoda”. Rozglądam się a tu tylko lekki, przelotny deszczyk. Wracam do domu z jajami a gdy nieopatrznie spoglądam na medal za zdobycie Żaru podświadomie sięgam po rower i na dwór. Kuba Krakus (Ten to w życiu się naglebał) pewnikiem powiedziałby „na pole”. Oj nagrabiłem sobie. Teraz za to muszę odpokutować. Odpuszczam sobie np. wszystkie ciasta. Po co kupować jak i tak żadne z nich nie dorówna ciastu Ilony. Kurde, z tym ciastem to dałem plamę. Zdążyłem zjeść tylko jeden, jedyny kawał zanim zorientowałem się że zabrakło. Gdzież moja czujność. Trzeba będzie to nadrobić na kolejnym MuNK`u.
Ilonko weź poprawkę na kilku z nas. To nieprawda, że ze słodkich rzeczy najbardziej lubimy bigos.
I tak, siedząc przy stole czuję jak łasi się do mnie i ociera o nogi Gero. Daje znać, że jako współgospodarz czuwa nad wszystkim. Ale i pobawić się chce razem z nami. Wreszcie północ. Zasypiam. Oczami wyobraźni widzę falującą Elę i słyszę jej słodki wokal. Ale krótko, zbyt krótko bo pojawia się Piotr, który z żółwia przeobraża się w szalonego demona, pędzącego w strugach deszczu i wyrzucającego spod kół strugi wody prosto na mnie. Budzę się. Radio gra, deszcz wali o parapet.
Następnym razem nie zapomnijcie strojów gimnastycznych.
MuNK - wg Wikipedii - dwudniowy, bikestatsowy meeting u Niezależnych Krokodyli w ich królestwie, Kobiernicach, mający w sobie zarówno elementy iście turystyczne jak i iście sportowe, degustacje mogące przeradzać się w obżarstwo, oraz permanentne wykłady prowadzone przez najlepszych profesorów z katedry rowerystyki.
Pozwoliłem sobie dać króciutką zmianę. Oby raz mam ich na kole.
Przłęcz Beskidek - tu mi 5 razy odbiło.
Sama matka natura układa nutki piosenek. Jaka to melodia?
Zrowerowane grono nauczycielskie nad kaskadami Rzyczanki. Ela i Jacek.
A to okulary przemyć, a to spoconą twarz obmyć.
Wysoko postawiona ekipa poszukiwawcza w oczekiwaniu na zasięg.
komentarze
Tak wspomnienia jeszcze długo będą gościć w naszych umysłach.
Na Beskidku wjeżdżaliśmy razem,TY po raz 5 a ja pierwszy.Samemu miałbym gorzej:)
Opisałeś to doskonale, a nowym hasłem do wiki.. rozłożyłeś mnie na łopatki ;)