Uciekający cel - 3 Bieg Częstochowski
-
DST
30.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Spieczone ale uśmiechnięte usta wołają pić! Zabawa skończona. Plan wykonany. 1:18:02 i wspaniałe, przedostatnie miejsce w stawce 794 biegaczy, którzy ukończyli 3 Bieg Częstochowski. Przecież o to właśnie chodziło. To było moje marzenie. Zadanie postawione rok temu, przed startem w drugiej edycji biegu.
wpis z 2 Biegu Wtedy czarci plan pacemakera nie powiódł się. Pilotować na rowerze czołówkę biegaczy przez 10 km a potem uderzyć z buta i dogonić ogon biegu mieszcząc się na mecie w limicie czasu 1:20. Słałem modlitwy spod wieży Jasnogórskiej o spełnienie diabelskiego planu. O zdrowie, o siły, o jak najlepszy czas zwycięzcy, ale i o obecność tych, może najsłabszych, za to najambitniejszych, zamykających bieg. Im lepszy czas wykręci zwycięzca i im wolniej będzie biegł ostatni tym mniej będę miał do gonienia i tym większa szansa na sukces. Matematyka mówiła, że to niemożliwe. Serce podpowiadało co innego. Nie odpuszczaj, walcz. Walcząc, przegrywasz czasami. Gdy nie walczysz, przegrywasz zawsze.
Realia sobotniego biegu nie napawały optymizmem. Nieprzespana noc, lekka gorączka, szalejąca od dwóch dni wichura, zimno niesione północnym wiatrem i deszcz utrudniały dobry wynik. Świetna obsada biegu na czele z mistrzem Polski Radosławem Kłeczkiem, utytuowanym Kenijczykiem Boniface Nduva i bardzo silnym Rosjaninem Dimitrem Czatkinem poprawiały moje słabe notowania. Oj, będzie bolało.
Bieg był rozgrywany na chipach mocowanych do kostki zawodnika. To spowodowało, że należało wymyślić jakiś myk do mojego elektronicznego odczytu. I tu przyszła mi z pomocą nieoceniona Anwi. Podczas gdy ja ustawiony byłem 15m przed zawodnikami stojącymi na linii startu (bez możliwości elektronicznego odczytu startu, ona miała za zadanie przejść po starcie pod bramką jako ostatni zawodnik by piknął mój numer. Kolejne zadanie, które czekało na Anwi to błyskawiczne założenie mi chipa na kostkę po przekroczeniu mety na rowerze czyli po doprowadzeniu zwycięzcy.
No i punktualnie o 14:00 zaczęło się.
Faworyci od startu obejmują prowadzenie. Za nimi ośmiuset osobowy, barwny peleton. Forsujemy długi podbieg między parkami. Szczyt Jasnogórski wita nas mrożącym deszczem.
Przejmujące zimno. Chyba mnie na rowerze i murzynowi dokucza najbardziej. Na kolejnym podbiegu odpada Rosjanin. Bieg Kenijczyka to poezja. Biegnie ramię w ramię z Kłeczkiem.
Postawili na współpracę w tych trudnych warunkach. Polak ma swoich na trasie. Podają mu międzyczasy i doradzają rozgrywkę taktyczną.
Sytuacja staje się klarowna. Przewaga uciekającej dwójki rośnie. Tylko, który z nich wygra. Pod koniec drugiego okrążenia dochodzimy ogon biegu.
Zaczyna się dublowanie zawodników. Ostrzegam wszystkich by ustąpili miejsca czołówce.
Dublowanie w Alejach.
Czy mimo niesprzyjających warunków padnie rekord trasy?
Ostatnie 100m. Polak przyspiesza i odchodzi Kenijczykowi.
Zwycięzca - Radosław Kłeczek (30:55) - brakło 14 sek do pobicia rekordu trasy
W rejonie mety robi się ciasno. Prawa strona dla kończących bieg. Lewa dla tych co zaczynają drugie okrążenie i dla mnie. Za dmuchanym banerem mety dostrzegam Anwi stojącą w umówionym miejscu. Rzut roweru, zdjęcie kasku i okularów. Opaska z chipem w sekundzie pojawia się na kostce. I w długą! Pięć kilometrów wyprzedzania przy dopingu wspaniałych kolegów z klubu Zabiegani Częstochowa, którzy obstawiają trasę biegu i znają mój plan.
Pod górę.
Z górki.
Na końcówce mojego pierwszego okrążenia walczę łeb w łeb z Jurkiem (Nr 223).
Twardy, odwieczny rywal. On kończy a ja rozpocznę drugie okrążenie. Nie dał się wyprzedzić.
W głowie ciągle siedzi jedno pytanie - jak daleko przede mną może być uciekający cel, ogon biegu?
Ostro zaczynam drugą pętelkę.
Za każdym zakrętem wypatruję w dali migającego koguta policyjnego auta i sylwetki kumpla rowerzysty zamykających bieg. Na próżno.
Obstawa usuwa już barierki ustawione wzdłuż trasy biegu ale dalej podgrzewa mnie do walki. Ktoś krzyczy, że trzy minuty temu minął koniec. Pozostało jeszcze 2.5km. Długi podbieg ul. Wyszyńskiego z tyłu klasztoru. Siły są ale czy czasu starczy? Kolejna informacja, że jak dołożę to na ul 7 Kamienic zobaczę ogon biegu. Napieram mocniej. Teraz cały czas z górki. Jest!!! W dole ulicy, przed skrzyżowaniem migocze kogut policyjny. To jakieś 500m. Dokładam długimi susami. Na szczęście nie puszczono jeszcze ulicznego ruchu. Coraz bliżej sylwetka ostatniego biegacza. Krępy, starszy gościu walczy na ostatnim kilometrze. Nie wiem jaki będę miał czas ale uciekający cel dorwany.
Gratuluję wytrwałości mijanemu zawodnikowi. Przez chwilę biegniemy razem. Ostatnie 600 metrów. Wpadam w Aleje. Głośna muzyka i spiker podający numery wbiegających, ostatnich zawodników. Jest dobrze. Nie będzie obciachu. Kumpel z Zabieganych towarzyszy mi na końcówce.
Meta czeka na mnie. Dwie minuty przed limitem. Jest gorący doping, jest pamiątkowy, trzeci medal, będą wspomnienia.
Miejsce - 793 (na 794)
czas - 1:18:02 (ale w limicie 1:20)