krzara prowadzi tutaj blog rowerowy

krzara

Skrzyczne - jesienny wypad na kije i rower.

Niedziela, 30 października 2011 | dodano: 30.10.2011

Nie ma albo, albo. Ma być to i to. A jeśli do tego nie sam na sam a z tą i z tamtym to piknie.




Przepak. (fot. anwi)

Pomruk motoru i dzwonienie zaworów nie przeszkadzały nam w planowaniu budzącego się dnia. Ja jak zwykle przesadnie pazerny, już widziałem się na sześciogodzinnej trasie maratonu NW pod Skrzycznem i kombinowałem jak powtórzyć ją zaraz na rowerze. Anwi jak zwykle nieprzesadna realistka dyplomatycznie studziła moje wizje. Faktycznie miała ku temu mocne argumenty. Bo to i dzień krótki i trasa nieznana a przede wszystkim jak można robić razem coś osobno. Trzeba przyznać, że anwi jest mistrzynią perswazji. Kilometry mijały, dzwonienie zaworów przypominało o konieczności dolania oleju, na horyzoncie zamajaczyły w szarości czarne pasma górskie a moje plany zaczęły wyglądać jakoś inaczej. Gdzieś tam przyjdzie nam wkrótce poczuć smak podejść i podjazdów, zejść i zjazdów. Potulnie przystaję na wszystkie sugestie anwi. Właściwa zabawa czyli III Rajd Beskidzki NW poprowadzony trasą Maratonu Beskidzkiego ma się odbyć 12 listopada.
Stanęło na tym, że trening o kijach ograniczę prawie do połowy tj do odcinka od miejscowości Twardorzeczka po Skrzyczne i z powrotem.
Naszym miejscem wypadowym staje się parking pod kościółkiem w Twardorzeczce położony na 10 km maratonu. Stąd czeka mnie 12 km podejścia serpentynami pod Skrzyczne i prawie tyle samo łagodnego zejścia. Każde z nas robi tę pętlę po swojemu. Ja o kijach, anwi na Kellys'ku.


Idzie ceper i podziwia. (fot. anwi)


Bez mapy ani rusz. (fot. anwi)

Znowu mam okazję załapać się na parę fotek, które skutecznie hamują jazdę anwi. Nawet cieszę się, że nie mam aparatu bo przy takiej bajecznej, jesiennej scenerii trening poszedłby w odstawkę. Na podejściu asfaltowa dróżka przechodzi z czasem w szutrową, miejscami w kamienistą, piaszczystą ale utwardzoną. Dziwi brak jakiegokolwiek oznakowania szlaku. Czemu tak malowniczą dróżką wiodącą pod szczyt Skrzycznego nie poprowadzono żadnego szlaku turystycznego? Żadnej tabliczki, żadnego drogowskazu. Nawet nie wiem którędy należałoby zaatakować szczyt. Wejście na sam szczyt kusi. Trasa maratonu omija jednak szczyt więc zostawiam go na lepsze czasy. W dole wije się moja dróżka.


Dróżka na Skrzyczne od Twardorzeczki. (fot. anwi)

To już tak wysoko? Przykro patrzeć na niektóre zbocza ogołocone z drzew. Wyglądają jak blejtramy bez malowideł. Może kiedyś będą zalesione i znów utworzą jesienne cudowne obrazy. Zaczyna się niezbyt lubiane przeze mnie (ale tylko na NW) zejście. Aż się prosi pobiec ale nie wolno. Po tej stronie dróżka trochę błotnista. Dzisiaj jest znośne ale podejrzewam, że podczas deszczu jest bardzo śliskia. Nie robię żadnych przystanków. Idąc 8-10 km/h cały czas podziwiam widoki. Na rowerze byłoby to niemożliwe. Trzeba byłoby się zatrzymać. Po trzech godzinach napierania docieram z powrotem do bazy pod kościółek. Na ostatnim kilometrze dołącza do mnie anwi.
Jest dobrze. NW zaliczony. Wyszło 23 km.


Kościółek w Twardorzeczce - (fot. krzara)

Teraz szybki przepak z kijów na rower, wrzucenie coś na ruszta i ja w prawo a anwi w lewo. Za niecałe dwie godziny mamy się tu z powrotem spotkać. Anwi turystycznie pomyka dróżką wzdłuż rzeczki Twardorzeczki, ja sportowo, ponownie tą samą trasą w kierunku Skrzycznego.
Napotkać dzisiaj turystę na tej drodze czy to pieszego, czy na rowerze to rzadkość. Może dlatego, że tędy nie wiedzie żaden szlak, albo może większość kojarzy zdobycie Skrzycznego z wyciągiem krzesełkowym od strony Szczyrku. Dlatego ucieszył mnie widok jadącego przede mną bikera w czerwonej kurtce w pobliżu szczytu. Doganiam go gdy zatrzymał się na sesję fotograficzną. Ku wielkiemu zdziwieniu tym bikerem okazał się Bielszczanin Czecho, którego poznałem u Krokodyli na MuNKu.



Spotykam Czecha (fot. czecho)

Jest dobrze. Nawet bardzo dobrze. Czecho cyka pamiątkowe fotki, kręci razem i pokazuje drogę na szczyt. Pozostanie przebłagać Anwi za ewentualne spóźnienie.
Kamienistym podjazdem (ostatnie 150m „z buta”) zdobywamy razem Skrzyczne (1257m). Dla niego, tubylca to normalka, dla mnie super atrakcja. Szkoda, że widoczność kiepska. Ale radość i uczta dla oczu wielka.


Z Czechem na Skrzycznem (fot. czecho)



Skrzyczne zdobyte - (fot. czecho)


W oddali Skrzyczne z wieżą - (fot. anwi)

Po 20 min konkretnego zjazdu jesteśmy znowu na asfaltach Twardorzeczki. Spóźnienie uszło płazem.


Trzej przyjaciele z MuNKa - (fot. czecho)

wpis anwi
wpis czecho




komentarze
krzara
| 15:55 niedziela, 13 listopada 2011 | linkuj Droga alistar, znowu mam obsuw dwóch wpisów. Może chociaż dam ich jaskółki. Ale dowiaduj się. Podziwiam Twoją cierpliwość i uwielbiam Twoje niekonwencjonalne komenty.
alistar
| 10:56 niedziela, 13 listopada 2011 | linkuj I warto było poczekać... :)
krzara
| 19:51 sobota, 12 listopada 2011 | linkuj Dzięki funio. Otwarcie liczę też na spotkanie przy browcu.
funio
| 16:13 sobota, 12 listopada 2011 | linkuj Ja też wpadłem:))
krzara
| 19:40 poniedziałek, 7 listopada 2011 | linkuj Miło, że wpadacie do mnie. Nie ukrywam, że lubię Wasze bikestats'owe wizyty. Krótkie, bez kawy czy browca ale cholernie mobilizujące do kolejnych wpisów czyli i wyjazdów. Dzięki.
angelino
| 17:36 poniedziałek, 7 listopada 2011 | linkuj wzruszyłem się, Twoim spotkaniem z Czechem. Pozdrawiam Całą Trójkę!
Abovo
| 21:28 sobota, 5 listopada 2011 | linkuj Chciałoby się tam być :-)) Pozdrawiam :-)
Yacek
| 08:08 piątek, 4 listopada 2011 | linkuj Ech Krzysiu, znowu zaskakujesz!
medevac
| 23:07 czwartek, 3 listopada 2011 | linkuj Nic tylko brać z Ciebie przykład...tylko ten brak czasu
czecho
| 15:05 czwartek, 3 listopada 2011 | linkuj Ja na pewno zapamiętam ten dzień na długo. Takie spotkanie i to w tak pięknych okolicznościach przyrody.
anwi
| 06:38 czwartek, 3 listopada 2011 | linkuj To był piękny dzień, jak tu złościć się w tak pięknych okolicznościach przyrody? Jednak swoje wiem: to nie jazda na szczyt, ale sesja fotograficzna z panną młodą sprawiła,że się spóźniłeś.
Dziękuję za wycieczkę.
robd
| 20:29 wtorek, 1 listopada 2011 | linkuj Ciekawe zdjęcie. Już co nieco poczytałem o tej wycieczce ;)
k4r3l
| 18:40 wtorek, 1 listopada 2011 | linkuj uuu, będzie ciekawie, czekam na relację i opis wrażeń :)
alistar
| 20:52 niedziela, 30 października 2011 | linkuj I znowu czekać trzeba... ;)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa zajas
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]