krzara prowadzi tutaj blog rowerowy

krzara

Zabawa w speleologów - Jaskinia w Straszykowej Górze

Niedziela, 19 czerwca 2011 | dodano: 19.06.2011

plan jaskini
Oj przydałoby się nowe wydanie kultowej książki Szelerewicza „Jaskinie Wyżyny Krakowsko-Wieluńskiej”, uzupełnione o najnowsze odkrycia i badania. To z 1986 roku już nie wystarcza. Dobrze, że w Internecie można znaleźć aktualniejsze opisy i mapy jaskiń. Dzisiejsza wycieczka to potwierdzenie tych wynurzeń. Przygotowując się do penetrowania Jaskini w Straszykowej Górze zacząłem od obowiązkowej lektury Szelerewicza. No cóż jaskinia obszerna, łatwa, i krótka bo tylko 52m.
Dwa otwory i komin. Nic specjalnego. A w Internecie… - długość jaskini 150m, głębokość 21m, zacisk, meandrujący korytarz, jedna z piękniejszych na Jurze. No…, toto już kusi.


Znak rozpoznawczy - betonowy słup na Straszykowej Górze

W 1984 roku jakiś farciarz znalazł przebicie do stu metrowego, meandrującego korytarza. I to jakiego! Płynąca rzeka wyżłobiła cudeńko. W pierwszej partii korytarza ściany po obu stronach od podłoża po sufit mają poziome wypłukania warstw skały wapiennej. Misterna robota matki natury. W dalszych partiach pojawia się więcej nacieków. Jaskinia jest mokra z drobnymi stalagmitami na sufitach i błotnistym namuliskiem na podłożu. Alpinista, którego spotkaliśmy w pobliżu Góry Straszakowej zdziwił się gdy pytaliśmy go o drogę do jaskini. No chyba nie wejdziecie do niej bez jakichś roboczych gaci. Tam zjeżdża się na dupie i plecach po mokrej glinie. Tu mile go zaskoczyliśmy. W plecakach mieliśmy i robocze gacie i kurtki oraz plan jaskini. Przydałyby się jeszcze robocze buty. Niestety będziemy musieli ufajdać nasze SPDy. Dzięki wskazówkom alpinisty ale i trochę na wyczucie dość szybko znajdujemy się pod wielkim otworem jaskini. Wykrzyczana i wyśpiewana radość (bo samo poszukiwanie otworu ma posmak polowania) i wyrywanie sobie nawzajem aparatu by nawet w długie, zimowe wieczory rozkoszować się wspomnieniami upolowania pięknej zdobyczy, stają się rytuałem.


Główny otwór Jaskini.


Przy głównym otworze jaskini.

Rowery i plecaki maskujemy w pobliskich krzakach i zanurzamy się na dwie godziny w otchłanie jaskini.


Początkowa, jasna, obszerna część jaskini. Widać otwór główny (po lewej) i otwór prowadzący na balkon (po prawej).

Anwi na balkonie jaskini.


W dole po lewej zacisk prowadzący do meandrującego korytarza.


Atakuję zacisk. Nogami do przodu i na plecach. Za zaciskiem kilkumetrowa pochyłość.


Idąc korytarzem.


Pani speleolog w akcji.


Polewy.


Autofotka w skalnej ramce.


Końcowe, wygładzone partie korytarza.


Wracamy - panie przodem.

Na powierzchnię wychodzę trzymetrowym kominem.

Nad kominem jaskini.

Dzień długi, więc można pomyśleć o kolejnych miejscach do zwiedzania tym bardziej, że licznik wskazuje dopiero 30km i nogi chcą kręcić. Dzisiaj rower uzbroiłem w terenowe opony co bardzo przydało się na piaszczystych, zakorzenionych i kamienistych leśnych dróżkach, ale i głośny szum gum na asfalcie jest miłą melodią dla ucha. Wybór pada na Smoleń z malowniczymi ruinami zamku.



Teraz Pilica z pałacem, fortyfikacjami i aleją wielogatunkową.


Niestety tu wyczerpały się baterie. Dobrze, że tylko w aparacie. Bierzemy kierunek na Zawiercie, na stację kolejową. Po drodze na odpuście pod kościołem w Gieble zakupuję na straganie niegdysiejsze dopalacze czyli obwarzanki. Smak dzieciństwa. Bo to raz mama kupowała nam je abyśmy mieli siłę wrócić do domu z kościoła?
Nanizane na nitkę i przedzielone kolorowymi kokardkami z bibuły, smakują jak dawniej. Jeden dla Iwony, drugi dla mnie, sprawiedliwie. Po dwa znikają na kolejnych postojach. Reszta przepisowo dynda na szyi.
Przed nami gromadzą się ciemne chmury. Myszków (błąd w nawigacji i z Zawiercia zrobił się Myszków) wita nas burzą.

wpis anwi




komentarze
Rafaello
| 07:18 czwartek, 23 czerwca 2011 | linkuj Przyjemna zabawa:)
angelino
| 06:36 czwartek, 23 czerwca 2011 | linkuj Gdyby paralotnie zajmowały mniej miejsca wcale bym się nie zdziwił, że ..... Fajnie się bawicie!
PRZEMO2
| 18:51 środa, 22 czerwca 2011 | linkuj NO NO KRZYCHU I ZNÓW SUPER RELACJA Z WYPRAWY POZDRO I DO ZOBACZYSKA NA MASIE
krzara
| 15:48 środa, 22 czerwca 2011 | linkuj Janusz507 - na tym przedszkolnym poziomie da się połączyć rower z jaskiniami. "Zabawa" przednia i wrażenia niecodzienne.

funio - w 50% masz rację. Anwi to wspaniała kobieta, przyjaciel, nieoceniony towarzysz rowerowej doli. Nie żona.
funio
| 10:15 środa, 22 czerwca 2011 | linkuj Zazdroszczę...żony!:))
Janusz507
| 06:35 środa, 22 czerwca 2011 | linkuj Fajną macie zabawe z tymi jaskiniami.Pozdrawiam :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa luwal
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]