Lanckorona, Kalwaria Zebrzydowska - totalny niedosyt
-
DST
164.00km
-
Teren
20.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Uwielbiam krakowskie precle. Pięć różniastych, zakupionych po złociszu na dworcu kolejowym w Krakowie ląduje w plecaku. Będziemy je podjadać w trójkę na całej trasie. Jest z nami nieoceniony Yacek. Przeczytał nasze zaproszeniem na forum rowerowym.
Rozpoczynamy szlakiem bursztynowym. Piękna nazwa szlaku, ale i szlak przynajmniej w tej części, którą zrobiliśmy: Kraków - Lanckorona, godny polecenia. Zaczyna się spod Wawelu, prowadzi przez Most Grunwaldzki i dalej bulwarami nadwiślanymi w kierunku Tyńca.
Jest późno bo startujemy o 9-tej spod Wawelu a tu tyle atrakcji w planach. No cóż, do grodu Kraka daleko i trudno pogodzić marzenia z realiami. A ponieważ pazerność bikera nie zna granic więc przyjdzie mu z bólem serca ciąć piękne plany. Dzisiejszym, naszym przeciwnikiem ma być upał.
Płyniemy asfaltowymi bulwarami w kierunku Tyńca. Dołem w przeciwnym kierunku płynie leniwie Wisła. Po drugiej stronie, na wzgórzu biały Klasztor OO. Kamedułów . Mijamy kilku rolkarzy dla których bulwary są świetnym miejscem do jazdy. Rower toleruje różne podłoża, rolka tylko gładki asfalt. Ostatnio dużo jeżdżę na rolkach więc wyczulony jestem na ten temat. Trochę zazdroszczę miejscowym.
Zatrzymuje nas górski tor kajakowy, zrobiony w sztucznym korycie, równoległym do Wisły.
Bramki, kaskady, rwący nurt. Trenują jedynki i dwójki. Nie czas na podziwianie, fotka i…. na rower. Docieramy do Opactwa OO. Benedyktynów w Tyńcu.
Krakowski precel
Oj jak tu ładnie! Jakaż piękna panorama Wisły! Na dziedzińcu precelek, kilka fotek, zdrowaśka w kościele i… w drogę.
Bursztynowy prowadzi przez Skawinę do Lanckorony.
W miarę udana regulacja upiornych dzisiaj przerzutek Anwi i zaliczanie kolejnych górek. Dobrze że asfaltem. Koszulki pocą się.
Na rynku w Lanckoronie wrze. Niedziela, festyn, folklor miesza się z nowoczesną tandetą.
Plan Lanckorony
Anwi zostaje ogarnąć to wszystko swoim artystycznym wzrokiem. Ja z Jackiem wjeżdżamy kamienistymi podjazdami pod ruiny zamku wybudowanego za czasów Kazimierza Wielkiego. Później miejsce związane z Konfederatami Barskimi.
Krótkie zwiedzanie i powrót na rynek. Tu lody i… zjazd do Kalwarii Zebrzydowskiej..
W Bugaju trafiamy na początek Drogi Kalwaryjskiej. Stacje drogi Pana Jezusa (zaznaczone na czerwono) i Stacje Drogi Matki Boskiej (zaznaczone na niebiesko) to duże murowane kaplice z charakterystycznymi ambonkami na zewnątrz. Wokół piękna, pagórkowata, leśno-parkowa sceneria. Cóż z tego, samo miejsce niezbyt przyjazne rowerzystom. Szerokie, pątnicze drogi wysypane ostrymi kamieniami niemiłosiernie utrudniają jazdę i uniemożliwiają podziwianie z roweru sakralnych budowli i ich otoczenia. A miało być tak nastrojowo. Wkurzeni odpuszczamy większość drogi Kalwaryjskiej i dojeżdżamy do Sanktuarium.
Kalwaria Zebrzydowska - Sanktuarium
Skreślamy z planu Wadowice kierując się w drogę powrotną w kierunku Zawiercia.
GPS Jacka wyręcza nas w nawigacji
Przydrożna ulga.
Przed nami 80 km nieznanych dróg. Liczę jeszcze na okraszenie trasy Klasztorem w Alwernii ale i to miejsce z pięknie wystającymi ponad drzewami wieżami klasztoru mijamy bokiem. Nie-do-syt. Po drodze mijamy olbrzymi, ciekawy, otoczony lasami kompleks elektrociepłowni Siersza. I tu warto byłoby zatrzymać się. Nie-ste-ty. Nie-tym-ra-zem. Mijamy go obok i o zmroku kręcimy na pociąg w Łazach.
Wyszło na to, że dzisiaj był to ambitny rekonesans. Anwi nazwie to porażką, To nie tak. Świetna, chociaż trudna przygoda rowerowa. Poszerzenie rowerowej mapy. Wszystkie drogi robione po raz pierwszy.
Jadąc pociągiem korzystaliśmy z coraz bardziej przyjaznej rowerzystom ale niestety wciąż zacofanej PKP. Przewóz roweru liniami regionalnymi 1zł. Bilet weekendowy na dowolną trasę 30zł. Bywa i wagon z wieszakami na rowery.
Trzeba to wszystko wczytać, poukładać, skalkulować, i ponownie kopnąć się w te atrakcyjne, dzisiaj po macoszemu potraktowane miejsca. Bo-war-to.
Wpis Anwi
Wpis Jacka
komentarze