Idiota w mokrych skarpetkach
-
DST
92.00km
-
Sprzęt DEMA Deor (skradziony w 2013)
-
Aktywność Jazda na rowerze
autor w momrych skarpetkach
Chlupanie w SPDach po kilkunastu kilometrach jazdy w warunkach zbliżonych do zimowych nie wróżyło nic dobrego a już na pewno nie bicia rekordów. No chyba że rekordów głupoty. Jako niepoprawny optymista dałem się wrobić żelaznej anwi w niedzielny pasztet. A zapewniała, że o wyjeździe zadecyduje rano pogoda. No cóż, trafił swój na swego. Team idiotów. Ocena miarodajnej pogody była tendencyjna i zbyt optymistyczna.
Zgodzę się co do jednego. Potrzebowałem rześkiego powietrza, jako że po wieczornej, rodzinnej imprezie tylko podanie dużej ilości tlenu i wszelki skuteczny sposób wypocenia toksyn mogły przywrócić mi radość wolnego dnia. Na wszelki wypadek, tak aby za wcześnie nie poddać się kuracji, zastrzegłem sobie nietykalność do godziny ósmej. W ten sposób mogłem cokolwiek odespać i miałem czas na łagodne spionowanie się. Ileż radości sprawił mi sms od Anwi o 8:21 „Przejaśnia się. Pora wsiąść na rower. 9:30.” I nie chodziło tu bynajmniej o optymistyczną prognozę pogody ale o ten półgodzinny bonus. Wszak mieliśmy wystartować o 9:00. Ładnie to zrobiła.
Nie targowałem się o zwiększenie bonusu gdyż odczytane to byłoby jako wymiękanie. Pozostało ewentualnie negocjować ale już w czasie jazdy, długość wycieczki. Jak się później okazało nie było to trudne bo i Ona w miarę szybko poczuła wodę w butach i przywdziała pięknego borsuczka na kurtce i spodniach zrobionego przez mijające samochody. Trudno mieć pretensję do kierowców bo omijanie kałuż było niemożliwe. „Mają czego chcieli” zdało się słyszeć z ich strony.
W tak brzydkich okolicznościach, aby nie popaść w deprechę (a w butach cały czas chlupie i palce nóg kostnieją) wymyśliłem sobie, że może mnie uratować tylko stymulacja pozytywna.
Zaczynam szukać piękna w brzydocie, w ruinie, w beznadziei by nie powiedzieć w cierpieniu.
Moja ambicja sięgała dalej niż fotografowanie brei i kałuż na asfalcie czy zachlapanego stroju. Motyw pojawił się w miarę szybko gdyż przejeżdżaliśmy przez biedne, podupadłe wioski. Stare, drewniane, niestety jeszcze niejednokrotnie zamieszkałe chaty. Pojawiały się jak na castingu i wspaniale pozowały.
Chata pierwsza - widok z ulicy
Chata druga - widok z ogrodu
Już roztaczałem wizje, że nacykam ich kilkanaście.
Niestety kosztowało mnie to kolejnymi wyziębieniami i gonieniem Anwi. Do dupy (jakby powiedział mój syn, który łaje mnie zawsze za brzydkie słowa) z takim fotografowaniem, i z taką jazdą. I to w dodatku nieswoim aparatem. Skończyło się na trzech chatach w tym jedna nie wyszła.
Byłem zdesperowany do tego stopnia, że w Janowie, na 42 kilometrze (chyba sprawka mojego osobistego anioła) kupiłem za 3,99zł w sklepie (jak dobrze, że nie wprowadzili zakazu handlu w niedziele) skarpetki.
Przy kasie odliczyłem dodatkowo cztery foliowe reklamówki, po dwie na nogę i znowu powiało ciepłym, niepoprawnym optymizmem. Chyba wytrzymam do domu.
Rowerzysto!
Ważne jest picie w bidonie, ważne jest wygodne siodełko. Ale pomyśl przed jakimś tam "idiotycznym" wyjazdem czy nie zabrać zapasowych skarpetek. Nie licz na sklep. Twój anioł może przegapić sprawę.
PS
Anwi, dzięki Tobie wyszła kolejna, fajna niedziela.
komentarze
A "wtrącać się" lubię :D
Piękny opis zrobiłeś! Świetnie się czyta!
Podobnie jak Eli, bardzo podoba mi się zdjęcie pierwszej chatki - ja bym tam tylko rower zabrała ;D Dobra, już przestaję ;)
Ja po takiej jeździe niechybnie miałbym zapalenie płuc, ostatnio nawet w ochraniaczach buty były lekko mokre:(
Ta pierwsza chatka naprawdę wydaje mi się piękna. Tajemnicza jak domek baby-jagi, a równocześnie niosąca ze sobą czar wspomnień z dzieciństwa i wakacji spędzanych na wsi. Drewnianych, krytych strzechą chat, piaszczystych dróg, zapachu maciejki o zmierzchu. Jazdy na oklep na poczciwym, pociągowym rumaku.Poczucia wolności i nieświadomości upływu czasu...
Rozmarzyłam się, a tu trzeba będzie za chwilę jechać do pracy. Ach, ta proza życia!
Kajmanie, sucha skarpetka + woreczek foliowy to jest naprawdę rozwiązanie. Polecam, nie tylko do SPD.
Następnym razem kaloszki:)
Chatka super, chociaż wolałbym jechać tam w bardziej sprzyjających okolicznościach:)
A Anwi jeszcze Cię broni... musi mieć bardzo dobre i miękkie serce... :)
Mam nadzieję, że i Tobie i Anwi nic po tej wyprawie nie będzie...