Święto roweru
-
DST
151.00km
-
Teren
40.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Od czego tu zacząć?
Dobra, zacznę od ślicznej kuny, która przebiegła nam asfaltową drogę w pierwszych mijanych laskach przed Boronowem. Biedactwo fiknęło śmiesznego koziołka w przydrożnym rowie i prysnęło w las. Zdarzenie godne odnotowania gdyż do tej pory nie spotkałem się z czymś takim i nie wiedziałem czy to zły, czy dobry znak. Jednak w miarę nabijania kilometrów upewniałem się że kuny to nie czarne koty. W ogóle wszystko na tej wycieczce nam wychodziło.
A pędziliśmy do Brynka na Święto roweru. Tak przynajmniej ogłosiło to na stronie www.narowerze.pl koło rowerzystów z Bytomia a potwierdzało okolicznościową pieczątką przykładaną w książeczce KOTa.
Przypomniałem sobie dawne, też dobre czasy zbierania punktów na otepa i gota.
Czyżby przyszedł czas na kota?
Przejeżdżając przez Koszęcin wpadliśmy na chwilkę przywitać się ze Staśkiem Hadyną, który jak zwykle pzesiadywał na ławeczce przed pałacykiem Śląska." title="Stasiu, jedź z nami" width="600" height="474" />
Stasiu, jedź z nami© anwi
Chciał nas nawet dłużej zatrzymać ale komu w drogę temu czas.
Zatrzymał nas za to duży, jeden z piękniejszych, drewnianych kościółków pw. Świętej Trójcy u wylotu z Koszęcina i kolejny, tym razem maleńki w Brusieku.
Z tąd pędzimy na krechę do Tworogu.
Wiedząc o przebudowie drogi na Brynek wybieramy dojazd do Brynka lasami przez Wieś Tworogoską. I to był strzał w dziesiątkę. Jakież było nasze zdziwienie gdy na polanie przy ścieżce dydaktycznej ni z tąd ni z owąd spotykamy świętujących śląskich rowerzystów. Nie pod pałacykiem, nie w parku dokąd zmierzaliśmy a w szczerym lesie.
Po miłym zapoznaniu się zostawiamy ich, walczących w różnych zabawnych konkurencjach, i udajemy się w poszukiwaniu ciepłej strawy. Znajdujemy ją w pobliskim Dworku Myśliwskim. Przyjazny dla rowerzystów gdyż nie musimy korzystać z wystawnej restauracji a zadawala nas boczne skrzydło dworka z grilem oferującym choćby pyszny żurek.
Wracamy na polanę." title="NIe ma jak rower" width="598" height="600" />
NIe ma jak rower© anwi
Jedziemy przez Mikołeskę, Kalety, Koszęcin. W Cieszowej skręt w lewo polną drogą w kierunku cmentarza żydowskiego." title="Kirkut w Cieszowej" width="600" height="478" />
Kirkut w Cieszowej© anwi
Z dala, w polach, kikuty drzew wskazują miejsce cmentarza. Wiało tu grozą. Teraz dziwny porządek. Kirkut ogrodzony skromnym ale eleganckim drewnianym płotem. A grobów jakby przybyło. To pozostawione ku pamięci,powalone pnie drzew i kikuty pni drzew potęgują ilość pochylonych macew.
Zadbano nawet o posadzenie nowych drzew, które ożywiają to miejsce i być może za kilkadziesiąt lat będą tak jak ich poprzednicy dominować nad cmentarzem.
Czas goi rany. Widać to wyraźnie w dalszej naszej drodze po terenach dotkniętych kataklizmem. Hektary lasów z pozostawionymi tysiącami pni z korzeniami.
Opuszczamy w Hadrze smutne tereny i kierujemy się przez Lisów, Taninę, Łebki na miejscowość Jezioro. Tu ostatni posiłek w ciszy leśnego jeziora i ostatnie 40 km przez Cisie, Blachownię do Czwy.